Polska: Dzień Kobiet. Posłanka, traktorzystka, profesorka? Pozwólmy ludziom tak mówić

Polska

Fot. iStock

Coraz częściej w języku polskim pojawiają się żeńskie nazwy stanowisk czy funkcji, które do tej pory były zarezerwowane dla mężczyzn. Przed tymi zmianami nie ma już ucieczki.

8 marca jest świętem, które wzbudza dużo więcej emocji niż np. walentynki – uważa dr Elżbieta Pawlak-Hejno z Katedry Komunikacji Medialnej UMCS. I nie chodzi tylko o odczucia pozytywne, bo Dzień Kobiet ma swoich zwolenników i zagorzałych przeciwników. A może lepiej powiedzieć zwolenniczki i przeciwniczki.

– Obowiązkowy tulipan i praktyczny upominek czy bojkot patronizowania i okazjonalnej uprzejmości? – pyta badaczka.

I radzi, żeby świętowanie powiązać z ideami pierwszych feministek.

To potrwa jeszcze pół wieku

– Dla jednych to relikt przeszłości, narzędzie propagandy i narzucony w minionym ustroju rytuał, dla innych podtrzymywanie kontraktu nierównouprawnienia. W pierwsze obchody kobiecego święta – niezależnie od tego, czy datowanego na 28 lutego 1909 roku w Nowym Yorku, czy związanego z ustaleniami Międzynarodowej Konferencji Kobiet Socjalistek w Kopenhadze w 1910 roku – wpisane były postulaty emancypacji. Choć przez ponad sto lat kobiety wywalczyły liczne prawa, to raporty wciąż wskazują, że zniwelowanie różnic między płciami może potrwać jeszcze pół wieku – podkreśla Pawlak-Hejno.

Mijają lata, a kobiety wciąż muszą walczyć o swoje. Nie tylko w polityce, biznesie czy aktywności społecznej, ale także w języku. A jedną z najważniejszych kwestii związanych z tym świętem jest sprawa równości płci, również wyrażanej w języku w postaci feminatywów, czyli nazw żeńskich.

Kim jest kobieta, kim jest mężczyzna?

– Dyskusja o feminatywach jest w gruncie rzeczy dyskusją zastępczą. Naprawdę nie chodzi o język, albo – nie tylko o język. To jest dyskusja o człowieku. O tym, kim jest kobieta, także kim jest mężczyzna, jakie są ich funkcje w życiu społecznym, jakie są, powinny być relacje między płciami. Z punktu widzenia języka zawsze jest tak, że to język podąża za zamianami rzeczywistości – język oczywiście wpływa na nasz sposób myślenia i działania, ale też ją odzwierciedla. Jak to często mówią językoznawcy, jest „zwierciadłem kultury” – mówi dr hab. Henryk Duda, polonista i slawista kierujący Katedrą Języka Polskiego KUL.

I dodaje, że w języku – nawet jeżeli tego nie chcemy – w ostatnich 30 latach zaszły w Polsce ogromne zmiany, także dotyczące roli kobiet. Musieliśmy zacząć szybko nadrabiać zaległości wobec Zachodu i dlatego zmiany w naszym kraju zachodziły i zachodzą bardzo szybko. Dla niektórych za szybko i nie są w stanie oswoić się z nimi mentalnie. Dotyczy to także języka.

Przyzwyczajamy się nie bez obaw

– Rozwijamy środki i sposoby mówienia o nowej rzeczywistości, w której żyjemy i do której się stopniowo, nie bez obaw przyzwyczajamy – podkreśla dr Duda. I tłumaczy, że feminatywy są czymś naturalnym. Są takie, które przyjmują się w języku bez większych kontrowersji. To np. „gościni” albo „posłanka”. Są też jednak takie, które budzą większy opór.

– „Profesorka” w świecie uniwersyteckim to nowość, odejście od tradycji, konwencji, a nieutrwalone w uzusie językowym formy, wyrazy, znaczenia często budzą sprzeciw. To normalne. Jeśli są potrzebne, to ostaną się w języku. Pamiętać należy, że polszczyzna, tak jak i inne języki, ewoluuje i nasze wnuki nie będą miały z „profesorką” żadnego problemu – mówi polonista.

Profesorka? Nie podoba mi się

Cząstka -ka sprawia problem, bo zazwyczaj służy do zdrabniania. Do określenia rzeczy małych i niedojrzałych. A tymczasem pani profesor to przecież osoba dorosła, poważna i dojrzała. Dlatego „profesorka” dr. Dudzie się nie podoba.

Jak mówi, w dyskusji o feminatywach ważne jest odróżnienie dwóch poziomów języka: potocznego i oficjalnego.

– Z całą pewnością język potoczny radzi sobie z tym bardzo dobrze, nieświadomie odnajduje właściwe słowa i rozwiązuje problemy, natomiast w języku oficjalnym już jest z tym trudniej – uważa dr hab. Henryk Duda.

I dodaje, że jeżeli ludzie chcą mówić „medioznawczyni” czy „ministra”, to trzeba im na to pozwolić.


08.03.2023 Niedziela.NL // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

Komentarze 

 
+1 #2 N 2024-03-09 04:28
Ludzie nie mają większych problemów? Zapomnieli, że istnieje (ponoć) więcej płci. Jak więc nazwać traktorzystę, profesora czy posła, który identyfikuje się z 3, 4 lub 23 płcią? Zaraz oni podniosą lament, że to nierownouprawnienie bo nie ma słownego odpowiednika. Swoją drogą, słowo to tylko słowo. Jak idę z psem do leczenia, to patrze żeby czlowiek był dobry i znał się na swoim fachu, a nie zastanawiam się czy to weterynarz czy weteryna.... No właśnie. Weterynarka? Weteryniara? Weteryniarza? Chore
Cytuj
 
 
0 #1 Brt 2024-03-08 15:31
A ktos komus zabrania tak mowic? Nie. Pic polega na tym, zeby zmusic tych co nie chca sie podporzadkowac.
Cytuj
 

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze w kategorii: Polska

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki