[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
Trzy Polki, trzy rodzaje marzeń, trzy historie. „De Poolse droom” („Polskie marzenie”) to kolejny z filmów dokumentalnych o przybyszach z Polski, które powstały w minionym czasie w Holandii. Młoda reżyser Karin Kooijman chciała pokazać nie tylko problemy, z jakimi stykają się imigranci w Holandii, ale przede wszystkim marzenia, z jakimi tu przyjeżdżają. I które starają się krok po kroku spełniać - choć nie jest to zadanie ani łatwe, ani szybkie w realizacji.
W minionych kilku miesiącach powstało w Holandii kilka dłuższych filmów dokumentalnych o mieszkających tu Polakach. 45-minutowy film „Meisjes van de vleesfabriek” („Dziewczyny z fabryki mięsa”) nakręcony przez Simone Timmer ukazywał losy trzech Polek. Dokument, pokazujący jak ciężką i niewdzięczną pracę wykonują imigranci w Holandii, wyemitowała we wrześniu 2014 r. holenderska telewizja publiczna. Film nadal zobaczyć można TUTAJ
Na początku stycznia 2015 r. holenderska telewizja regionalna Omroep Brabant wyemitowała z kolei film „Pools voor beginners” („Polski dla początkujących”) w reżyserii Josefien van Kooten i Anny Witte. Dokument skupia się na polskich mieszkańcach dużego hotelu robotniczego Stella Maris w brabanckiej miejscowości Welberg. Fragmenty filmu zobaczyć można m.in. TUTAJ, a całość TUTAJ.
Oba te filmy, podobnie jak 49-minutowe „Polskie marzenie” Kooijman, które miało premierę w październiku 2014 r., ukazują trudy imigranckiego życia w Holandii. We wszystkich tych produkcjach słowo „marzenie” pada często. W przypadku obrazu Kooijman nie kończy się na słowach i autorka pokazuje, jak jej bohaterki – Justyna, Paulina i Ilona – stopniowo realizują swe cele.
Wszystkie trzy dziewczyny, mimo dobrego wykształcenia, z różnych powodów zdecydowały się na wyjazd do Holandii, gdzie początkowo wykonują pracę poniżej swych kwalifikacji. Marzenia są różne: praca weterynarza, spokojne życie rodzinne, awans, ukończenie studiów. Nieznany język, obcy kraj, wyczerpująca praca i tęsknota za rodziną nie ułatwiają realizacji tych celów. Polki się jednak nie poddają i dzięki ciężkiej pracy, ambicji i wytrwałości próbują poprawić swój los i zbudować lepszą przyszłość.
„De Poolse droom” pokazywano na razie w niektórych holenderskich kinach w rożnych częściach kraju, m.in. w Amsterdamie, Utrechcie i Hadze (pokaz zorganizowany przez fundację IDHEM). Dokument nie jest na razie dostępny online, ale ma stronę internetową depoolsedroom.nl. Na „facebookowej” stronie projektu znajdziemy informacje na temat tego, gdzie i kiedy w najbliższym czasie będzie można obejrzeć „De Poolse droom” lub jak zamówić DVD (12,50 euro, łącznie z kosztami przesyłki, należy wysłać maila na Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. ).
Najbliższą okazją do zobaczenia filmu będzie pokaz 3 marca 2015 r. w Utrechcie w budynku Science Park (Leuvenplein 6, przy Heidelberglaan, obok Study Store) w ramach DocuDinsdag. Początek godzina 16.00 (osoby zainteresowane przyjściem na pokaz proszone są o przesłanie zgłoszenia na Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. ). Na razie nie wiadomo, czy film w przyszłości pokaże któraś z holenderskich stacji telewizyjnych, choć autorka o to zabiega.
Poniżej rozmowa z Karin Kooijman o „Polskim marzeniu” („De Poolse droom”).
Łukasz Koterba: Dlaczego chciała Pani nakręcić film dokumentalny o Polakach w Holandii?
Karin Kooijman: Na pomysł nakręcenia filmu o Polakach w Holandii wpadłam w sierpniu 2013 r., ale właściwą inspirację czerpałam z czasów, gdy chodziłam jeszcze do szkoły. Mieszkałam wówczas z rodzicami na wsi, daleko od wielkich miast. Jest to wspaniałe miejsce, z piękną naturą i krajobrazami. Każdego ranka jeździłam na rowerze do szkoły – czasem z siostrami, czasem sama – i zanim dotarłyśmy do obszaru zabudowanego musiałyśmy jechać opuszczoną polną drogą. Zazwyczaj nikogo na niej nie było, ale w 2007 r. zaczęło się robić tłoczniej. Każdego dnia – w deszczu i w zimnie, w słońcu i w upale – mijałyśmy około 20 polskich robotników rolnych. To było dla mnie coś nowego. Zaciekawienie tym, kim byli ci ludzie, których zawsze mijałam jadąc rowerem do szkoły, powracało do mnie i w czasach studenckich.
Nakręciłam kilka filmów dokumentalnych o bliskiej mi tematyce. Moje zainteresowanie Europą Wschodnią wzrosło po tym, gdy wróciłam z Finlandii, gdzie przez pewien czas studiowałam. Kiedy okres moich studiów zbliżał się ku końcowi, zdecydowałam, że postawię na temat mniej związany ze mną, na coś, co mnie interesuje, ale co dopiero muszę odkryć. Jednocześnie chciałam, by był to temat aktualny.
Jesienią 2013 r. wiele pisano w gazetach o przybyszach z Europy Wschodniej w Holandii. Czytając te doniesienia znów myślałam o tej opuszczonej polnej ścieżce i idących po niej polskich robotnikach. Odwiedziłam gospodarstwo, w którym pracowali i tak rozpoczął się długi proces zbierania materiałów. Na początku chciałam zrobić film o tej właśnie grupie, ale im dłużej zbierałam tam materiały, tym mocniej zmieniał się mój plan. Wpłynęło na to także to, że część z tych osób nie chciała podjąć ze mną współpracy, a coraz więcej Polaków, z którymi rozmawiałam, irytowała się tym, że przedstawia się ich w stereotypowy sposób. Mieli już dosyć wszystkich tych negatywnych opowieści. Postanowiłam, że skupię się na ich marzeniach, wartościach i ambicjach.
ŁK: Pani film opowiada o życiu trzech Polek w Holandii. Dlaczego postawiła Pani na żeńskie bohaterki?
KK: Ponieważ uważam, że w mediach rola mężczyzn nadal jest dominująca. Zauważyłam też, że jeśli mówiłam komuś o moim projekcie, ludzie automatycznie zakładali, że będzie to film o mężczyznach. Dlaczego tak ma być? Do Holandii przyjeżdża także wiele Polek i dlatego również one zasługują na uwagę. Co ciekawe, to właśnie głównie kobiety się do mnie zgłaszały, tak jakby to właśnie kobiety chętniej chciały pokazać swoje mocne strony. Było to dla mnie niezwykłe, dające do myślenia i dlatego warte pokazania.
ŁK: Wspomniała Pani, że trudno było namówić polskich robotników pracujących w rolnictwie do wzięcia udziału w filmie. Jednak udało się Pani znaleźć trzy ciekawe bohaterki. Jak trafiła Pani na Justynę, Ilonę i Paulinę i jak udało się je przekonać do podzielenia się ich życiem z widzem?
KK: Przekonanie trzech Polek, które poznajemy w moim filmie, nie było trudne. Zanim zacząłem pracę nad tym projektem, nie znałam wielu Polaków. Zaczęłam więc chodzić na lekcje niderlandzkiego dla Polaków, odwiedziłam tzw. „Polenhotels” [hotele robotnicze dla Polaków pracujących w Holandii – ŁK] i nawiązałam kontakt z osobami, które poznałam na różnego typu spotkaniach. Starałam się rozmawiać z jak największą liczbą ludzi i prosiłam ich, by opowiedzieli o moim projekcie innym. Dzięki temu zaczęłam dostawać wiele zgłoszeń od Polaków, którzy chcieliby wziąć udział w filmie. Działo się tak szczególnie wtedy, gdy zdecydowałam, by mój film pokazywać będzie raczej pozytywne historie.
Paulina była jedną z takich osób. Porozmawiałam z nią i jej historia mnie zainteresowała. Dzięki znajomej nawiązałam kontakt mailowy z Polką mieszkającą na wyspie Vlieland. Szybko się z nią zaprzyjaźniłam i odwiedziłem ją w Krakowie, gdy akurat tam była. Dopiero później zapytałam, czy chciałaby wziąć udział w filmie – i się zgodziła. Podobnie było z Iloną z Hagi. Poznałam ją dzięki wspólnym znajomym. Początkowo pomagała mi głównie w znalezieniu ciekawych potencjalnych bohaterów filmu. W końcu zdecydowałam, że chcę sportretować trzy kobiety i wybrałam Justynę i Paulinę. Chciałam też w filmie Ilonę, ponieważ miałam przeczucie, że jej historia ciekawie się potoczy. Kiedy ją poprosiłam o udział, nie była zbyt entuzjastyczna, ale i ona się zgodziła. Uczestniczyła intensywnie w powstawaniu mojej opowieści i była bardzo szczera w trakcie wywiadów. Zauważyłam jednak, że kiedy w trakcie nagrań byli z nami dźwiękowiec i kamerzysta, pojawiła się nowa blokada. Ale i ta blokada została szybko przełamana.
ŁK: Na swojej stronie internetowej (karinkooijman.nl) pisze Pani: „Jestem zaniepokojona sposobem mówienia o Polakach w mediach. Pisze się o wyzysku i dyskryminacji, a kiedy już pojawiają się pozytywne informacje, to przedstawia się Polaków [głównie] jako coś dobrego dla naszej gospodarki”. Jakie inne aspekty życia Polaków w Holandii chciała Pani pokazać tym filmem?
KK: W moim filmie chciałam pokazać zjawiska niezwiązane ze stereotypowymi wyobrażeniami. Zauważyłam na przykład, że filmy fabularne, w których pojawiają się Polki lub kobiety z innych państw Europy Wschodniej, często opowiadają o prostytucji. Wiele filmów dokumentalnych [o imigrantach w Holandii] pokazuje wyzysk, dyskryminację i brak perspektyw. Chciałam w moim filmie uniknąć tych stereotypów. Postawiłam na pokazanie historii konkretnych kobiet i ich rozwoju osobistego i skupiłam się na takich tematach jak rodzina, bycie matką, miłość, marzenia i ambicje. Na początku pokazuję realia, ale w dalszych częściach skupiam się na wydarzeniach z życia tych kobiet. W ten sposób chciałam uniknąć stereotypowej opowieści; chciałam te trzy kobiety wyrwać ze stereotypu np. sprzątaczki i pokazać je w kontekście, w którym czują się szczęśliwe. To się pewnie czuje w tym filmie.
ŁK: Justyna, Ilona i Paulina to kobiety z wieloma ambicjami, stopniowo poprawiające swoją pozycję w Holandii. Czy spotkała Pani w Holandii również polskie dziewczyny i kobiety, które były mniej zdeterminowane lub miały mniej szczęścia, a teraz są rozczarowane życiem w Holandii?
KK: Tak, z takimi osobami również rozmawiałam. We wszystkich tych rozmowach rzucało mi się jednak w oczy to, jak silne są to kobiety i jak bardzo wierzą w lepszą przyszłość. Z drugiej strony wysłuchałam też oczywiście opowieści Polek, które były sfrustrowane swoją sytuacją życiową.
ŁK: Czy widzi Pani „Polskie marzenie” przede wszystkim jako film o tych trzech konkretnych kobietach czy również jako film ogólnie o Polkach w Holandii i ich ambicjach?
KK: Cóż, każda historia jest inna. Uważam, że film nigdy nie jest w stanie opowiedzieć o całej, dużej grupie. Jest to opowieść o trzech kobietach i być może wiele innych kobiet zobaczy podobieństwa pomiędzy swoimi losami i losami którejś z bohaterek. Oczywiście pewnie mieszkają w Holandii Polki, które są rozczarowane i pozbawione wszelkiej nadziei. Na pewno istnieją i takie osoby, ale o nich już nakręcono filmy. Kiedy mój film był prawie gotowy, w telewizji obejrzeć można było „Meisjes van de Vleesfabriek”, „Dziewczyny z fabryki mięsa” [wspomniany film dokumentalny, opowiadający o losach Polek pracujących w holenderskim przemyśle spożywczym i ukazujący trudy pracy „przy mięsie” i życia w Holandii; we wrześniu 2014 r. 45-minutowy film wyemitowała holenderska telewizja publiczna, można go obejrzeć TUTAJ – ŁK]. Wiele osób porównuje mój film z tamtym dokumentem. Polki, które obejrzały „De Poolse droom”, powiedziały mi, że cieszą się, że pokazałam inne oblicze Polek w Holandii. Rozmawiałam z wieloma Polkami, które w Holandii dużo osiągnęły, i myślę, że mój film bardziej do nich przemawia. Z kolei inne Polki powiedziały mi: „Po obejrzeniu twojego filmu, pomyślałam: ok, na szczęście jest też i nadzieja!”.
ŁK: Co jest, według Pani, największym problemem, z jakim borykają się w Holandii polskie dziewczyny takie jak Justyna, Ilona i Paulina? Czy jest to bariera językowa (przynajmniej na początku), uprzedzenia, dyskryminacja na rynku pracy, trudności ze znalezienie zakwaterowania czy coś zupełnie innego?
KK: Myślę, że przede wszystkim bariera językowa. To problem, o którym w trakcie robienia filmu i przeprowadzania wywiadów, często słyszałam. Pewna Polka powiedziała mi: „Nieznajomość języka czyni z człowieka niewolnika tego kraju”.
Problemem jest też słabe poczucie własnej wartości. Kobiety często myślą: „Przecież jestem [dla nich] tylko jakąś tam Polką”. Jako Polki czują się już naznaczone i boją się uprzedzeń. Uważam to za coś bardzo przykrego i mogę sobie wyobrazić, że to duża przeszkoda. Jednocześnie zastanawiam się, czy faktycznie zawsze są gorzej traktowane, choć rozumiem, że media umacniają taki sposób myślenia, nawet jeśli nie odpowiada on prawdzie.
ŁK: Czego holenderski widz może się dowiedzieć z Pani filmu o Polakach w Holandii, czego przed obejrzeniem może jeszcze nie wiedział?
KK: Mój film nie jest pełnym faktów dokumentem o życiu Polaków w Holandii, w którym podaje się wiele liczb i spogląda na poszczególne kwestie z różnych perspektyw. Holenderski widz zobaczy jednak inny obraz Polaków niż ten serwowany przez resztę mediów i będzie mógł wczuć się w sytuację Polek. Myślę, że widzowie uświadomią sobie obecność uprzedzeń i stereotypów, po które czasami zbyt łatwo sięgamy.
ŁK: Skoro o stereotypach i uprzedzeniach mowa – w przypadku Polaków mieszkających w Holandii jest ich całkiem sporo: Upijają się, nie mówią po niderlandzku i angielsku, nie chcą się „integrować”, wykonują jedynie proste fizyczne prace, chcą jak najszybciej jak najwięcej zarobić i wrócić do Polski, są bardzo konserwatywni i przywiązani do rodziny, itp. To tylko niektóre ze stereotypowych wyobrażeń o Polakach, na jakie można natknąć się w niderlandzkich mediach i rozmowach z Holendrami. Długo pracowała Pani nad filmem i zajmowała się tą tematyką. Które z tych stereotypów okazały się dla Pani najmniej prawdziwe, a które być może mają w sobie trochę prawdy?
KK: Jako reżyser tego filmu nie chciałabym zbyt wiele mówić o uprzedzeniach, ponieważ starałam się kierować prawdziwymi historiami, wysłuchiwać prawdziwych opowieści i kwestię uprzedzeń zostawić na boku. Pracując nad „De Poolse droom” zagłębiłam się w tematykę Polaków w Holandii i faktycznie czytałam wiele o uprzedzeniach, także tych wymienionych w pytaniu. Kiedy po raz pierwszy poszłam na spotkanie zorganizowane przez Polaków, trafiłam akurat na „dzień polskich przedsiębiorców”. Tam rzuciły mi się w oczy przede wszystkich przedsiębiorczość i postępowość tych osób. Trochę się nawet wstydziłam planu, jaki wtedy jeszcze miałam, czyli zrobienia filmu o polskich robotnikach sezonowych. Nie wywołało to wielkiego entuzjazmu. Zobaczyłam jak wielu Polaków jest dobrze zintegrowanych z holenderskim społeczeństwem i sprawuje wysokie funkcje. Z mojego innego spotkania z Polakami [pracującymi w rolnictwie] wróciłam z całkowicie innymi wrażeniami. Mimo to i wtedy wyrobiłam sobie jakieś wyobrażenie o Polakach, wyobrażenie, które być może również było uproszczeniem?
Uświadomiłam sobie wówczas, że w każdej sytuacji wyrabiam sobie nowe stereotypowe wyobrażenia. Każdy z nas, dla ułatwienia, tworzy sobie stereotypowe wizje tego „Innego”. A zatem na spotkaniu z przedsiębiorcami nauczyłam się, że Polacy są bardzo ambitni, ciężko pracują, dobrze się ubierają (sama też chciałam się jak najlepiej ubrać, ale mój strój był niczym w porównaniu ze strojami obecnych tam Polek), życie rodzinne jest dla nich bardzo ważne i, faktycznie, są troszeczkę konserwatywni.
Dwa miesiące później rozmawiałem z właścicielem gospodarstwa rolnego, dla którego pracują polscy robotnicy. Powiedział mi: „Polacy mają mentalność podobną do rolników; pracują ciężko, ale jednocześnie cieszą się życiem”.
Na temat Polek wyrobiłam sobie jeszcze inne wyobrażenie, mianowicie takie, że przywiązują dużą uwagę do wyglądu i nigdy nie wychodzą na zewnątrz zaniedbane (i bez makijażu). Pierwsze wrażenie, jakie Holenderki zrobiły na wielu Polkach było takie, że Polki uznały, że Holenderki czasem bardzo źle się ubierają. „W spodniach z dresu wyjść na ulicę, tak nie można!”.
Oprócz tego faktycznie widziałam, jak ważna jest dla Polek rodzina.
Uprzedzenia to coś relatywnego i zależą od grupy, której jest się częścią. Osobiście uważam Polaków za bardzo gościnnych, otwartych, miłych i sympatycznych. Moje spotkania z Polakami były zawsze bardzo pozytywne. Tak, zgadza się, Polacy lubią się bawić, ale i ja wolę luźniejszą atmosferę.
ŁK: Jak długo śledziła Pani losy Justyny, Ilony i Pauliny?
KK: Wraz ze zbieraniem materiałów było to 9 miesięcy, a z kamerą – około 5 miesięcy.
ŁK: W Pani filmie są też sceny, kręcone w Polsce. Gdzie dokładnie w Polsce Pani była i jakie wrażenie zrobił na Pani ten kraj?
KK: W trakcie prac nad filmem pojechałam do Polski jeden raz, w lutym 2014 r. i nakręciłam tam kilka ujęć. Było to w Krakowie i okolicach, spędziłam tam około tygodnia i spotkałam się z Justyną, która co prawda nie stamtąd pochodzi, ale właśnie tam się spotkałyśmy.
Wyszłam z lotniska na przystanek autobusowy i moje pierwsze wrażenie było takie, że jest tu przede wszystkim szaro. Jadąc do miasta miałam wrażenie, że jest tu wiele wolnej przestrzeni oraz natury, ale też wiele opuszczonych, leżących odłogiem kawałków ziemi. Z kolei centrum Krakowa jest bardzo zadbane i czyste. To oczywiste, gdyż to jedno z najpopularniejszych miast turystycznych.
W trakcie mojego pobytu w Polsce często opuszczałam Kraków. Rzucało mi się w oczy, że na terenach poza miastem stało więcej zaniedbanych domów i architektura wydawała się prostsza i prymitywniejsza, troszkę mniej zadbana niż ta, którą znam z Holandii. Przez to miałam wrażenie, że jest tu biedniej, ale może to również oznaczać, że [w tym akurat miejscu] ludzie przywiązują mniejszą wagę do swoich ogródków i otoczenia.
ŁK: Czy Justyna, Ilona i Paulina już zobaczyły „Polskie marzenie”? Jeśli tak, jaka była ich reakcja?
KK: Tak, oczywiście, już widziały film. Pokazałam im go jeszcze przed premierą i poprosiłam o ocenę: gdyby chciały, by któreś fragmenty naprawdę, ale to naprawdę, powinnam usunąć, mogłam to jeszcze zrobić. Na szczęście wszystkie trzy były bardzo zadowolone. Dla mnie było to bardzo emocjonujące doświadczenie, ponieważ w filmie są też delikatne momenty. Bardzo się cieszę, że wszystkie jesteśmy zadowolone z rezultatu końcowego i go wspieramy.
ŁK: „De Poolse droom” był Pani filmem dyplomowym. Jak odebrali go Pani wykładowcy, koledzy ze studiów i widzowie, którzy już go zobaczyli i z którymi Pani rozmawiała?
KK: Bardzo pozytywnie, moi wykładowcy byli zadowoleni. Jednak nie wszyscy moi koledzy ze studiów widzieli już mój film. Także holenderska i polska publiczność reagowała dobrze. Niezwykłe jest to, że każdy odbiera ten obraz inaczej: polscy widzowie są zadowoleni, ponieważ film pokazuje ich z innej perspektywy, a Holendrzy podkreślają, że to wzruszający, uczciwy, ładnie zrobiony film. Nie słyszałam jeszcze krytycznych głosów na temat „De Poolse droom”, ale mam świadomość, że być może ludziom trudno krytykować w rozmowie ze mną mój film. A może faktycznie bardzo im się podobał? Jestem otwarta na różne reakcje.
ŁK: Czy pracuje Pani już nad kolejnym projektem? Oraz czy w przyszłości planuje Pani jako filmowiec nadal zajmować się tematyką Polaków w Holandii?
KK: Pewna firma zwróciła się do mnie z propozycją nakręcenia krótkiego filmu dokumentalnego związanego z tą tematyką, ale na razie nie mogę mówić o szczegółach. Będzie to jednak film robiony na zlecenie, więc innego typu obraz. Jednocześnie wraz z koleżanką pracuję jako producentka nad jej filmem dyplomowym, a z pewnym reżyserem nad kilkoma nowymi projektami związanymi z drugą wojną światową. Oprócz tego szukam intensywnie pracy w firmach zajmujących się produkcją filmową.
KARIN KOOIJMAN (ur. 1990) – studiowała „Creative Design for Digital Cultures” na akademii sztuk pięknych w Utrechcie (Hogeschool voor de Kunsten) i uniwersytecie w Helsinkach oraz Open University w Londynie; wcześniej studiowała też przez rok historię. Uczestniczyła w realizacji kilku krótkich filmów dokumentalnych i pracowała w redakcji telewizyjnego programu historycznego Andere Tijden. Dokument „De Poolse droom” to jej film dyplomowy.
Rozmawiał i przetłumaczył Łukasz Koterba, Niedziela.NL
Zdjęcia w artykule umieszczone dzięki uprzejmości Karin Kooijman.
< Poprzednia | Następna > |
---|
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Komentarze
Nareszcie coś mądrego:) Polecam.
Moje marzenia się spelniaja,ale nie będę o tym piszc,bo buractwa,które prostych spraw nie rozumie,jest tu do liku,wiec sensu brak.Pozdro.
Coz, ja zaczne: Marzy mi się dwutygodniowy urlop na Jamajce. Od jutra oszczedzam w takim razie.:-)
Pozdrawiam. Kolezanka Imigrantka.
Cytuję rafi:
Na temat.
...tu już...
Dziekuje ,ze nie wymieniles mojego wojewodztwa_) jestes wielki,a skad? mozna wiedziec?
No tak tym na ,,kilka miesiecy,, moze wrecz zaszkodzic nauka jezyka.Przyjechali na kilka miesiecy i siedza latami.Taka prawda,co sezon ze niby juz zjezdzaja ,a wracaja ze siostrami,szwagrami i ciotkami.Rowniez nie kumatymi i koło sie toczy...
A ty do której grupy nalezysz? bo ja jeszcze do innej he he
do tej co tylko chca od innych ,no bo im sie nalezy bo oni to i tamto
no i wogole wszyscy powinni im pomagac bo oni sa biedni,bo z Polski,bo dopiero przyjechali ,no i maja najciezsza prace pod słoncem
a innym to wszystko z nieba spadło,mało inni to mieli osobistego anioła stróza co za nich wszystko załatwil
no i ci inni co teraz po latach sobie radza lepiej,no to gnoje,no bo dlaczego innym nie pomagaja
***ko kazdy z tych siedmiu laptopow bedzie miec takie samo IP glabie. Wiesz co to jest router ? Wiesz co to jest IP ? ***KA buahahahaahahah
Zou je alsjeblieft even normaal willen doen? We gaan je gedrag tijdens de volgende sessie bespreken.
Met vriendelijke groet,
Jouw Behandelaar