[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
Plan jest zazwyczaj taki: wyjechać do Holandii na kilka miesięcy, pracować 40-50 godz. (lub więcej) tygodniowo, dużo zarobić, mało wydać i wrócić do kraju z pełnym portfelem. Holenderskie agencje pracy, werbujące Polaków w kraju do pracy za granicą, przekonują, że to możliwe. Jednak coraz więcej Polaków, zamiast na pobycie w Holandii zarobić, dopłaca do tego interesu. Jak to możliwe?
Alarmujący reportaż na ten temat wyemitował program informacyjny NOS holenderskiej telewizji publicznej. Agencje pracy nadal sprowadzają tysiące Polaków do Holandii, obiecując im wiele godzin pracy, ale kiedy robotnicy znajdą się już w kraju tulipanów, rzeczywistość okazuje się inna. Pracy nie ma, albo jest jej bardzo mało. A płacić trzeba: za mieszkanie, za ubezpieczenie, plus oczywiście wydatki na życie.
Dziennikarze NOS opisują sytuację jednej z Polek, ściągniętej przez agencję pracy do Holandii. Kobieta przepracowała w ubiegłym miesiącu jedynie 16 godzin. Zarobek netto: 128 euro. Po odliczeniu wszelkich kosztów: minus 13 euro. MINUS! Czyli zamiast zarobić, Polka straciła – i to dużo więcej niż 13 euro, bo jeszcze trzeba coś jeść i jakoś się utrzymać.
Po co jednak agencje pracy ściągają do Holandii tylu Polaków? Odpowiedź jest prosta: nigdy nie wiadomo, kiedy będą się oni mogli przydać. Agencja, która w danej chwili nie ma żadnych wielkich zamówień na siłę roboczą, w każdej chwili może otrzymać duże zlecenie. Wtedy wszyscy trzymani „w rezerwie” Polacy znów staną się przydatni.
A jeśli zlecenie się nie pojawi? No cóż, to problem Polaków. Za mieszkanie i ubezpieczenie muszą zapłacić. Często z własnej kieszeni – Czterdzieści godzin pracy, obiecano tej parze z Polski, ale w minionych miesiącach pracowali co najwyżej dziesięć godzin tygodniowo – opisują dziennikarze NOS historię pary młodych Polaków, którzy przyjechali do pracy w Holandii.
- Niestety musieliśmy dopłacić pieniądze z mojego konta bankowego i dokładać tutaj do życia zamiast zarobić – tłumaczy oszukany przez agencję pracy chłopak z Polski – Tak samo rodzice musieli nam pomóc i przesyłali nam pieniądze na jedzenie, bo nie mieliśmy nic – dodaje dziewczyna.
Również Elżbieta Rodenburg, prowadząco biuro doradcze Polrada, potwierdza, że w ostatnim czasie sytuacje takie coraz częściej się zdarzają. Także związek zawodowy FNV Bondgenoten oraz holenderskie ministerstwo spraw społecznych informują, że coraz częściej zgłaszają się do nich Polacy, skarżący się na tego typu praktyki.
Reportaż NOS (film i tekst) znajdziemy tutaj: http://nos.nl/artikel/360050-standbypolen-zijn-vaak-duur-uit.html
ŁK, Niedziela.NL
KOMENTARZ
Płać za to, że cię wykorzystujemy
- Masz godziny? – Czy w tej firmie są dobre godziny? – Kiepski tydzień, mało godzin… - każdy, kto kiedykolwiek pracował w Holandii za pośrednictwem agencji pracy zna tego typu dyskusje. Większość z nas przyjeżdża do Holandii nie po to, by bezczynnie siedzieć w ciasnym pokoju i jeszcze za to dopłacać, ale żeby zarobić. To zrozumiałe. Podobnie jak zrozumiałe jest to, że agencje pracy zarabiają na tym, że dostają zlecenie od przedsiębiorców i wysyłają do nich tylu pracowników, ilu sobie przedsiębiorca zażyczy.
Najnowsze informacje o coraz większej ilości polskich imigrantów trzymanych „w rezerwie”, pokazują jednak, że agencje – i tak już zarabiające grube miliony na samym pośredniczeniu pomiędzy zleceniodawcą a pracownikiem – znalazły sobie kolejne dodatkowe źródło zarobku. Kiedyś nieuczciwi pośrednicy nie wypłacali płacy minimalnej, później przerzucili się na zawyżanie czynszów, absurdalne opłaty za korzystanie z rowerów czy wlepianie astronomicznych „kar” za wyssane z palca przewinienia. Teraz przyszedł czas, w którym imigranta nie oszukuje się poprzez płacenie mu za mało, ale poprzez zmuszanie go do tego… by jeszcze sam agencji dopłacił!
Agencje, które powynajmowały na długie okresy domki, pola kempingowe czy stare klasztory, by tam zakwaterować pracowników z Polski, nie chcą, by miejsca noclegowe stałe puste. Nawet jeśli wiedzą, że aktualnie nie potrzeba im wielu rąk do pracy, wolą ściągnąć imigrantów i „trzymać ich w rezerwie”. Ma to dla nich dwie zalety. Po pierwsze, imigranci muszą zapłacić czynsz, więc agencji zwracają się (z nawiązką) koszty wynajmu, które sama musiałaby ponieść, gdyby nie zapełniła miejsc noclegowych. Po drugie, jeśli agencja dostanie już jakieś duże zlecenie, ma w zanadrzu wielu wygłodniałych pracy robotników, których od razu może wysłać do pracy.
Świetny interes. Oczywiście – dla samych agencji. Dla pracowników to z kolei nowa forma wyzysku. Cynizm niektórych pośredników pracy nie zna granic: najpierw obiecać pełnym dobrej woli i gotowości do ciężkiej pracy Polakom pewne zatrudnienie, następnie podstępnie podsunąć im kontrakty, w których niczego się nie gwarantuje, a później przetrzymywać ich w nieskończoność bez zajęcia i wysysać z nich lub ich rodzin w Polsce ostatnie grosze! Za co? Za przywilej czekania w niepokoju i kiepskich warunkach na zbawienne słowa: weź się pakuj, za piętnaście minut masz być na parkingu, jedziesz na nockę do sortowni śmieci!
Cyniczna jest również reakcja niektórych holenderskich mediów. Dziennik AD tekst na temat tego zjawiska zatytułował „Wielu bezrobotnych Polaków w Holandii”. Czytelnik, który rzuci okiem jedynie na tytuł, od razu pomyśli: no proszę, ci Polacy to jednak pasożyty, przyjeżdżają specjalnie do Holandii, mimo że nie ma tu dla nich pracy i od razu pewnie chcą dostać bezrobotne. A my za to płacimy!
W tekście pod tym tytułem znajdziemy co prawda krótkie wyjaśnienie, ale nie wszyscy czytają do końca. Dzięki temu holenderscy politycy czy prawicowi populiści nie mają później problemów z rzucaniem argumentów: patrzcie, ilu Polaków siedzi w Holandii bez pracy! Tak, to prawda, że wielu nie ma zajęcia. Ale winę ponoszą za to nie oni sami – wręcz przeciwnie, przed wyjazdem do Holandii obiecano im wiele godzin pracy – ale właśnie holenderskie agencje pracy prowadzone przez holenderskich właścicieli, kontrolowane przez holenderskie inspekcje pracy i działające zgodnie z holenderskim prawem.
Polaków nie tylko się oszukuje (niespełnione obietnice wielu godzin pracy), wykorzystuje (dopłacanie za sam „przywilej” pobytu w Holandii i czekania w ciasnym, wieloosobowym pokoju na pracę), ale i demonizuje: patrzcie, co za lenie, przyjeżdżają sobie do Holandii i siedzą w domu bez zajęcia!
ŁK, Niedziela.NL
< Poprzednia | Następna > |
---|
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Komentarze
złodzieje i oszuści
stabilizacja czego oszustwa to na pewno jest stabilne
dokładnie!duza agencja, wiadomo ze nie padniei nie zniknie z nasza kasa kasa zawsze sie zgadza
eee tam, ludzie pracują z otto po kilka razy i są zadowoleni. a przy okazji jak pracujesz z otto masz ubezpieczenie, wiec jak cos by sie stalo mozesz korzystac np z lekarza. na moje otto stara sie zeby pracownicy byli zadowoleni. ja jestem