[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
1,900 euro – tyle średnio zaległych pensji powinni wypłacić właściciele Beijer Logistics, holenderskiej firmy transportowej, swoim polskim kierowcom. Ale nie wypłacili. Firma ogłosiła bankructwo, a Polacy zostali na lodzie. Od poniedziałku (9.01) polscy kierowcy protestują przed siedzibą firmy.
Według holenderskiego związku zawodowego FNV Bondgenoten firmę Beijer Logistics z Duiven (niedaleko Arhnem) oskarżyć można o wyzysk. Przed siedzibę firmy przyszło trzydziestu polskich kierowców, będących ofiarami nieuczciwych praktyk Beijer Locistics. Wściekli pracownicy domagali się informacji na temat finansowej sytuacji przedsiębiorstwa, szczegółowych wyjaśnień oraz przede wszystkim wypłaty zaległych płac. Średnio 1,900 euro na głowę, informuje dziennik „Telegraaf”.
- Przejechaliśmy wszyscy więcej niż tysiąc kilometrów, a teraz tak się nas spławia – skarżył się jeden z kierowców, Tomasz Pieniak, widząc brak reakcji ze strony szefostwa upadłej firmy na postulaty protestujących – Tak przecież nie można? Jeden z nas zapłacił jeszcze z własnej kieszeni 130 euro kosztów naprawy. Inni z własnej kieszeni płacili za benzynę, czasami nawet po 200 euro.
A teraz okazało się, że firma ogłosiła bankructwo. I polscy kierowcy nadal czekają na zaległe wypłaty i zwrot poniesionych kosztów.
- Przed świętami uścisnęli nam jeszcze dłoń i powiedzieli: do zobaczenia w przyszłym roku. Przecież już wtedy musieli wiedzieć o problemach? – „Telegraaf” cytuje innego z Polaków, Stanisława Drozda.
Sytuacja prawna jest jednak skomplikowana. Szefostwo Beijer Logistics sprytnie skonstruowało umowy z kierowcami i strukturę firmy. Polacy nie znajdują się na liście płac firmy z siedzibą w Duiven, ale oficjalnie zatrudnieni byli przez spółkę-córkę, podlegającą polskiemu prawo. Powód takich kombinacji był prosty. Dzięki temu można było pracującym w Holandii kierowcom nie płacić według holenderskich norm. Ale zgodnie z polskimi. Czyli dużo, dużo mniej. Mimo że faktycznie pracowali w Holandii. Głównym rozgrywającym w córce-spółce był Sjaak Beijer – jednocześnie właściciel spółki-matki, Beijer Logistics.
Czy to jednak uczciwe? Nie, stwierdził już kilka miesięcy temu sąd. Chodziło wówczas o inną firmę przewozową, Mooij Oost Europa Service z Milsbeek w Limburgii. Przedsiębiorstwo to stosowało ten sam „trik”, co Beijer Logistics: kierowcy pracujący faktycznie dla holenderskiej firmy i na terenie Holandii oficjalnie zatrudnieni byli w polskiej spółce-córce należącej do holenderskiego właściciela. Wszystko po to, by mniej im płacić.
Sąd uznał wówczas, że to nielegalne. Adwokat Mooija odwołał się od wyroku i sprawa wciąż czeka na ostateczne rozstrzygnięcie w wyższej instancji.
Poniżej komentarz.
KOMENTARZ
Polacy to nie Holendrzy, nie trzeba im płacić i respektować ich praw
O sprawie Mooija pisaliśmy w Niedzieli.nl kilka miesięcy temu (nr 338 z 14 sierpnia 2011 r., strona 11, dostępne też on-line: http://www.niedziela.nl/archiwum/eniedziela_338.pdf).
Tekst „Sąd: Płacić Polakom tak jak Holendrom”, zakończyliśmy wówczas optymistycznie słowami Henriego Janssena ze związku zawodowego FNV Bondgenoten: „Według niego istnieje jeszcze wiele innych holenderskich firm, w których stosuje się podobne metody – Dużo firm jest porównywalnych z firmą z Milsbeek. Od teraz muszą one zatem płacić szoferom zgodnie z holenderskimi przepisami, dotyczącymi zasad pracy – powiedział Janssen”.
Dziś widać, że nadzieje Janssena były nieco na wyrost. Praktyki stosowane przez sprytnych holenderskich właścicieli firm transportowych, chcących bogacić się kosztem polskich kierowców, unikając stosowania wobec nich holenderskich przepisów prawa pracy, nie zniknęły. Potwierdza to przykład Beijer Logistics.
Częściowo stało się tak dzięki adwokatowi Mooijsa, Hanowi Vallenduukowi. Odwołał się on wówczas od wyroku i sprawa do dziś czeka na ostateczne rozstrzygnięcie sądu.
Co ciekawe, ten sam prawnik, Han Vallenduuk, który wówczas bronił Mooijsa, jest obecnie adwokatem… Sjaaka Beijera. Czyli kolejnego holenderskiego właściciela firmy transportowej, stosującego sprytną konstrukcję prawną, mającą na celu uniknięcie płacenia polskim kierowcom zgodnie z holenderskimi zasadami.
Żeby jeszcze było zabawniej, to właśnie w wyroku sądu sprzed kilku miesięcy adwokat widzi jedną z przyczyn bankructwa Beijer Logistics. Argumentacja jest mniej więcej taka: zatrudnianie polskich kierowców poprzez spółkę-córkę przynosiło zyski, ale po wyroku sądu kwestionującym dopuszczalność takiej konstrukcji, właściciel Beijer Logistics musi się zacząć liczyć z tym, że długo już taki „trik” nie będzie możliwy.
Upraszczając: Skoro dalej nie będzie można oszukiwać i wyzyskiwać ludzi, to zbieram zabawki, ogłaszam bankructwo i niech się teraz sami martwią. Skoro ich koledzy byli tacy mądrzy, by walczyć o swe prawa w sądzie, to wolę zamknąć interes niż traktować ich jak pełnoprawnych pracowników na terenie Holandii.
Brzmi to dosyć mocno, ale filozofię działania szefostwa Beijer Logistics tak można streścić: ponieważ chcieliście Polacy zarabiać tak jak Holendrzy, to ja ogłoszę bankructwo i nic nie zarobicie, nawet zaległych pensji nie dostaniecie.
Tekst w „Telegraaf” kończy się jeszcze jedną ciekawą „refleksją” adwokata szefa upadłej firmy z Duiven: „Vallenduuk uważa poza tym za dziwne, że ta grupa [ok. 30 polskich kierowców – Ł.K.] jednak przyjechała do Holandii, gdyż poinformowano ich już w piątek [o sytuacji] i zaoferowano im wówczas inną pracę”.
Rzeczywiście, dziwne: ludzie, którym nie zapłacono 1,900 euro, upominają się o swoje pieniądze i prawa. Przecież powinni siedzieć cicho w Polsce i się cieszyć, że spotkał ich zaszczyt pracy dla holenderskiego przewoźnika. A zaległe pensje? Mogą sobie przecież znaleźć inną pracę.
ŁK, Niedziela.NL
< Poprzednia | Następna > |
---|
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Komentarze
Mimo znajomości jezyka ciężko mi znalesc nowa prace bo chciałbym robic cos więcej niż praca w polu lub w zakładzie mięsnym lub stać przy linii produkcyjnej.
Po 5 latach odechciewa się wszystkiego.. Jak ma ktoś swoje zdanie i honor i chce normalnie tu zarabiać i tu zyc jezdzic na tablicach NL itd.. To nie jest tak kolorowo..!!
Ogolnie dostrzegłem jedno.. Holendrzy bardzo miały i uprzejmy narod super po prostu... Dopóki nie chodzi o pieniądze..!!
"op proef"czyli tzw. kontrakt zero godzin. Jezdzilem autem osobowym ponad 250 godzin miesięcznie płacili 7.50e netto za kazda godz. Fakt 2.000e miałem praktycznie zawsze i nonstop w pracy zero zycia. Jak się odezwałem to mnie zwolnili.. Jak poprosiłem o jakiś papier ze zostałem zwolniony to uslyszalem "Kur... za robote się weź a nie o zasiłku myślisz..!! Ale niestety,ale mowie po Hol..,Ang.. i Rosyjsku także wiedziałem gdzie się udac.
To jest swieta prawda. Niestety wiekszosc z naszych przybyszy nie zna jezyka i cieszy sie ze zarobi tygodniowo €250-300 przepracowujac 50-60 godzin. Ci ludzie nie maja kontaktu z holenderska rzeczywistoscia. Powtarzaja chora propagande ktora jest siana przez innych rodakow. No ale coz : Kazdy jest kowalem swojego losu. Pzdr.
może był tańszy niż ten co zna język. W końcu na rozmowie się tez pytają o oczekiwane zarobki. Osobą która nie zna języka łatwiej się steruje i manipuluję, taka osoba nawet nie umie powiedzieć "nee nee, ik wil niet" ale zawsze powie "ja ja"- nie ważne czy rozumie czy nie zawsze powie "ja ja". Potem na tym forum wyraża żale jak mu to w Holandii jest żle.
Bedzie dla Polakow wkrotce jeszcze jeden problem znajomosc jezyka holenderskiego - bo juz zaklady nie chca przyjmowac nikogo bez znajomosci tego jezyka .
tak jest cieżko z opłatami nawet jak ma sie tzw "dużo" , ja płace 850 euro za poój z aneksem kuchenym i sypialnie w Leiden ...tu są takie ceny mieszkan , anie jakies tam salony przy "tureckim bazarze" czy na czerwonej z drugiej strony ulicy