[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
„Polskie media informują, że to piłkarze padli ofiarami holenderskiej policji, ale tak nie było. To piłkarze użyli przemocy” - tak wydarzenia po meczu AZ-Legia skomentowała holenderska policja, prokuratura oraz władze Alkmaar i klubu AZ.
Przypomnijmy, po przegranym 0-1 meczu Legii z AZ dwóch piłkarzy polskiego klubu zostało aresztowanych. 28-letni Serb Radovan Pankov i 33-letni Josué Pesqueira spędzili noc w holenderskim areszcie.
W holenderskich i polskich mediach nie ma zgody co do tego, co dokładnie wydarzyło się po meczu. Także holenderskie i polskie władze prezentują różne wersje tych wydarzeń.
W opinii kibiców, piłkarzy i działaczy Legii, a także np. wiceministra sprawiedliwości Sebastiana Kalety, to holenderska policja i ochroniarze AZ zachowywali się agresywnie.
Strona holenderska widzi to zupełnie inaczej. W piątkowe popołudnie opublikowano obszerne wspólne oświadczenie holenderskiej policji, prokuratury, władz miasta Alkmaar oraz zarządu klubu AZ.
„Po meczu w budynku głównym stadionu AZ dwóch zawodników Legii Warszawa tak raniło pracowników AZ, że konieczna była pomoc medyczna. Zawodnicy ci zostali aresztowani i podejrzewa się ich o pobicie”, czytamy w oświadczeniu strony holenderskiej, opublikowanym (w języku niderlandzkim) między innymi na stronie internetowej miasta Alkmaar.
Z relacji dziennika „De Telegraaf” wynika, że Pankov i Pesqueira „poważnie pobili ochroniarza AZ”. Według tej gazety ochroniarz miał trafić do szpitala, gdzie stwierdzono wstrząśnienie mózgu oraz złamanie wyrostka łokciowego. Oficjalnie tych szczegółów nie potwierdzono.
„Budynek główny stadionu został zamknięty, a autokar klubowy Legii nie mógł opuścić parkingu, ponieważ kibice Legii nadal wychodzili ze stadionu. Dlatego piłkarze byli trzymani na stadionie, także dla ich własnego bezpieczeństwa. Niektórym piłkarzom i działaczom się to najwidoczniej nie spodobało i użyli przemocy”, napisano w oświadczeniu strony holenderskiej.
„W mediach społecznościowych krążą nagrania, na których widać policjantów stojących wokół autokaru. Policjanci stali tam, by ich chronić oraz aby wydostać z autokaru dwóch piłkarzy podejrzanych o pobicie. Zdążyli oni bowiem w międzyczasie wejść do autokaru”.
- Decyzja prokuratury o aresztowaniu dwóch piłkarzy nie była łatwa i została omówiona z policją. To jednak podejrzani o popełnienie poważnych przestępstw, a prokuratura, jak w każdej sprawie, dokładnie oceni tę sytuację - powiedziała Digna van Boetzelaer z holenderskiej prokuratury.
Autorzy oświadczenia zaprzeczają, by to policja zaatakowała piłkarzy. „Aresztowanie to poważny środek zapobiegawczy i policja nie decyduje sią na to bez powodu, a już tym bardziej w przypadku zawodników biorących udział w miedzynarodowym meczu”, napisano w komunikacie.
W pierwszej części oświadczenia strona holenderska zarzuca Legii i jej kibicom, że nie wywiązała się z porozumienia zawartego na piśmie z AZ dotyczącego przyjazdu polskich kibiców na mecz w Alkmaar.
Władze AZ obawiały się obecności setek kibiców Legii w mieście, bo trwał tam festyn z okazji święta miasta. Polscy kibice dostali więc specjalne vouchery, które na bilety na mecz w Alkmaar musieli wymienić przy stadionie w Hadze. Aby wieczorem pójść na mecz w Alkmaar, kibice Legii musieli więc najpierw udać się do Hagi.
„Wszystkie strony zgodziły się pisemnie na takie rozwiązanie. W trakcie narady ds. bezpieczeństwa z UEFA w wieczór poprzedzający mecz okazało się, że Legia Warszawa nie wywiązała się z tej umowy. Jedynie niewielka grupa kibiców skorzystała z voucherów, a cała reszta przyjechała na własną rękę na stadion w Alkmaar”, czytamy.
„W związku z tym burmistrz Alkmaar zdecydowała w czwartkowe popołudnie o uznaniu okolicy dworca w Alkmaar i stadionu za teren „z podwyższonym ryzykiem bezpieczeństwa”. Taką decyzję podjęto również w związku z natrafieniem na fajerwerki oraz z informacjami na temat tego, że kibice Legii mogli mieć przy sobie niebezpieczne fajerwerki. Oznaczało to, że na tym terenie można było dokonywać kontroli osobistych”.
„Przed meczem przy wejściu na sektor gości było niespokojnie. Kibice Legii Warszawa szturmowali wejście. Policja niestety nie była w stanie tego powstrzymać z powodu agresji, jaką skierowano wobec stewardów i policji. W wyniku tego działania jeden z funkcjonariuszy stracił przytomność, a dwóch innych odniosło lekkie obrażenia i mogło wrócić do pracy. Policjantowi, który stracił przytomność, udzielono pomocy medycznej, ale nie mógł już kontynuować pracy”.
„W celu ochrony własnego bezpieczeństwa i stewardów policja użyła gazu łzawiącego. W trakcie ataku kibice Legii odebrali policjantom kilka pałek i gaz pieprzowy”.
Służby rozważały całkowite zamknięcie sektora gości i nakaz opuszczenia stadionu dla kibiców Legii, ale z obawy, że doprowadziłoby to do eskalacji, nie zdecydowały się na taki krok. Sytuacja przed i w trakcie meczu była bez przerwy monitorowana.
Legia widzi te wydarzenia zupełnie inaczej. Dotyczy to w szczególności sytuacji po meczu. Głos w tej sprawie zabrał między innymi Dariusz Mioduski, prezes Legii. Na konferencji prasowej w Warszawie stwierdził, że na meczu nie było żadnej agresji, ale „nastawienie rządu lokalnego było fatalne”.
- Pani burmistrz mówiła, że nie życzy sobie Polaków w mieście. Było to bardzo nakręcane z ich strony. Czuć było antypolskie nastawienie - powiedział, cytowany przez portal sport.pl.
Według niego po meczu „ze strony ochrony pojawiły się zachowania agresywne, naruszenie nietykalności cielesnej piłkarzy, członków sztabu, przedstawicieli klubu”. Stwierdził też, że „nikt z nas nie widział, by ktoś od nas uderzył ochroniarza”.
- Agresja była z tamtej strony. Powiedzieli, że jeśli nie wypuścimy Pankova, bo jemu zarzucali agresję, to będzie szturm autobusu. Kiedy zgodziliśmy się, by Pankov złożył zeznania, to okazało się, że chcą też Josue - powiedział Mioduski.
Twierdził też, że sam padł ofiarą ataku. - Wyrzucili mi telefon, musiałem za nim pójść, choć z początku mi to utrudniali. Wtedy zostałem brutalnie kilka razy uderzony - powiedział.
Po czwartkowych wydarzeniach głos zabrała też burmistrz Alkmaar Anja Schouten. -Kibice, którzy dopuszczają się aktów wielkiej i niedopuszczalnej agresji wobec policjantów i stewardów nie są mile widziani w naszym mieście - powiedziała i zapowiedziała, że będzie szukać rozwiązań prawnych, by w przyszłości „kibice o takiej reputacji” nie dostawali biletów na mecze AZ.
- To straszne, że raniono policjantów - powiedział z kolei Hamit Karakus, szef policji regionu Noord-Holland. Odniósł się też do umowy pomiędzy Legią i stroną holenderską na temat odbioru biletów w Hadze i przyjazdu kibiców do Alkmaar.
- To dla mnie poważna sprawa, bo okazało się, że Legia Warszawa nie jest godnym zaufania partnerem i nie wywiązała się z umowy. Byłoby lepiej, gdyby polskie władze zamiast nas krytykować życzyły rannym policjantom zdrowia i pomogły w wykryciu sprawców - dodał.
Sprawa stałą się też polityczna. - Poleciłem ministerstwu spraw zagranicznych pilne działania dyplomatyczne w celu weryfikacji wydarzeń z nocy z holenderskiego Alkmaar. Polscy zawodnicy i kibice muszą być traktowani zgodnie z prawem. Nie ma zgody na jego łamanie - stwierdził premier Mateusz Morawiecki.
06.10.2023 Niedziela.NL // fot. Aerovista Luchtfotografie / Shutterstock.com
(łk)
< Poprzednia | Następna > |
---|
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Komentarze
To tak jak tych wszystkich Ukraińców, których zmuszają do przebywania w Polsce?