[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
Niderlandzki minister pracy i spraw społecznych Lodewijk Asscher chce, by imigranci osiedlający się w Holandii składali podpis pod dokumentem, w którym zobowiązują się do przestrzegania holenderskich wartości. Asscher planował, by było to obowiązkowe, ale pod naciskiem UE spasował. Teraz ma nowy pomysł.
Lodewijk Asscher to polityk holenderskiej Partii Pracy PvdA. W wyborach parlamentarnych w 2012 roku socjaldemokraci z PvdA wypadli bardzo dobrze i stali się drugą siłą polityczną. Asscher, radny w Amsterdamie, awansował na ministra ds. społecznych i pracy oraz wicepremiera.
Minister od pracy, wartości i Bułgarów
W zakresie obowiązków ministra znajdują się też kwestie związane z imigracją i integracją. Asschera interesuje przede wszystkim gospodarczy i społeczny aspekt nowej imigracji zarobkowej. Czyli tej głównie z Europy Środkowej i Wschodniej, a w dużej mierze z Polski.
W minionych miesiącach to jednak nie polscy robotnicy ekscytowali niderlandzkie media i polityków najbardziej. Ponieważ od 1 stycznia 2014 roku Holandia musi otworzyć rynek pracy dla Rumunów i Bułgarów, to właśnie obawy przed zalewem przybyszów z tych państw gościły w niderlandzkiej debacie publicznej coraz częściej. Niektórzy politycy i dziennikarze straszyli „tsunami imigrantów” z Rumunii i Bułgarii. Przyjadą Bułgarzy i Rumunii, zabiorą nam miejsca pracy, okradną sklepy, zaśmiecą ulice! – wołali niektórzy.
Minister musiał się wykazać. Asscher od miesięcy rzucał pomysłami. W sierpniu 2013 roku napisał z brytyjskim intelektualistą Davidem Goodhartem list do europejskich gazet, w którym ostrzegał przed negatywnymi skutkami imigracji zarobkowej. W liście wzywał Brukselę do tego, by problemy związane z dumpingiem płac i wyzyskiem pracowników, rozwiązywać na poziomie europejskim.
Później minister jeździł do Polski (TUTAJ), organizował szczyt ministrów pracy w Hadze (TUTAJ) i pozostawał w ścisłym kontaktu z władzami Rumunii i Bułgarii. Wszystko po to, by przygotować się na godzinę zero: 1 stycznia 2014 roku, przyjazd Rumunów i Bułgarów.
Oprócz dyskutowania o faktycznych problemach – wyzysku imigrantów, oszukańczych agencjach pracy, różnicach w poziomie płac w UE, nauce języka przez imigrantów, nieznajomości praw pracowniczych, itp. – Asscher zajął się innym aspektem imigracji: wartościami. Holenderskimi wartościami.
Czy ci imigranci z Polski, Rumunii czy Słowacji szanują niderlandzkie wartości? Czy je w ogóle znają? Czy wiedzą, że Amsterdam to nie wioska na Podlasiu, a Haga nie Transylwania i panują tu inne zasady?
Obowiązkowy kontrakt o współuczestnictwie = bubel
Dlaczego zmuszanie imigrantów do podpisywania deklaracji o wartościach to zły pomysł? KOMENTARZ Po pierwsze, imigranci to nie idioci, więc jeśli złamią prawo, można ich karać bez uprzedniego zmuszania ich do podpisywania deklaracji, że będą przestrzegać prawa. Argument drugi, pragmatyczny. W strefie Schengen każdy ma prawo do swobodnego poruszania się i osiedlania się tam, gdzie mu się podoba. W przypadku osób odmawiających podpisania deklaracji, nie będzie więc żadnej prawnej możliwości, by wyciągnąć wobec nich jakiekolwiek konsekwencje. Powstanie martwe prawo i zbędna administracja. Argument trzeci: przymus w sprawach światopoglądowych nie działa. Czy rasista zmuszony do podpisania deklaracji sprzeciwiającej się rasizmowi, przestanie być rasistą? Po czwarte: prawa należy przestrzegać, ale można się z nim nie zgadzać. Przykład: w Holandii wciąż jest wielu konserwatywnych protestantów, którzy nie zgadzają się z holenderskim prawem w kwestiach takich jak aborcja, małżeństwa homoseksualne czy eutanazja. Nikt ich jednak nie zmusza do podpisywania dokumentów, w których muszą przyznać, że z całego serca aprobują liberalne prawo aborcyjne, prawo do eutanazji i małżeństwa jednopłciowe. Po piąte: kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Jak zareagowałaby Holandia, gdyby okazało się, że jej obywatele za granicą przymuszani są przez tamtejsze rządy (polski/rumuński/grecki, itp.) do podpisywania lojalek, w których deklarują wierność tamtejszym konstytucjom i przepisom – które często bardzo różnią się od holenderskiego prawa? Po szóste: dyskryminująca walka z dyskryminacją to niemądry pomysł. Czy zmuszając jedynie obcokrajowców do składania podpisu pod deklaracją aprobaty dla niderlandzkich wartości (o Holendrach minister nie wspomina), nie dyskryminuje właśnie jednej konkretnej, grupy? Imigrantów właśnie? Ł.K. Pełna wersja, opublikowana po tym, gdy Asscher ogłosił pierwszą wersję pomysłu: TUTAJ |
- Integracja kulturowa szwankuje, mamy nawet do czynienia z regresem w sposobie, w jaki postrzega się homoseksualistów, żydów czy kobiety. Musimy wyraźniej podkreślić, co czyni nasz kraj tak fantastycznym: wolność bycia sobą – tłumaczył w rozmowie z dziennikiem de Volkskrant minister.
Asscher w pierwszej połowie 2013 r. lansował pomysł „kontraktu o współuczestnictwie” (participatiecontract), w którym imigranci zobowiązać się mieli do przestrzegania zapisów holenderskiej konstytucji i niderlandzkiego prawodawstwa. Do złożenia podpisu zobligowani mieli być również obywatele państw UE. Czyli imigranci, którzy swobodnie mogą osiedlać się w Holandii. Osoby te, jeśli chcą zamieszkać w Holandii, nie są zobowiązane do zdawania egzaminów językowych czy zwracania się o specjalne pozwolenia.
Minister chciał, by również takie osoby – np. imigranci z Polski, Niemiec czy Hiszpanii – musiały zadeklarować, że będą respektować holenderskie prawo i wartości. I złożyć podpis. Dojść miało do tego w chwili, gdy imigrant meldowałby się w urzędzie gminy. Imigranci powinni wiedzieć, czego Holandia „od nich oczekuje i co im oferuje”, argumentował wicepremier. Dlatego polityka integracyjna powinna być z jednej strony „serdeczna i przyjazna”, a z drugiej „jasna i stanowcza”.
Pisaliśmy wówczas, że zmuszanie imigrantów do deklarowania holenderskich wartości, to zły pomysł. (TUTAJ). Wymienialiśmy kilka argumentów (patrz ramka).
Tak jak przewidywaliśmy (argument drugi), pomysł Asschera z początku roku był zapewne sprzeczny z unijnymi zasadami. Zmuszanie obywateli państw UE do podpisywania się pod pisemną deklaracją przestrzegania holenderskich wartości – nie, na takie rzeczy Bruksela nie pozwoli. W Unii mamy prawo do wolnego przepływu osób i towarów, więc nie można stwarzać dodatkowych przeszkód w osiedlaniu się obywateli jednego państwa UE na terenie drugiego. Asscher z pomysłu wolał się wycofać.
Jak się okazuje: nie na długo.
Zamiast kontraktu – deklaracja
W kilka miesięcy po ogłoszeniu pomysłu obowiązkowego kontraktu o współuczestnictwie (participatiecontract), Asscher przypudrował go i zaprezentował ponownie. Tyle, że pod inną nazwą. Minister mówi teraz o deklaracji uczestnictwa (participatieverklaring). Kontrakt czy deklaracja, idea jest podobna: niech się imigranci podpisują pod dokumentem, w którym zobowiązują się szanować holenderskie wartości.
Więcej szczegółów na temat nowego/starego pomysłu Asscher przedstawił w liście wysłanym do niderlandzkiego parlamentu (Tweede Kamer, Drugiej Izby). Deklaracja dotyczyć ma imigrantów zarówno z państw UE, jak i spoza Unii. W deklaracji opisane są „wartości, normy i wolności”, jakimi szczyci się Holandia. Dokument ma mieć głównie „symboliczne znaczenie”. Jak pisze dziennik de Volkskrant jednym z celów wprowadzenia w życie dokumentu ma być „zapobieganie wyzyskowi robotników z Europy Wschodniej”.
Minister pisze, że „holenderskie założenie, by [w kontrakcie] poświęcić szczególną uwagę prawom imigrantów zarobkowych, które chronią ich przed wyzyskiem i nieuczciwymi konstrukcjami prawnymi, jest w europejskim kontekście czymś unikalnym”.
To ciekawy sposób myślenia: walczymy z wyzyskiem imigrantów, zmuszając ich do podpisania dokumentu, w którym deklarują, że są przeciwko wyzyskowi… Rzeczywiście, to coś unikalnego w kontekście europejskim.
Może logiczniej byłoby zająć się tymi, którzy wyzyskują, a nie samymi wyzyskiwanymi? Wyzysk nie rodzi się z tego, że imigranci chcą być wyzyskiwani (wręcz przeciwnie), ale z tego, że pewni spryciarze, głównie z holenderskich agencji pracy, chcą innych wyzyskiwać. Może powinno się dla nich przygotować deklarację o przestrzeganiu „holenderskich wartości”?
Innym celem, jakiemu służyć ma pomysł Asschera, jest sprzyjanie integracji imigrantów. To również wątpliwe. Integracja to nie złożenie podpisu pod świstkiem w urzędzie gminy, ale długi i żmudny proces. Odbywa się nie na papierze, ale w głowach. Żadna nowa, pusta, urzędnicza procedura tego nie zmieni.
WARTOŚCiowy eksperyment na imigrantach
Ostre bicie na alarm na razie nie ma sensu. Nawet sam Asscher pochodzi do pomysłu skromnie. (Dobrowolne) podpisywanie deklaracji stać się ma częścią procedury uzyskiwania meldunku od stycznia 2014 roku, ale jedynie w szesnastu gminach. Taki eksperyment.
Gdy zebrane zostaną doświadczenia z 16 gmin pilotażowych, zapadnie decyzja, czy participatieverklaring pojawi się w pozostałych gminach. Według Asschera podobne inicjatywy sprawdziły się w Niemczech, Luksemburgu, Francji, Szwajcarii i Danii, więc i w Holandii warto spróbować. Tyle, że podobieństwa pomiędzy pilotażowym systemem holenderskim a francuskim czy niemieckim, są ograniczone. Przyznał to sam minister w załączniku do listu do parlamentarzystów.
Podpisanie dokumentu ma być dobrowolne. W liście Asscher wycofuje się z pomysłu, który lansował w lutym, gdy chciał, by podpisanie, wówczas jeszcze kontraktu, było obowiązkowe. Teraz minister został przyznał rację krytykom, którzy – tak jak my na tych łamach – już wtedy mówili, że obowiązek byłby najprawdopodobniej sprzeczny z prawem unijnym.
Teraz ma być dobrowolnie, choć Asscher nie daje za wygraną. W liście znalazło się tajemnicze zdanie: „Jakkolwiek obowiązkowy podpis nie jest możliwy, będziemy patrzeć, jak zapobiec temu, by w fazie pilotażowej programu, zarówno na poziomie krajowym jak i lokalnym, instrument ten nie stał się zbyt dobrowolny”. Oficjalnie zmusić do podpisu nie możemy, ale zrobimy wiele, by niepodpisującym nie ułatwić życia – tak można zinterpretować te słowa.
Wobec imigrantów bądźmy mili, ale i wymagający
Im bliżej 1 stycznia 2014 roku (i „najazdu” Bułgarów i Rumunów), tym częściej Asscher wypowiada się na temat imigracji i integracji.
- Na integrację patrzy się w zbyt czarno-białych barwach. Albo przedstawia się ją jako problem, tak robi np. Wilders, widzący w imigrantach jedynie kłopoty. Albo jest mowa o zagłaskiwaniu na śmierć i relatywizmie kulturowym. Tak nie posuniemy się do przodu – mówił dziennikowi de Volkskrant minister.
- Musimy być wymagający i jasno komunikować, ale też być serdeczni i mili – kontynuował. – Powinniśmy się tak zachowywać, by imigranci mieli poczucie, że są mile widziani, oraz by zdawali sobie sprawę, do jak fantastycznego kraju trafili oraz jakimi wartościami i wolnościami się tu kierujemy. Powinni je znać, szanować i móc się na nie powoływać. A nie kierować się wartościami ich kraju pochodzenia. Deklaracja współuczestnictwa jest tego wyrazem – powiedział wicepremier.
O jakie konkretnie wartości ministrowi chodzi? Wolność, równość, (współ)uczestnictwo, solidarność – to te najważniejsze, wymienia Asscher.
- Wolność wyznania, słowa, do stowarzyszania się. Równie traktowanie mężczyzn i kobiet, osób hetero- i homoseksualnych. Solidarność poprzez zobowiązanie się do tego, by samemu zadbać o środki na życie oraz prawo do wsparcia w sytuacji, gdy nie jest to możliwe – powiedział Asscher.
Tyle teoria. Jak praktyka?
Jak na razie do uczestnictwa w programie zgłosiło się 16 gmin (patrz: ramka). Ministerstwo przygotowało standardowy tekst deklaracji, ale gminy mogą go dopasować do własnych potrzeb. Tekst będzie w języku niderlandzkim i w języku ojczystym imigranta. Deklaracja ma być częścią większego programu powitalnego imigrantów, pisze Asscher.
- To standardowy tekst. Ale gminy mogą kłaść akcenty na różne aspekty. Jedne będą koncentrować się na kwestiach pracy oraz pomagać przy szukaniu zatrudnienia i wyjaśnianiu prawa pracy, inne będą odsyłać na kursy językowe czy pośredniczyć w znalezieniu zakwaterowania – mówi minister.
Problem w tym, że niezbyt dokładnie wiadomo, co oprócz deklaracji ma wchodzić w skład programu. Ministerstwo daje gminom wolną rękę. Asscher w liście do parlamentarzystów wspomina o „warsztatach obywatelskich”, które przygotować ma instytut ProDemos. Pisze o broszurkach w językach imigrantów i spotkaniach informacyjnych, które gminy będą dla nich organizować. Gminy będą same decydować, które grupy zaproszą oraz o czym i jak będą informować. Asscher przyznaje, że władze lokalne będą mogły na tym polu „eksperymentować”.
Jedno jest pewne: imigrantom podsuwać się będzie do podpisania deklarację o poszanowaniu holenderskich wartości. Podpis dobrowolny, ale wskazany. Cała reszta programu to eksperymenty: z ewentualnymi spotkaniami informacyjnymi, z ewentualną pomocą ze strony gminy, z ewentualnymi broszurkami, z ewentualnymi warsztatami obywatelskimi. Deklaracja już jest (patrz ramka poniżej), cała reszta jest ewentualna. Szkoda, że minister skoncentrował się na symbolicznej deklaracji wartości, a dopracowanie praktycznych sposobów pomocy imigrantom w rozwiązywaniu faktycznych problemów uznał za coś, co na razie może poczekać.
Najpierw symbolika, potem praktyka? A co jeśli skończy się tylko na symbolach?
Większość imigrantów zarobkowych nie oczekuje od holenderskich władz organizowania im po godzinach pracy wieczorków w urzędach gminy, na których poznawać będą holenderskie wartości. Większości imigrantom nie trzeba tłumaczyć, co to jest wolność. Polakom znaczenia słowa solidarność, przez małe i duże „s”, wyjaśniać nie trzeba.
Jeśli niderlandzkie władze chcą pokazać imigrantom jak bardzo wolność, sprawiedliwość, solidarność i prawa człowieka są dla nich ważne, powinny żwawiej zabrać się za nieuczciwe agencje pracy, pracodawców zmuszających imigrantów do zakładania fikcyjnych firm czy oszustów wynajmujących imigrantom ciasne pokoiki za astronomiczne kwoty.
Łukasz Koterba, Niedziela.NL
DEKLARACJA O WSPÓŁUCZESTNICTWIE Witaj w Holandii! Przeprowadziłeś się niedawno do Holandii lub mieszkasz tu już jakiś czas. Chcemy cię poinformować o życiu w tym kraju i sprawach, które się z tym wiążą. W Holandii uważamy współuczestnictwo za coś ważnego. Podobnie jak wolność, równość i solidarność. Z tymi wartościami wiążą się prawa, na które możesz się powoływać. Wolność: W Holandii każdy może myśleć, robić i mówić, co chce. To oznacza, że: - każdy może wyrażać własne zdanie - każdy może wyznawać swoją religię i prowadzić swój styl życia - każdy może być wierzący lub niewierzący - każdy ma prawo do podejmowania własnych decyzji (prawo do samostanowienia o sobie). Są jednak granice. To, co ktoś robi lub mówi, nigdy nie może być sprzeczne z prawem. Nie można nikogo świadomie obrażać, dyskryminować lub nawoływać do nienawiści. Równość W Holandii wszystkich obywateli traktuje się w ten sam sposób. Obywatele mają te same prawa i obowiązki: mężczyźni i kobiety, osoby homo- i heteroseksualne, wierzący i niewierzący. Nie akceptuje się dyskryminacji. Solidarność: W Holandii zachęcamy obywateli do wzajemnej pomocy i wsparcia, jeśli to potrzebne. Obywatele wspólnie odpowiadają za społeczeństwo. Obywatele mają prawo do życia w bezpiecznej okolicy, przyzwoitego zakwaterowania, uczciwych warunków pracy, płacy minimalnej, dobrej edukacji i opieki zdrowotnej na odpowiednim poziomie. Rząd ma obowiązek chronienia ludzi przez wyzyskiem i nierównym traktowaniem. Obywatele powinni z zasady sami zadbać o środki na własne utrzymanie. Jeśli nie są w stanie ich uzyskać własnymi siłami i nie ma nikogo, kto mógłby im pomóc, wtedy pomaga im rząd. Współuczestnictwo: W Holandii zachęcamy wszystkich obywateli do angażowania się w budowę bezpiecznego i sprawiedliwego społeczeństwa, na przykład poprzez pracę, chodzenie do szkoły lub wolontariat. Odbywać się to może na poziomie dzielnicy, szkoły czy organizacji pozarządowej. Znajomość języka niderlandzkiego jest tu bardzo ważna. ******* Deklaruję, że zapoznałem się z wyżej wymienionymi wartościami społeczeństwa niderlandzkiego i że chętnie pomogę w ich wspieraniu. Deklaruję, że będę się aktywnie włączał w życie holenderskiego społeczeństwa i liczę na to, że moi współobywatele będą mi w tym pomagać. Imię i nazwisko… Data urodzenia… Podpis… |
< Poprzednia | Następna > |
---|
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Praca
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Komentarze
dzieki za pozytywne slowa. Nie bywam na stronach niedzieli za czesto. Czasami jestem zainteresowana jednym badz innym tematem. W ubieglych dniach czytalam posty ludzi na forum im odpowiadajac. Kulturalnie i tak jak wiem najlepiej. Ku zdziwieniu spotkalam sie z wulgarnymi slowami osob korzystajacych z forum i glownie operatorow. Niestety mieli swoje zdanei i to nie do podrobienia. Byli i tacy co radzili rodakom zeby na ubezpieczenie tutaj przybywajacych leczyli przyjezdna na wakacje rodzine.
Podrzucali linki w jezyku holenderskim nic nie znaczace. Kiedy kulturalnie zwrocilam im uwage wyrzucili mnie z forum. A sformulowania glupia jestes, wprowadzasz ludzi w blad, naucz sie tego czy tamtego.... Po przeczytaniu tych tekstow zastanawiam sie skad tyle agresywnosci u tych ludzi. Narcyzm ich przerosl i rozwoj emocjonalny zubozal?
W tym kraju i w Polsce kazdy ma prawo wyrazania wlasnych mysli. Kto tu kogo dyskriminuje. Spojrzmy lepiej na rodakow.
Kajko, przeczytaj co napisalam do Mike.
Ja tam i tak wole w PL. Tam jest fajniej i ludzie sa fajniejsi. Dlatego jestem tam dosc czesto.
Kajko, za ciezka prace i codzienna prace o rowniez ich lepsza egzystencje.
Przyjechalam nie dlatego zeby sobie materialny byt polepszyc ale zeby poznac inna kulture i style. To mialo byc takie dalsze ksztalcenie. Kiedys tam tutejsze uczelnie zapraszaly rowniez ludzi z Polski. Tak sie zlozylo ze kiedy chcialam wrocic nie moglam. Nasze wybory nie zaleza zawsze od naszej woli. Ja osobiscie nie mam z Holendrami zadnych problemow ale byli czasami dla mnie nie mili. Trudno jest to zapomniec jak widze jak sie z niektorymi rodakami obchodza.
Dzis sa na Uniwersytecie i tam zadnej formy dyskriminacji nie ma.
A co do zasluzenia to jesli chodzi o mnie to mysle ze wlasnie Holendrzy powinni mi byc wdzieczni ze wogule tutaj jestem. Oczywiscie ze sa tutaj tez ludzie w porzadku ale ogolnie nie az tak bardzo ich lubie. Widocznie sobie na to zasluzyli.
A to ze polskie dzieci lepiej pisza po holendersku zalezy od ich poziomu intelektualnego i czesto jest to genetycznie uwarunkowane. Nie za czesto sie zdarza ze dziecko rodzica co podstawowki nie skonczyl konczy w VWO a pozniej na Uniwersytecie. Glupie ptania zadaje ta pani z klasy.
Powodzenia i ciesze sie ze ich lubisz.
Mike. Ano przeczytalam dokladnie. Na gorze jest napisane do nowo przybylych a pozniej juz mowi sie do Ciebie ze jestes obywatelem a tak do konca nim nie jestes. Albo to tlumaczenie nie do konca trafne albo sam tekst jakos tam wyprodukowany. A tak na marginesie w kazdym zakladzie pracy jest kodeks pracy i takie podstawy sa ujete. Ten co to napisal to pewnie myslal ze ma z ograniczona jednostka do czynienia. A z drugiej strony jaki to problem? Jak kaza to sie podpisuje. To nie ma ani zadnych konsekwencji ani zadnych przywilejow. W sumie zabawna historia gdzie sie zastanawiam czy Asscher w rzeczywistosci przekroczyl granice prawne i sam zajmuje sie dyskriminacja?
Sliwka, a po co to podpisywac? Na co to komu ma sie zdac?
Po pierwsze brzmi jak modlitwa a po drugie jest to skierowane do obywateli holenderskich.