[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
- Ostatnie czego byśmy sobie życzyli to tego, by ofiar było jeszcze więcej – tak decyzję o wycofaniu holenderskiej misji, pracującej na miejscu katastrofy samolotu MH17, argumentował premier Holandii Mark Rutte.
- Kończymy na tę chwilę, ale nie kończymy w ogóle – dodał w środę 6 sierpnia szef holenderskiego rządu. Na zwołanej nagle konferencji prasowej Rutte zapowiedział wycofanie holenderskich żandarmów, policjantów i ekspertów z terenów na wschodzie Ukrainy. To tam 17 lipca rozbił się zestrzelony najprawdopodobniej przez prorosyjskich separatystów samolot pasażerski z 298 osobami na pokładzie, w tym z prawie dwustu obywatelami Holandii.
W pierwszych dniach po katastrofie Holandia ze względu na toczące się na wschodzie Ukrainy walki nie zdecydowała się na wysłanie na teren katastrofy wieloosobowej misji. Kiedy po długich negocjacjach z przedstawicielami obu stron – rządem ukraińskim i separatystami – oraz przy wsparciu społeczności międzynarodowej (specjalna rezolucja ONZ) wreszcie udało się wysłać na teren katastrofy liczną ekipę holenderskich, australijskich i malezyjskich ekspertów, ci początkowo nie byli wpuszczani na teren tragedii.
Również i ten problem po kilku dniach udało się rozwiązać i separatyści w końcu zaczęli wpuszczać ekspertów na tereny, na których rozegrał się dramat MH17. Jednocześnie armia ukraińska kontynuowała jednak ofensywę, a walki pomiędzy rządowymi wojskami i prorosyjskimi separatystami nasilały się. W niektórych relacjach z miejsca tragedii emitowanych przez holenderską telewizję, na tle pracujących ekspertów słychać było nawet odgłosy wybuchów i wystrzałów.
- W najbliższym czasie prowadzenie prac przez ekspertów nie będzie tam możliwe – stwierdził w końcu premier. To po prostu zbyt niebezpieczne, a sytuacja jest zbyt niestabilna, tłumaczył.
Dla rodzin ofiar to oczywiście przykra wiadomość. Najbliższym zależy na tym, by ciała i rzeczy osobiste ich ukochanych jak najszybciej wróciły do kraju, a nie leżały na odległych ukraińskich polach, na których toczą się krwawe walki.
Większość holenderskich komentatorów decyzję premiera przyjęła ze zrozumieniem. Sprowadzenie ciał jest ważne, ale najważniejsze jest to, by liczba ofiar się nie zwiększyła. Ze względu na zaostrzające się walki, ryzyko na jakie narażeni byli pracujący na miejscu eksperci i nieuzbrojeni przedstawiciele żandarmerii było zbyt wielkie.
Mimo, że eksperci pracowali na miejscu jedynie przez kilka dni, że udało im się znaleźć stosunkowo dużo fragmentów zwłok oraz przedmiotów należących do ofiar, informują holenderskie media.
W czwartek (7 sierpnia) wieczorem na lotnisku w Eindhoven wylądował samolot z odnalezionymi na Ukrainie przedmiotami. Znalazły się wśród nich m.in. walizki, aparaty fotograficzne, maskotki, paszporty i biżuteria – czytamy w dzienniku Trouw. Zostaną one wykorzystane w procesie identyfikacji ofiar oraz ewentualnie w późniejszym śledztwie, mającym wyjaśnić kto dokładnie odpowiada za doprowadzenia do śmierci prawie 300 osób.
W piątek (8.08) do Holandii przylecieć ma pierwsza grupa 135 holenderskich, australijskich i malezyjskich policjantów, żołnierzy i ekspertów, którzy pracowali na miejscu tragedii.
Na Ukrainie pozostać ma jedynie nieliczna grupka Holendrów, którzy z Charkowa mają obserwować sytuację. Jeśli w tej części Ukrainy zrobi się spokojniej – co jak na razie wydaje się mało prawdopodobne – wtedy wrócą oni na miejsce tragedii i wznowią prace.
Szanse na to, że w najbliższych dniach czy nawet tygodniach na wschodzie Ukrainy znów pojawi się liczna ekipa poszukiwawcza z Holandii czy Australii wydają się niewielkie. Holendrzy mają jednak nadzieję, że uda im się tam wrócić jeszcze przed końcem roku.
- Jeśli będzie tam bezpiecznie, jesteśmy gotowi do powrotu w najszybszym możliwym terminie – powiedział Pieter-Jaap Aalbersberg, szef niderlandzkiej misji poszukiwawczej na Ukrainie. – Mam nadzieję, że stanie się tak jeszcze przed początkiem zimy. Zimą będziemy mieć do czynienia z zupełnie inną sytuacją, na wschodzie Ukrainy temperatury spadają wtedy nawet do minus 25 stopni. To trochę utrudnia szukanie – dodał Aalbersberg.
Ł.K., Niedziela.NL
< Poprzednia | Następna > |
---|
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Praca
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Komentarze
To realizm a nie idealizm! Aby to zrozumieć trzeba być człowiekiem, który poza oczekiwaniami coś daje.
bujaj się idealisto!
ok, może i jest , ale ma zdrowe spojrzenie na rzeczywistość i coś mądrego i przemyślanego do powiedzenia.
DOEI!
szczerze mowiąc nigdy nie byl ...jak nie hitler to stalin później komuna , następnie reformy i pazerny pseudokapitalizm -kto się nie ogarnął ten egzystuje jak roślinka do dziś. I jego dzieci.Czyli 90% polskiego społeczeństwa.Teraz kryzys i co najgorze złodziej tUSK i jego kumple.
Jaki szacunek masz do siebie, taki oddajesz innym. Właśnie w tym tkwi problem, że gdy go brak to nie ma dialogu. Dziś występuje problem globalny, ale każdy ma prawo by wyrazić swoje zdanie.
Aczkolwiek są realistami( holendrzy) i doszliśmy do wniosku ,że ta wojna szybko i dobrze się nie skończy. Za tymi działaniami stoi zbyt wielka polityka . Na tą chwilę pozostaje nam czekać co zwojuje dyplomacja , bo premier Rute i jego świta się wkurzyła na ruskich , a za nimi stoi całe NATO. Sama UE nie jest w stanie za wiele zwojować ponieważ konsekwencje ekonomiczne są po OBYDWU stronach .
TA WCZORAJ POKAZAŁEM TWÓJ KOMENTARZ SWOIM SĄSIADOM HOLENDROM I OBYDWAJ TY I JA NABRALIŚMY SZACUNKU U NICH. ALE NIE O TO CHODZI . JA TO CO NAPISALEM I MÓWIĘ...PO PROSTU CZUJĘ.
Vandaag ben ik het hart van de families van de slachtoffers! STOP DE OORLOG!!!