[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
W poprzedniej części pisaliśmy o badaniu przeprowadzonym przez holenderski urząd CSP na temat Polaków. Przypomnijmy, Holendrzy przyjrzeli się w tym badaniu bardzo dokładnie tym z polskich imigrantów, którzy przybyli do Holandii po wstąpieniu Polski do UE (2004) i którzy zapisali się w niderlandzkim urzędzie gminy. Spośród ponad 40 tysięcy Polaków, którzy przybyli do kraju tulipanów i wiatraków pomiędzy 1 maja 2004 a 1 lipca 2009 i zarejestrowali się w tutejszych gemeente wybrano reprezentatywną grupę 602 osób, która posłużyła jako podstawa badania. Jak wygląda ich sytuacja w Holandii? Jakie problemy i plany mają polscy imigranci w Holandii? Oto druga część naszego raportu.
Właściwie dlaczego przyjeżdżamy do Holandii? Odpowiedź wydaje się oczywista – w poszukiwaniu lepszego i dostatniejszego życia. Czyli przede wszystkim z powodu pracy. Jak pokazuje raport CSP to jedynie część prawdy. Powtórzmy jeszcze raz, analizowany raport dotyczy jedynie osób ZAREJESTROWANYCH w tutejszych gminach; nie brano w nim pod uwagę tzw. emigrantów sezonowych, przyjeżdżających jedynie na kilka tygodni lub miesięcy i wracających później do domu i rodziny w Polsce. Ale nawet spośród osób zameldowanych w holenderskich urzędach gminy, większość (63 %) przyznaje: przyjechaliśmy z powodu pracy. Z jednej strony to dużo, ale z drugiej strony – co skłoniło pozostałe 37 procent do opuszczenia Polski i osiedlenia się w Niderlandach?
Nie tylko praca i pieniądze, ale także... miłość
Aż 13 procent to tzw. volgmigranten, czyli osoby, które przyjechały z Polski do Holandii ponieważ ich partner lub partnerka już tutaj się osiedlili. Chodzi tu głównie o Polki, które dołączyły do pracujących w Niderlandach mężów. W tej grupie kobiet jest trzy razy więcej niż mężczyzn. O wiele częściej mamy zatem do czynienia z takim schematem: najpierw mąż (lub chłopak) wyjeżdża do pracy w Holandii, znajduje tutaj odpowiednie zajęcie, być może także zakwaterowanie i po kilku miesiącach lub latach dochodzi do wniosku, że najlepiej będzie jeśli i jego żona (dziewczyna, narzeczona...) do niego dołączy. Sytuacje odwrotne są o wiele rzadsze. Jedynie co trzynasty mężczyzna przyznaje, że przyjechał do Holandii w ślady swojej żony.
Jeszcze więcej Polek (z analizowanej grupy) przeprowadziło się z państwa nad Wisłą do kraju Rembrandta i van Gogha z powodu... holenderskiego partnera. Prawie jedna czwarta z wszystkich Polek mieszkających i zameldowanych w Holandii podaje właśnie ten powód! Polki mają, jak widać, o wiele większe powodzenie u Holendrów niż polscy mężczyźni u Holenderek. Sytuacje odwrotne: a zatem „Polak rozkochujący w sobie Holenderkę i przeprowadzający się do niej” prawie w ogóle się nie zdarzają. Jedynie co setny z badanych polskich facetów, podał taki powód przyjazdu do Niderlandów. Na tle aż 23 procent Polek, deklarujących że przywędrowały do Holandii za swoim niderlandzkim partnerem, jest to uderzająca różnica.
Podsumowując tę część: polscy mężczyźni przyjeżdżają do Holandii przede wszystkim za chlebem (cztery piąte z nich podaje to jako główny powód), a polskie kobiety albo za chlebem (prawie połowa), albo z miłości: do polskiego partnera (20 %) lub do holenderskiego (23 %). Jedynie co dziesiąty z wszystkim polskich imigrantów zameldowanych w Holandii podaje jeszcze inny powód przyjazdu – studia na niderlandzkim uniwersytecie, powody medyczne lub polityczne. To, co przyciąga nas w Holandii to przede wszystkim praca (faceci) oraz praca i uczucia (Polki).
Pracujemy więcej niż Marokańczycy, ale bezrobocie jest zagrożeniem
Niektórzy z holenderskich polityków bili w ostatnich miesiącach na alarm, głosząc, że Polacy są często bezrobotni lub bezdomni. Raport CSB pokazuje, że prawda jest inna. Polacy w Holandii zazwyczaj mają zajęcie i ciężko pracują. Pośród Polaków pomiędzy 15 a 64 rokiem życia płatną pracę ma taki sam odsetek osób jak pośród Holendrów. A zatem Polacy nie pracują ani mniej, ani więcej niż „prawdziwi” Holendrzy. Na tle imigrantów z innych państw – w szczególności licznych w Holandii przybyszów z Maroka i Turcji – wypadamy zdecydowanie lepiej. Polaków na zasiłku jest dużo, dużo mniej niż bezrobotnych Turków i Marokańczyków. Szczególnie starsi Polacy, pomiędzy 45 a 65 rokiem życia, nie próżnują – aż 84 procent z nich ma płatną pracę. To więcej niż wśród samych Holendrów. A przypomnijmy jeszcze raz, powyższe dane dotyczą jedynie zameldowanych w Holandii polskich imigrantów. Nie uwzględniają one zatem imigrantów sezonowych. A wśród nich, co logiczne, odsetek bezrobocia jest jeszcze mniejszy. Bo kiedy tylko tracą pracę, muszą zazwyczaj pakować walizki i wracać do Polski. Gdyby uwzględnić i tę grupę, poziom zatrudnienia i pracowitości Polaków byłby jeszcze większy.
Czy zatem jeśli chodzi o pracę sytuacja jest idealna? Nie, są też problemy. Przede wszystkim, kiedy już zdarzy się nam stracić pracę, mamy olbrzymie problemy ze znalezieniem nowej. Polacy, nawet jeśli pracują, są mocno zagrożeni bezrobociem. Holender, który dostanie wypowiedzenie, jeśli tylko ma ochotę pracować, szybko znajdzie nowe zajęcie. Zna przecież niderlandzki, ukończył tutejsze szkoły, ma często wieloletnie doświadczenie na różnych stanowiskach pracy, wie kto mu może pomóc w szukaniu nowego zajęcia... W przypadku polskich imigrantów wygląda to często o wiele gorzej. Polacy rzadko mają stałą pracę na etat; o wiele częściej są zatrudnieni w oparciu o kontrakty na czas określony: trzy miesiące, pół roku, rok. Kiedy kontrakt się kończy, a pracodawca nie chce go przedłużyć, pojawia się problem. Polacy wykonują również często prace sezonowe. Kiedy sezon się kończy, zostają na lodzie. Raport CSB pokazuje, że w ostatnim czasie przybyło do Holandii stosunkowo dużo Polaków, którzy przyjechali tu „w ciemno”. Nie mieli „zaklepanego” żadnego zajęcia ani doświadczenia pracy i mieszkania w Holandii; po prostu liczyli na łut szczęścia i szybkie znalezienie pracy. Co się często nie udaje.
Również wśród Polek, które przybyły do Holandii za swoimi polskimi lub holenderskimi mężami, obserwuje się wysokie bezrobocie. Wiele z nich zostaje w domu, gdzie opiekują się dziećmi; część z nich chętnie znalazłaby pracę, ale mają z tym problem. W efekcie ogólny wskaźnik bezrobocia wśród zameldowanych w Holandii Polaków nie jest wcale tak niski, jak by się to mogło na początku wydawać. Wynosi on 13 procent, dużo więcej niż wśród Holendrów. Szczególnie wśród młodych Polaków w wieku 15-24 lat chłopaków i dziewczyn bez zajęcia jest dużo – prawie jedna piąta!
Jak to się ma do wspomnianego powyżej wysokiego odsetka pracujących Polaków? Przecież jeszcze dwa akapity wcześniej pisaliśmy, że odsetek ten jest taki sam jak wśród Holendrów! By zrozumieć ten paradoks, musimy sobie uświadomić, że wśród „niepracujących” Holendrów mamy do czynienia także z wieloma rencistami, osobami na wcześniejszej emeryturze, bogaczami nie szukającymi płatnej pracy, itp. Holendrzy ci są „nie pracujący”, co nie znaczy, że są również „bezrobotni”. Tego typu Polaków jest dużo, dużo mniej. A zatem nawet jeśli dużo z nas pracuje, to jednak ci z nas, którzy nie pracują od razu „wpadają” do kategorii bezrobotnych: osób nadających się do pracy, chcących znaleźć pracę, ale nadal bez zajęcia.
Praca: na pełny etat, ale poniżej ambicji
Zdecydowana większość Polaków zameldowanych w Holandii po 1 maja 2004 roku ma zatem pracę. Ale jaka to praca? Niestety często poniżej ambicji, ciężka i niepewna praca. Pracujemy dużo i nierzadko grubo ponad 35 godzin tygodniowo. Pod tym względem polscy imigranci mocno się różnią od Holendrów. Wśród pracujących Holendrów 78 procent mężczyzn i 26 procent kobiet pracuje na pełen etat. Wśród polskich, zameldowanych na gminie imigrantów, jest to odpowiednio 84 procent mężczyzn i 62 procent kobiet. Szczególnie wśród kobiet różnica jest uderzająca: Holenderki, jeśli już pracują, to najczęściej kilka godzin dziennie przez kilka dni w tygodniu; resztę czasu poświęcają one na inne zajęcia (dom, dzieci, własne pasje). Polki pracujące w Holandii nie mogą sobie pozwolić na taki luksus i wiele z nich – jeśli już pracuje – to w pełnym wymiarze godzin.
Często pracujemy poniżej kwalifikacji. Prawie dwie trzecie z badanych Polaków ma wykształcenie o wiele lepsze niż wynikałoby to z pracy, jaką obecnie wykonują; wielu z nich zarabia na życie wykonując zajęcia, które nie mają nic wspólnego z ich wykształceniem. Cieszemy się, że mamy pracę – jakąkolwiek pracę. Widać to dobrze, jeśli przyjrzymy się sektorom, w których pracuje najwięcej Polaków. Znajdujemy zajęcie przede wszystkim: w przemyśle (24 %), w handlu, gastronomii i transporcie (19 %), w rolnictwie i ogrodnictwie (17 %) oraz w sektorze budowlanym (13 %). Co jednak interesujące, stosunkowo dużo z zameldowanych w Holandii Polaków pracuje w sektorze finansowym i biznesie (13 procent). W niektórych branżach Polacy są jednak prawie w ogóle nieobecni. A są to akurat branże, w których praca jest często dobrze płatna i atrakcyjna dla Holendrów. Chodzi między innymi o edukację, administrację czy sektor zdrowotny. Szczególnie martwi brak Polaków w sektorze zdrowotnym – Holendrzy potrzebują tutaj coraz więcej rąk do pracy i jest zastanawiające, że np. wielu polskim pielęgniarkom udało się znaleźć pracę w Niemczech czy Anglii, a w Holandii już niekoniecznie.
Powyższe dane dotyczą Polaków zameldowanych w Holandii i przebywających tu co najmniej cztery miesiące. Porównując ich sytuację na rynku pracy z sytuacją drugiej grupy polskich imigrantów w Niderlandach, a zatem z imigrantami sezonowymi, i tak nie wygląda ona najgorzej. Imigranci sezonowi mają jeszcze gorszą, mniej atrakcyjną i cięższą pracę niż Polacy, którzy Holandię poznali już lepiej. Jak łatwo przewidzieć, najwięcej polskich imigrantów sezonowych pracuje w ogrodnictwie i przemyśle spożywczym. Prawie nikt nie ma tutaj stałej pracy, a nadgodziny i długie dni pracy są tu na porządku dziennym.
Pozycja na rynku pracy tych z nas, którzy mieszkają w Holandii już dłużej, zarejestrowali się w tutejszym urzędzie gminy i wiążą przyszłość z Niderlandami, jest zatem dużo lepsza niż imigrantów sezonowych. Ale powodów do radości nie ma – nadal wykonujemy głównie najcięższe, nieatrakcyjne dla Holendrów prace; nadal rzadko udaje się nam zdobyć stały etat; nadal koniec kontraktu oznacza dla nas często bezrobocie, z którego nie tak łatwo się później wydostać. Jak to zmienić? Na pewno lepsza znajomość języka, dokształcenie się, mocniejsze zintegrowanie się ze społeczeństwem niderlandzkim i wyrobienie sobie własnej sieci kontaktów wśród „tutejszych” może pomóc. O tym między innymi poczytamy w kolejnej części naszego omówienia raportu CSP – z którego nie tylko dowiemy się, jaka jest nasza sytuacja w Holandii, ale i co powinniśmy zrobić, by ją poprawić.
< Poprzednia | Następna > |
---|
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Komentarze
Zapraszam wszystkich do dyskusji.
-ale tępoki znad wisły i odry tego nie wiedzą..i dobrze niech się bogacą, na tej głupocie narodowej!!
tylko nie bierz tego do siebie bo wspollokatorzy wypala za duzo trawy ze stresu
Prawda jest taka ze firma widzi kto jak pracuje i jesli naprawde chca kogos zatrudnic na staly kontrakt to dostrzega dobra prace tego pracownika. Moze niektorym wydawac moze sie to smieszne, ale dobra praca polega rowniez na rozmowach z przelozonymi w sposob luzny z zartem. Pokazania ze chce sie pracowac i nauczyc jezyka i integrowac z grupa. Przychodzenie na kacu oraz marudzenie i uzywanie co chwile slow *** na pewno nie pomoga, poniewaz swiadczy to o czlowieku i jednoczesnie pracodawca wyobraza sobie taka osobe jako nieodpowiedzialna ktorej nie zalezy na pracy. Prawda jest taka ze trzeba sie starac aby dostac kontrakt podejscie typu po co mam sie uczyc jezyka jak i tak mi nie dadza kontraktu lub nie wiadomo jak bede tutaj dlugo pracowal jest bledem.
tak i tu sie z toba zgadzam u mnie w firmie przewija sie rocznie mase polakow pracujacych przez agencje i czasami sie zastanawiam dlaczego tak duzo polakow trafia do wsumie dobrej pracy a w sumie ja jestem dopiero trzecim polakiem ktory dostal staly kontrakt mozesz mi odpowiedziec dlaczego tak jest a ta firma naprawde potrzebuje ludzi do pracy .a i jeszcze jedno dobrze sie z panem dyskutuje panie realisto pozdrawiam.
No jak sie ma w polsce zone ktora robi za rozrzutnik a ty orasz na to wszystko, to sie tobie nie dziwie ze nie starcza. Ja to widze tak: jesli nie starcza to przywozi sie kobiete tutaj i niech sie za robote wezmie a jesli jej to nie na raczke to sie zjezdza z NL do Pl bo wybacz, ale chyba cos jest nie tak. Zreszta ja sobie tego nie moge wyobrazic jak mozna nie dawac sbie rady w przypadku kiedy dwie osoby pracuja nawet w PL. Zgodze sie warunki musza byc lepsze aby zylo sie lepiej, ale to wlasnie odroznia osoby ktore chca do czegos dojsc w zyciu. jak juz kiedys napisalem lepiej zyc przez jakis czas w warunkach gdzie jest duzo gorzej i czegos sie dorobic po jakims czasie niz mieszkac jak gosc nie na swoim bo w takim przypadku nigdy sie nie dorobisz swojego.
Osoba ktora pracuje przez biuro pracy w szklarni jesli chce odlozy 2tys miesiecznie. Wspomniales tam ze ktos juz jest tutaj 6 lat i pracuje przez agencjie. Czyli 2tys * 12miesiecy= 24000 * 5 lat (6-1 rok przeznaczmy na urlop) = 120tys !! Calkiem niezle, nie jest to duzo, ale za ta kase mieszkanie mozna kupic w malej miejscowosci. Lepsze to niz brac kredyt do konca zycia bo jak ty to powiedziales nie warto sie zazynac. Lub za te 120tys mozna sobie juz biznes rozkrecic np. otworzyc kebaba jesli ktos tutaj w tym temacie pracowal i po tych 6 latach holandia juz mu nie bedzie potrzeban. Pozdrawiam
Bo widzisz Neli sa ludzie ktorzy pracuja na szklarni moze i nie zarobia duzo, ale kombinuja.Wynajmuja wspolnie z kims mieszkanie na spolke licza kase i suma sumarom potrafia zaoszczedzic bo maja cel w zyciu aby czegos sie dorobic. Ale kiedys tutaj na tej stronie byly wypowiedzi tego typu ze sie gardzi takimi osobami ktorzy mieszkaja w dwoch czy trzech na jednym mieszkaniu lub ze sie komus podnajmuje. Wobec tego mozemy sie zastanowic nad tym czy osoba ktora pracuje na szklarni zarabiajac najnizsza pensje i mieszka wspolnie z innymi na chatce aby zaoszczedzic kase, zywiac sie produktami z nizszej polki po to tylko aby dorobic sie mieszkania lub spelnic inne cele zyciowe w polsce, to czy mozemy taka osobe nazwac nieudolna??? Osobiscie mam szacunek do takiego clzowieka, ale tylko wtedy jesli naprawde dazy do celu i odklada kase aby spelnic swoje marzenia. Pozdrawiam