Historia Holandii w pigułce

Holenderskie ciekawostki

fot. Shutterstock

Dziś Holandia wydaje się być spokojnym, uporządkowanym, stosunkowo bezpiecznym i pokojowo nastawionym krajem, jednak historia ziem, które tworzą Królestwo Niderlandów jest pełna wojen, krwawych bitew i wielkich tragedii. Poniżej historia Holandii w pigułce, a mówiąc dokładniej: w piętnastu ważnych (choć subiektywnie wybranych) datach.

69 r. – Powstanie Batawów
. Tak jak polska szlachta już od XI wieku lubiła powoływać się na swe „sarmackie korzenie”, tak i mieszkańcy ziem, które dziś są Holandią, w mniej więcej tym samym czasie powoływali się na podobnych przodków: odważnych, walecznych i miłujących wolność Batawów. Batawowie byli germańskim ludem, który w I wieku n.e. żył na terenie dzisiejszej Holandii. Tereny te były wówczas częścią Imperium Rzymskiego, największej potęgi ówczesnego świata. Pod wodzą Juliusza Cywilisa Batawowie sprzeciwili się Rzymianom i w 69 roku wybuchło powstanie. Początkowo Batawowie odnosili sukcesy, ale Rzym szybko wysłał na zbuntowane tereny dodatkowe siły i w ciągu roku powstanie upadło. Kiedy setki lat później młoda holenderska republika szukała inspirujących mitów założycielskich, mających udowodnić, że coś takiego jak „Holandia” czy „Holendrzy” istniało już na początku naszej ery, wybór padł właśnie na Batawów. Nawet Rembrandt uległ tej modzie i namalował obraz „Sprzysiężenie Batawów pod wodzą Juliusza Cywilisa”.

Około 1100 roku – pierwsze słowa napisane po niderlandzku. Po upadku Cesarstwa Rzymskiego ziemie dzisiejszej Holandii i Belgii znalazły się pod panowaniem Franków: najpierw dynastii Merowingów, potem Karolingów. Największy władca tej epoki, Karol Wielki, bywał często w Nijmegen, gdzie znajdował się jeden z jego (wielu) pałaców. O państwach narodowych takich jakie znamy dziś nie było jeszcze mowy: władza w Europie podzielona była pomiędzy dziesiątki księstw, hrabstw, biskupstw i dynastii. Stopniowo rosło znaczenie języków narodowych, które stawały się konkurencją dla łaciny. A własny język to, jak wiadomo, jeden z elementów tworzenia się tożsamości narodowej. Najstarszy tekst napisany po niderlandzku pochodzi z ok. 1100 roku i powstał w… angielskim Rochester. To tam pewien flamandzki mnich zapisał: „Hebban olla vogala nestas hagunnan hinase hic enda thu, wat unbidan we nu”. Nie brzmi to jak współczesny niderlandzki, ale i polszczyzna sprzed setek lat brzmi inaczej niż współczesny polski. Słowa te przetłumaczyć można jako: „Wszystkie ptaki uwiły już swoje gniazda, z wyjątkiem mnie i ciebie. Na co czekamy?” – co można interpretować w różnoraki sposób. W XI wieku po raz pierwszy użyto też określenia „Niderlandy” (obejmowały one tereny dzisiejszej Belgii i Holandii).    

1482 rok – koniec panowania burgundzkiego. Tak jak po Rzymianach przyszli Frankowie, tak po Merowingach i Karolinach – Burgundowie. Dynastii tej udało się zbudować solidne imperium, obejmujące dużą część Europy, w tym bogate niderlandzkie regiony: Brabancję i Flandrię. Doszło też do reform politycznych. W połowie XIV wieku Filip Burgundzki zezwolił np.  bogatym mieszkańcom Delft wybrać spośród siebie „mądrych mężów”, co można potraktować jako potwierdzenie znaczenia, jakie na terenach Niderlandów miało mieszczaństwo, które w kolejnych wiekach jeszcze bardziej urosło w siłę. Wraz ze śmiercią Marii Burgundzkiej w 1482 roku epoka burgundzkiego panowania w Niderlandach skończyła się, a tereny te – podobnie jak duża część Starego Kontynentu – przeszły w ręce Habsburgów, jednej z najpotężniejszych i najdłużej panujących dynastii w historii Europy.

1568-1648 r. – Wojna Osiemdziesięcioletnia i walka o niepodległość. To być może najważniejszy okres w dziejach Niderlandów. To wtedy narodziła się holenderska tożsamość narodowa, doszło do podziału na Niderlandy Północne (dzisiejsza Holandia) i Południowe (mniej więcej dzisiejsza Belgia), Holandia przeżywała swój Złoty Wiek, a protestantyzm stał się poważną konkurencją dla katolicyzmu. W 1555 roku na czele habsburskiego imperium stanął Filip II, fanatyczny katolik nieznoszący sprzeciwu, który kierował swym imperium z Hiszpanii. Ponieważ mieszkańcy terenów dzisiejszej Holandii przerzucili się w dużej mierze na protestantyzm i nie podobały im się drakońskie podatki nakładane przez Filipa II, doszło do buntu. Na czele zbuntowanych niderlandzkich prowincji stanął Wilhelm Orański, jeden z największych bohaterów narodowych w dziejach Holandii, symbol rodzącego się państwa i narodu (to dzięki niemu po dziś dzień kolorem Holandii jest pomarańczowy  – więcej: TUTAJ).  W 1584 roku Wilhelm, nazywany też Milczkiem, zginął w Delft z rąk zamachowca, ale to nie zatrzymało dążeń Holendrów do stworzenia własnego państwa. Wcześniej, w 1579 roku siedem prowincji na północy Niderlandów zawarły unie utrechcką, jednocząc się w walce z Hiszpanami i w obronie wolności religijnej, a niewiele później proklamowały w Hadze Republikę Zjednoczonych Prowincji, czyli de facto pierwsze państwo holenderskie. Walki, choć z długimi przerwami, trwały aż do zawarcia w 1648 roku traktatu westfalskiego, w którym uznano istnienie nowego państwa.

1602 rok – powstanie Kompanii Wschodnioindyjskiej. Rodząca się Republika Zjednoczonych Prowincji była nietypowym państwem: władza znajdowała się tutaj nie w rękach króla, książąt, hrabiów czy biskupów, ale w rękach bogatego mieszczaństwa, zarabiającego głównie na handlu. Ten kupiecki instynkt pchał Holendrów w świat i w 1602 roku założyli Kompanię Wschodnioindyjską (VOC), a w 1621 roku Kompanię Zachodnioindyjską (WIC). W kolonialno-handlowej konkurencji Holendrzy mieli poważnych rywali – Portugalczyków, Hiszpanów, Anglików – ale radzili sobie całkiem dobrze. Holenderscy żeglarze, kupcy, kolonizatorzy i żołnierze z VOC i WIC dotarli m.in. na tereny dzisiejszych: Indonezji, RPA, Brazylii, Surinamu, USA (np. Manhattanu, który ostatecznie trafił w ręce Anglików), przez wiele lat mieli też monopol na handel z Japonią. Pozostałością kolonialnej potęgi Holandii – zbudowanej nie tylko na sprycie i ciężkiej pracy, ale także na wyzysku niewolników i prześladowaniu tubylców – po dziś dzień jest karaibska część Królestwa Niderlandów (więcej o obecnej formie Królestwa Niderlandów: TUTAJ).   

1642 rok – „Straż Nocna” Rembrandta. W XVII wieku Holendrzy nie tylko po raz pierwszy uzyskali własne państwo, stworzyli kolonialną potęgę, modernizowali miasta, zakładali banki i umacniali władzę mieszczaństwa, ale także przeżywali Złoty Wiek („Gouden Eeuw”) w kulturze i nauce. Najsłynniejszym niderlandzkim artystą tej epoki był pochodzący z Lejdy, ale tworzący głównie w Amsterdamie, Rembrandt van Rijn. Jego najbardziej znanym dziełem jest ukończona w 1642 roku „Straż Nocna” (znana też jako „Wymarsz Strzelców”), znajdująca się obecnie w stołecznym Rijksmuseum, mieszczącym jeszcze tysiące innych eksponatów, świadczących o rozkwicie niderlandzkiej kultury pod koniec XVI i w pierwszej połowie XVII wieku. Innymi wielkimi holenderskimi malarzami tej epoki byli m.in. Johannes Vermeer, Frans Hals i Jan Steen. Holandia mogła się też poszczycić wielkimi filozofami (Spinoza, Grocjusz), naukowcami (Christiaan Huygens, Antoni Leeuwenhoek) i pisarzami (Joost van den Vondel, ten od popularnego amsterdamskiego parku TUTAJ, P.C. Hooft).

1795 rok – wkraczają Francuzi.
Wiek XVII był czasem rozkwitu młodej Republiki, wiek XVIII okresem jej powolnego słabnięcia. Holandia była zwyczajnie za mała i za słaba, by na morzach konkurować z Anglią, a na lądzie z Francją. Problemy zaczęły się już pod koniec XVII wieku, kiedy w 1672 roku (tzw. „rampjaar”, „katastrofalny rok”) Holandię zaatakowały jednocześnie trzy armie: francuska, angielska oraz biskupstw Kolonii i Münsteru. Wściekli Holendrzy zlinczowali wówczas w brutalny sposób braci de Wittów, którzy przez dwie dekady rządzili Republiką. Wnętrzności Johana i Cornelisa de Witta rozrzucono po całej Hadze, a dynastia Orańska znów odzyskała wpływy. Pomiędzy 1652 a 1784 rokiem doszło też do czterech wyniszczających wojen z Anglikami. W końcu osłabiona Republika, podobnie jak wiele innych państw w Europie, padła łupem Napoleona. W 1794 roku wojska francuskie wkroczyły do południowych Niderlandów, a rok później – do północnych.

1815 rok – Królestwo Zjednoczonych Niderlandów. Okres francuski trwał jedynie dwie dekady, ale diametralnie zmienił oblicze Holandii. Z Republiki, czyli dosyć luźnego związku prowincji, Holandia przekształciła się w scentralizowane państwo: najpierw w Republikę Batawską, potem Królestwo Holandii z Ludwikiem Napoleonem (bratem Napoleona Bonapartego) na czele. To wtedy też przeprowadzono wiele reform, tworząc podwaliny nowoczesnego systemu sądownictwa, edukacji i administracji państwowej. Wysokie podatki nakładane przez Francuzów, potrzebujących pieniędzy na kolejne wojny, miały jednak fatalne skutki dla holenderskiej gospodarki. Francuskie władanie w Holandii miało więc swoje plusy i minusy. W 1810 roku Holandia została nawet oficjalnie wcielona do Francji, ale stan taki nie trwał długo: po upadku Napoleona w 1813 roku także w Holandii doszło do wielkich zmian. Do Niderlandów powrócił przedstawiciel dynastii Orańskiej, a od marcu 1815 roku Holandia miała pierwszego holenderskiego króla – Wilhelma I. Tak jak wiele państw europejskich (np. Francja czy Polska) w biegu dziejów przekształciło się z królestw w republiki, tak Holendrzy poszli w odwrotnym kierunku: z republiki stali się królestwem. I tak jest po dziś dzień.

1830 rok – Belgia odłącza się od Królestwa.
Władzę po Francuzach przejął więc król Wilhelm I, który w prezencie od europejskich potęg otrzymał całkiem duże państwo: Królestwo Zjednoczonych Niderlandów, obejmujące tereny dzisiejszej Holandii i Belgii. Po upadku Napoleona jego europejscy przeciwnicy uznali, że Francja powinna od północy graniczyć z silnym krajem, stąd pomysł połączenia południowych i północnych Niderlandów w jeden twór. Napięcia pomiędzy katolickim, częściowo francuskojęzycznym południem a protestancką, niderlandzkojezyczną północą były jednak wielkie. W dodatku tworząc królestwo połączono zadłużenie obu części, więc południe musiało pomagać północy w spłacaniu olbrzymich długów. Wilhelm I, nazywany królem-przedsiębiorcą, gdyż mocno wspierał handel, rzemiosło i inwestycje w infrastrukturę (np. koleje, kanały, mosty, drogi), lekceważył niezadowolonych mieszkańców południa. W 1830 roku Belgowie się zbuntowali, a w 1831 roku Wilhelm I wysłał na południe wojska, które szybko rozprawiły się ze słabymi siłami belgijskimi. Belgia liczyć jednak mogła na polityczne wsparcie Francji i innych europejskich potęg, które nie chciały kolejnych wojen, więc północ Niderlandów musiała się pogodzić z rozpadem Zjednoczonego Królestwa. Oficjalnie Holendrzy zaakceptowali oderwanie się Belgii od Królestwa dopiero w 1839 roku.

1848 rok – król żegna się z pełnią władzy. „W ciągu 24 godzin z konserwatysty przekształciłem się w liberała”, miał podobno powiedzieć król Wilhelm II, który 13 marca 1848 roku zapowiedział radyklane zmiany w konstytucji. Król, obawiając się, że rewolucyjny duch ogarniający Europę dotrze również do Holandii, wolał nie czekać aż go przegonią i zgodził się, by znowelizowana konstytucja ograniczyła jego władzę, przesuwając ośrodek decyzyjny z pałacu do rządu i parlamentu. Dzięki temu Holandia stała się nowoczesną demokracją parlamentarną, choć oczywiście na pełne prawo wyborcze dla wszystkich dorosłych mieszkańców trzeba było jeszcze poczekać. Prace nad nową, liberalną wersją konsytuacji nadzorował Johan Rudolph Thorbecke, przywódca holenderskich liberałów i jeden z najwybitniejszych holenderskich polityków (trzykrotnie zostawał premierem).  

1917 rok – „Pacyfikacja”.
Na przełomie XIX i XX wieku w Holandii doszło do zjawiska nazywanego „filaryzacją”. Społeczeństwo podzieliło się na cztery duże grupy (czyli „filary”): katolików, protestantów, liberałów i socjalistów. Każda z tych grup miała swoje partie polityczne, szkoły, media czy nawet kluby sportowe. Kontakty pomiędzy członkami poszczególnych grup były niewielkie, podobnie jak mieszane małżeństwa. Ponieważ grupy te wzajemnie szanowały swoją niezależność, w kraju panował relatywny spokój, ale społeczeństwo było jednocześnie mocno podzielone. Jedną ze spraw, dzielących Holendrów, była kwestia powszechnego prawa wyborczego. Socjaliści domagali się wprowadzenia tego prawa, co nie podobało się katolikom i protestantom. Katolicy i protestanci chcieli z kolei, by budżet państwa finansował nie tylko szkoły publiczne, ale i te prowadzone przez społeczność katolicką lub protestancką. W 1917 roku zawarto w tej sprawie wielki kompromis polityczny: aby zadowolić socjalistów, wprowadzono prawo wyborcze dla wszystkich mężczyzn w wieku co najmniej 23 lat, a żeby zadowolić protestantów i katolików umożliwiono finansowanie ich szkół przez państwo. Ten ważny kompromis polityczny nazwano „pacyfikacją”, a jego architektem był ówczesny liberalny premier Cort van der Linden. Ze względu na wielkie rozdrobnienie polityczne holenderska polityka po dziś dzień charakteryzuje się dużą skłonnością do kompromisu (choć zawsze poprzedzonego długimi dyskusjami i negocjacjami).

14 maja 1940 roku – Rotterdam w gruzach, Niemcy wkraczają do Holandii.
Pierwsza wojna światowa ominęła Holandię, w przypadku drugiej Holendrzy nie mieli już tyle szczęścia. Hitler zaatakował Holandię 10 maja 1940 roku, a kiedy 14 maja niemieckie bomby zniszczyły historyczne centrum Rotterdamu, Holendrzy szybko skapitulowali. Rozpoczęła się okupacja. Niewielka część społeczeństwa aktywnie działała w podziemiu i próbowała pomóc wywożonym żydom, inna niewielka część aktywnie wspierała okupanta (np. członkowie narodowosocjalistycznej partii NSB), zaś „milcząca większość” zwyczajnie próbowała przetrwać ten trudny czas. W trakcie drugiej wojny światowej zginęło ok. 220.000 mieszkańców Holandii (w tym 90.000 żydów). W porównaniu z innymi krajami Europy Zachodniej odsetek żydów, którzy nie przetrwali wojny, był w Holandii bardzo wysoki. Do dziś trwają dyskusje, co było tego przyczyną. Czy skrupulatni holenderscy urzędnicy bojąc się o własne życie zbyt gorliwie pomagali Niemcom w lokalizowaniu i wywożeniu żydów? A może wynikało to po prostu z faktu, że w gęsto zaludnionej Holandii żydom było o wiele trudniej ukryć się na jakiejś głębokiej prowincji? Niemiecka okupacja zakończyła się 5 maja 1945 roku (Bevrijdingsdag, Dzień Wyzwolenia, święto narodowe), a w walkach o wyzwolenie Holandii brali też udział polscy żołnierze.

1949 rok – niepodległość Indonezji, Królestwo Niderlandów dużo mniejsze. Zniszczenia wojenne były w Holandii duże, więc Holendrzy szybko zabrali się do odbudowy kraju (w czym pomógł im też Plan Marshalla). Już w kilka lat po wojnie można było mówić o prawdziwym boomie gospodarczym i początkach opiekuńczego państwa dobrobytu. Socjaldemokratyczny rząd Willema Dreesa wprowadził szereg socjalnych reform, wprowadzając m.in. emeryturę państwową AOW (istniejącą do dzisiaj, więcej: TUTAJ). Holandia stała się członkiem NATO i Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali (która przekształciła się później w UE), a w latach sześćdziesiątych rozpędzonej holenderskiej gospodarce tak bardzo brakowało rąk do pracy, że zaczęto sprowadzać imigrantów zarobkowych z Turcji i Maroka (którzy mieli być imigrantami czasowymi, ale większość została na stałe). Powojenny okres naznaczony był jednak i pewną traumą. Holandia utraciła „Indie Wschodnie”, czyli  kolonie na terenach dzisiejszej Indonezji. Ku zdziwieniu i oburzeniu społeczności międzynarodowej Holendrzy brutalnie zwalczali indonezyjskich nacjonalistów, organizując w powojennych latach tzw. „akcje policyjne” (które de facto były brutalnymi wojnami). Dekolonizacji zatrzymać się nie dało i w 1949 roku Holandia musiała uznać niepodległość Indonezji. Tym samym Królestwo Niderlandów utraciło zdecydowaną większość swego terytorium. W 1975 roku na drugim końcu świata od Holandii odłączył się również Surinam (po czym prawie jedna trzecia Surinamczyków zdecydowała się opuścić swoją niepodległą ojczyznę i osiedliła się u byłego kolonizatora, czyli w Holandii). Inną powojenną traumą była powódź stulecia z 1953 roku (więcej: TUTAJ).

1982 rok – porozumienie z Wassenaar. Dlaczego w Holandii, inaczej niż na przykład we Francji, tak rzadko dochodzi do masowych strajków? W zrozumieniu tego fenomenu pomoc może pewne z pozoru mało spektakularne wydarzenie z 1982 roku. Od połowy lat siedemdziesiątych Holandia zmagała się z marazmem gospodarczym, spowodowanym m.in. światowym kryzysem naftowym. Bezrobocie było wysokie, a dług państwowy gigantyczny. Liderzy związków zawodowych oraz organizacji pracodawców spotkali się w Wassenaar i zawarli historyczne porozumienie. Związkowcy zgodzili się na obniżki płac w zamian za zwiększenie zatrudnienia. Zamiast protestować na ulicach, Holendrzy postawili na żmudne negocjacje i trudny kompromis. Zadziałało. Lata osiemdziesiąte z gospodarczego punktu widzenia nadal były trudne, ale sprawy zmierzały w dobrym kierunku. Tak jak pacyfikacja z 1917 roku, tak porozumienie z Wassenaar z 1982 roku było przykładem na to, że w dłuższej perspektywie kompromis wychodzi na dobre wszystkim stronom. Na określenie tej pragmatycznej holenderskiej skłonności do kompromisu często używa się wyrażenia „model polderowy” (poldermodel).

2004 rok – zabójstwo Theo van Gogha. Przełom XX i XXI wieku był w Holandii czasem wielu zmian. Socjaldemokratyczno-liberalny rząd Wima Koka zalegalizował małżeństwa tej samej płci i eutanazję, co umocniło wizerunek Holandii jako bardzo postępowego, liberalnego kraju (także już wcześniejsza polityka tolerancji wobec coffeeshopów była tego przejawem). Kok, który jako lider związkowy negocjował porozumienie z Wassenaar zbierał też owoce tego kompromisu: holenderska gospodarka miała się dużo lepiej, a w 2002 roku Holandia wraz z 11 innymi krajami UE wprowadziła euro (co oznaczało koniec guldena). Dochodziło jednak i do tragicznych wydarzeń. Na początku XXI wieku Holandia posypała głowę popiołem za to, że jej żołnierze nie zapobiegli masakrze w Srebrenicy w 1995 roku. W 2002 roku z rąk radykalnego działacza ruchu ekologicznego ginie Pim Fortuyn, popularny publicysta i polityk, który był jedną z pierwszych osób publicznych w Holandii, krytykujących głośno islam. Pierwszy od dawna mord polityczny wstrząsnął Holandią, tym bardziej, że świeżo założona partia Fortuyna mogła nawet wygrać wybory. Bez charyzmatycznego lidera ugrupowanie szybko się rozpadło, a miejsce Fortuyna jako głównego krytyka islamu zajął parę lat później Geert Wilders i jego PVV. W dwa latach po zabiciu Fortuyna, islamski fundamentalista zamordował w centrum Amsterdamu Theo van Gogha, prawnuka brata słynnego malarza Vincenta van Gogha. Theo van Gogh był kontrowersyjnym felietonistą i reżyserem, również krytycznym wobec islamu (choć nie tylko). Na początku XXI wieku debata na temat społeczeństwa multikulturowego wybuchła więc z pełnym impetem i właściwie trwa do dziś – obecny spór na temat tego, czy przyjmować uchodźców (a jeśli tak, to ilu i na jakich warunkach) jest kolejną odsłoną tej dyskusji.



19.06.2016 Niedziela.NL // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

Komentarze 

 
-1 #4 Mgła 2016-06-20 20:56
Cytuję Max:
"Dziś Holandia wydaje się być spokojnym, uporządkowanym, stosunkowo bezpiecznym i pokojowo nastawionym krajem"

Pokojowo z ktorej strony ?



Maxie....chyba tylko kaczki....
Cytuj
 
 
+2 #3 Prawda 2016-06-20 14:33
Fajny Artykuł i konkluzja na jego koniec..... Czy być nadal przesadnie tolerancyjnym dla dzikiej religii?? To Europa nie świątynie budowane w kierunku słońca. Ludzie nie popadajmy w przesadyzm, ale bądźmy czujni......
Cytuj
 
 
+9 #2 Grzesiek 2016-06-19 19:21
Fajny artykuł
Cytuj
 
 
+8 #1 Max 2016-06-19 18:00
"Dziś Holandia wydaje się być spokojnym, uporządkowanym, stosunkowo bezpiecznym i pokojowo nastawionym krajem"

Pokojowo z ktorej strony ?
Cytuj
 

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki