[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
Holendrzy coraz mocniej interesują się Polakami, mieszkającymi w Holandii. W ostatnich miesiącach wielokrotnie pisaliśmy na tych łamach o kolejnych badaniach i raportach, mających dać Holendrom odpowiedź na pytanie: kim oni są, ci Polacy? Jakie są ich plany? Czy mają zamiar tu zostać na dłużej? A jeśli tak – co to oznacza dla przyszłości Holandii? Raporty te są także niezwykle interesujące dla nas samych: pokazują, jak wygląda polska społeczność w Niderlandach, jakie są nasze problemy i marzenia, co powinniśmy zmienić, by poprawić naszą pozycję np. na holenderskim rynku pracy. Na początku września rządowy instytut SCP opublikował opasły raport (ponad 150 stron!) poświęcony wyłącznie polskim imigrantom w Holandii. Jaki obraz się z niego wyłania, jacy jesteśmy? Dziś wprowadzenie do tematu, a za tydzień: twarde dane i wnioski.
Polscy imigranci. Sytuacja Polaków, którzy przyjechali do Holandii po 2004 roku, tak zatytułowano dokument Społeczno-Kulturalnego Biura Planowania (Sociaal en Cultureel Planbureau, SCP), będący podsumowaniem szeroko zakrojonego badania na temat polskich mieszkańców Niderlandów. Sporządzony pod redakcją dra J. Dagevosa raport pokazuje nasze życie – polskich imigrantów, mieszkających w Holandii – w wielu aspektach. Praca, warunki mieszkaniowe, zdrowie, wykształcenie, znajomość niderlandzkiego – to tylko część spraw, które wzięto tu pod lupę. Brzmi to prosto „Polacy w Holandii”, ale właściwie kogo mamy tu na myśli? Żeby zrozumieć, jak bardzo różne są nasze historie, spójrzmy na dwa przykłady.
Tysiące ludzi, różne historie
Przykład pierwszy. Czterdziestoletni pan Piotr ma dom, żonę i dwoje dzieci w Polsce i przyjeżdza do Holandii dwa, trzy razy do roku – za każdym razem zostaje tu na około dziesięć, dwanaście tygodni. Pracuje w agencji pośrednictwa pracy, agencja organizuje mu także zakwaterowanie. Ponieważ jego jedynym celem jest zarobienie jak najwięcej pieniędzy w jak najkrótszym czasie, od poniedziałku do soboty ciężko pracuje; kiedy tylko po kilkunastu tygodniach praca się kończy, wraca do kraju. Nie ma zamiaru pozostawać na stałe w Holandii, bo jego rodzina i dom są w Polsce; dlatego też nie uczy się niderlandzkiego, a jego znajomi to wyłącznie inni pracujący i mieszkającymi z nimi Polacy. Ponieważ nigdy nie przebywa w Holandii dłużej niż cztery miesiące bez przerwy, agencja nie rejestruje go w tutejszym urzędzie gminy (Gemeentelijke Basisadministratie). Oficjalnie jest Polakiem, zameldowanym i mieszkającym w Polsce, ale w świetle prawa, a także we własnym odczuciu, Holandia jest dla niego jedynie zakładem pracy. Nawet jeśli sumując łączny czas, jaki spędza co roku w Holandii, okazuje się, że większość swego obecnego życia spędza w Niderlandach, a nie w Polsce.
A teraz drugi przykład: pan Artur i jego żona Alicja od pięciu lat mieszkają w Holandii, tu też urodziła się ich córeczka, którą posłali do niderlandzkiego przedszkola. Oboje pracują, ale nie za pośrednictwem agencji pracy. Pan Artur zarejstrował się w holenderskiej Izbie handlowej (KvK) jako „jednoosobowa firma bez personelu” (tzw. zzp) i pracuje w budownictwie. Oboje uczestniczyli w finansowanych przez gminę kursach językowych, a ponieważ pani Alicja – która początkowo zajmowała się dzieckiem i nie pracowała – mogła na naukę poświęcić więcej czasu, włada niderlandzkim na całkiem dobrym poziomie. Dzięki temu znalazła pracę w sklepie, gdzie pracuje obecnie na trzy czwarte etatu. Zaraz po przyjeździe zapisali się do korporacji mieszkaniowej, dzięki czemu po trzech latach czekania otrzymali mieszkanie socjalne z niskim czynszem. Co oczywiste, cała rodzina zarejestrowana jest w tutejszym urzędzie gminy.
Oba te przypadki – pana Piotra oraz małżeństwa Alicji i Artura – to przypadki „Polaków w Holandii”. Tyle, że różnice między nimi są olbrzmie. W przypadku pana Piotra więzi z Holandią są znikome i ograniczają się do pracy; jego „prawdziwe” życie toczy się jednak w Polsce – nawet jeśli spędza tam jedynie trzy czy pięć miesięcy do roku. W przypadku Artura i Alicji Holandia stała się ich drugim domem. A może nawet i pierwszym; mimo, że wciąż często odwiedzają Polskę i utrzymują intensywny kontakt z resztą rodziny i znajomymi w kraju, coraz bardziej dojrzewa w nich myśl, że to jednak w Holandii spędzą resztę życia. Różnice pomiędzy oboma tymi przypadkami można by mnożyć dalej – pan Piotr nie ma holenderskiego ubezpieczenia zdrowotnego i kiedy tylko zachoruje, agencja pozbywa się go jakby był „zbędnym ciężarem” i odsyła to Polski; z kolei Alicja i Piotr są ubezpieczeni na miejscu i regularnie odwiedzają swojego lekarza rodzinnego – z którym dzięki znajomości niderlandzkiego spokojnie mogą się dogadać... Na przykładzie tych dwóch historii widać wyraźnie, że „Polacy w Holandii” to nie jednorodna grupa, ale tysiące osobnych opowieści. Co oczywiście bardzo utrudnia jakiekolwiek „statystyczne” i „ogólne” odmalowywanie obrazu polskiej społeczności w Niderlandach.
Dwie grupy: zarejestrowani i „tymczasowi”
Holenderscy specjaliści od imigracji zdecydowali się zatem podzielić polską mniejszość na dwie grupy. Głównym kryterium jest fakt zameldowania się (lub nie) w holenderskim urzędzie gminy. Zgodnie z niderlandzkimi zasadami każdy, kto planuje pozostać w Holandii dłużej niż cztery miesiące, powinien się zarejestrować w urzędzie gminy. W styczniu 2010 roku – na tych danych opiera się SCP w swym raporcie – zarejestrowanych w holenderskich urzędach gminy Polaków było 77 tysięcy. Większość z nich przybyła do Niderlandów po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej (i następnie otwarciu holenderskiego rynku pracy dla obywateli nowych państw członkowskich UE). W 2004 roku zarejestrowanych Polaków było jedynie 35 tysięcy. A zatem, w ciągu sześciu lat, pomiędzy 2004 a 2010 rokiem przybyło do Holandii 42 tysiące naszych rodaków. I mowa tu jedynie o tych osobach, które – tak jak w naszym powyższym przykładzie o Arturze i Alicji – zapisały się w tutejszym urzędzie gminy. Z kolei owe 35 tysięcy, które zarejestrowane są już dłużej niż sześć lat (czasami kilkanaście albo i kilkadziesiąt lat) to, mówiąc obrazowo, „twardy rdzeń” polskiej imigracji w Holandii: ludzie, którzy mieszkają tu już od dawna, najwyraźniej odnaleźli się już w tutejszym społeczeństwie i zapewne już nigdy nie wrócą na stałe do Polski.
Czy jednak 77 tysięcy zameldowanych w urzędach gminy Polaków to całość polskiej społeczności w Niderlandach? Oczywiście, że nie. Tutaj przechodzimy do przypadku pana Andrzeja i tysięcy innych imigrantów zarobkowych. Niektórzy przyjeżdżają do Holandii jedynie na kilka tygodni i już nigdy się tu ponownie nie pojawiają (bo np. znaleźli lepsze zajęcie w Anglii, Niemczech, Austrii czy w Polsce), z kolei jeszcze inni od lat „kursują” pomiędzy swoim domem i rodziną w Polsce, a pracą w Holandii. Ilu ich jest? Tutaj opierać można się jedynie na szacunkach. Analitycy z SCP przejrzeli większość danych na ten temat i doszli do wniosku, że w sumie Polaków w Holandii jest... 150 tysięcy! Czyli oprócz 77 tysięcy “oficjalnych” istnieje drugie tyle “czasowych” imigrantów. Holendrzy mówią w takim wypadku o vestigingsmigranten (czyli imigranci, którzy się w Holandii osiedlili i zalegalizowali swój pobyt) oraz seizoensmigranten (imigranci sezonowi). Ta druga grupa jest oczywiście bardzo dynamiczna i liczba imigrantów sezonowych, jak sama nazwa wskazuje, jest różna w różnych momentach roku. Najwięcej Polaków przebywa w Holandii, co również nie dziwi, w okresie zbiorów, gdy w szklarniach, na polach i w magazynach potrzeba najwięcej rąk do pracy. Chodzi tu głównie o okres od lipca do września; fakt, że polscy uczniowie szkół średnich i studenci mają wówczas wakacje i wyjeżdżają za granicę, by sobie dorobić, także odgrywa tu swoją rolę.
Przyjechali niedawno, ale na razie pozostają w Holandii
We wspomnianym, opsałym raporcie SCP, badacze przyjrzeli się jednej, konkretnej grupie imigrantów: Polakom, którzy przybyli do Holandii po wstąpieniu Polski do UE (a zatem w 2004 i później) i zameldowali się w tutejszym urzędzie gminy. Dlaczego wybrano akurat tę grupę? Po pierwsze dlatego, że dotąd uwaga holenderskich mediów, urzędników i badaczy skierowana była głównie na imigrantów sezonowych. Jednak ci przyjeżdżają i wyjeżdżają, a osoby rejestrujące się na gminie mają najprawdopodobniej zamiar pozostać w Holandii na dłużej, może i na stałe. A właśnie o takich osobach Holendrzy chcieliby się dowiedzieć najwięcej – bądź co bądź to ich obecni i przyszli sąsiedzi. Po drugie, badacze pragnęli przede wszystkim dowiedzieć się jak najwięcej o „nowych” imigrantach, a zatem tych, którzy przyjechali po 2004 roku. Dlatego z badania wyłączono „starą” imigrację, przybyłą do Niderlandów dużo wcześniej i często z innych powodów. Podsumowując, raport SCP to opowieść o Polakach, którzy w Holandii są od niedawna, ale przyjazd potraktowali poważnie i wiążą z nim nadzieje na przyszłość. I to wcale nie taka mała grupa, bo 40 tysięcy osób – ponad jedna czwarta wszystkich Polaków w Niderlandach.
Ilu z nich zamierza zostać w Holandii na stałe? Ilu ma problemy ze znalezieniem pracy? Co myślą o Holendrach i czy chcą się z nimi integrować? Czy mówią po niderlandzku? Dlaczego właściwie przyjechali do Holandii? Na te pytania odpowiemy w kolejnych częściach artykułu. Przedstawimy tam konkretne dane, omówimy niepokojące problemy i wskażemy na największe szanse. Wszystko po to, by się lepiej zrozumieć. Bo tylko dobrze znając swoją sytuację, jesteśmy w stanie wyciągnąć odpowiednie wnioski – i poprawić swoją pozycję oraz reputację w Holandii.
10.10.2011 Łukasz Koterba, Niedziela.NL
< Poprzednia | Następna > |
---|
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Komentarze
Ludzie sami robicie z siebie jakies niedojdy zyciowe a potem sie dziwicie , ze was tak postrzegaja...
zacznijcie wreszcie robic cos wiecej niz narzekac i upijac sie w kazdy weekend
a potem wylewac swoje zale jaka to holandia straszna i jak trudno tu zyc...
a skoro tak trudno to dlaczego nie wracacie? prawdopodobnie w Polsc pomimo znajomosci jezyka poza kupieniem piwa nic wam sie nie udaje...
no tak tutaj mozna zwalic brak inteligencji na brak jezyka, przepisow itp...wiec to zawsze jakies usprawiedliwienie swojej nieudolnosci zyciowej.
rany- jak czytam i slysze czasem to biadolenie na wszystko.... tylko nie na siebie... kazdy z nas przyjechal tu w nadzieji na lepsze zycie i poczatki kazdego z nas byly trudne... ale wielu zyje bez narzekania na wszystko i jakos radza sobie, ale wielu jak widze woli biadolic z kolejna puszka taniego piwa w rece
i wlasnie o to chodzi...
sa tacy, ktorzy potrafia zalatwic niby nieosiagalne sprawy, ale sa i tacy, ktorzy....
niech mi nikt nie mowi, ze nie mozna- mozna trzeba tylko chciec, miec motywacje, trzeb miec cel.. do ktorego sie dazy... a takie biedowanie tutaj niczym sie nie rozni od biedowania w Polsce wiec po co siedziec w obcym kraju?
wiem ze wielu mnie potepi- ale ja osobiscie przyjechalam tutaj by sobie polepszyc zycie i na szczescie udaje mi sie - ale nie narzekam na wszystko dookola, zacznijcie wiec moze od samych siebie a potem dopiro obrzucajcie blotem wszystkich i wszystko bo to nie oni sa winni, ze wam w zyciu sie nie uklada...
pozdrawiam wszystkich tych, ktorzy maja cele i daza do nich nie czekajac az mannna spadnie z nieba
a mnie sie wydaje ze to nie ma znaczenia z jakiego miasta, i kiedy sie tu ptzyjechalo- wwiele zalezy od tzw. przebojowosci- zreszta ja zawsze dzielilam ludzi na ... w sumie dwie grupy- ktorzy pchaja sie sami do gory i ci. ktorych trzeba pchac.
aalw w sumie doszla jeszcze jedna stale narzekajaca, ale trez nic nie robiaca by cos zmienic.
jednym starczy od wielu lat tea sama praca np. na szklarni a drugim to bedzie malo i beda robili cos wiecej by isc do przod... cdn...
Po pierwsze wydajesz się jedną z grupy Polaków, którzy ciągle narzekaja na to jak dyskryminują nas holendrzy po czym jak robią coś dla nas w dobrej wierze znowu źle. Tak źle tak też nie dobrze. A może powiesz czego byś chciał... Rząd chce by polskim robotnikom, szczególnie sezonowym nie zabrakło ani ciepłej wody, ani dachu nad głową. A jeśli chodzi o to, że chciałbyś byśmy bez problemu wynajmowali mieszkania no to cóż... niestety, ale prawda jest taka, że nawet holender ma z tym problem, my podwójny przez naszą opinię. PO drugie, skoro w Anglii jest lepiej to po prostu zmień kraj.
Nie srajmy na rękę która nas karmi!
Kazdy pracodawca powinien zameldowac swojego pracownika tymczasowego, chodzi o agencje pracy, ale nie robia tego, bo twedy latwiej jest pozbyc sie pracownika, ktoremu tez nie wyplaci wtedy naleznych wynagrodzen i dodatkow. Ale...mozna samemu isc do Belastingdienst w danej miejscowosci i pokazac Salaris/Loonstrook, czyli specyfikacje wynagrodzenia za prace i oni doradza co zrobic w sprawie meldunku. Mozna sie porozumiec w j. ang, j.niemieckim, albo poprosic zaprzyjaznionego Polaka czy Holendra o pojscie razem i tlumaczenie.
Całkowicie się z Tobą zgadzam.Tez kosztowało mnie to duzo wyrzeczen,by umiec się porozumiec itp.A jak ktoś nic z siebie nie dał,a teraz tylko woła ,,POMÓŻ,,za frik ,jeszcze cie pózniej obmówi.
W koncu kazdy jest tu dobrowolnie,nie na jakims zesłaniu,a moze uciekł z Polski przed wojną?
LUDZIE z katolickiego kraju,nawet ksiadz ,,za dziekuje ,,się nie pomodli.
Ja pomagałam,ale nie kiedy bokiem mi to wyszło.Tez na poczatku wiecej szukałam,płaciłam i to chyba normalne.W koncu to czyjs czas.Wstyd ,by mi było kogos wykorzystac tak za frik.
dobre:)
W londynie za "pomóż" 40 Funtów krzyczą:) ty możesz dać zniżkę i krzyczeć 50 EUR. :) Czas to pieniądz a wiedza skarb.
pozdro !!
popieram znam takich co siedza tu cale lata i nie nauczyli sie ni wzab i takich co im sie zdaje ze rozumieja