[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
Jak wygląda życie polskich imigrantów w Holandii? Jakie przeżywają dramaty, w czym szukają pocieszenia, o czym marzą? Takie pytania postawił sobie pisarz i dramatur Grzegorz Bartos z Radomia, autor sztuki „Nadzy i martwi”. W miniony weekend sztukę można było zobaczyć w Hadze.
Święto wyzwolenia, obchodzone w Holandii 5 maja, to dzień, kiedy kwestie wolności i zniewolenia stają się tematem wielu dyskusji. Właśnie tego dnia uczestnicy dużej imprezy w centrum Hagi – pełnej koncertów, dyskusji, przedstawień – mogli udać się do haskiego teatru Theater aan het Spui, by zobaczyć co wolność i zniewolenie oznaczają w przypadku polskich imigrantów, mieszkających w Holandii.
I choć przygotowane przez amatorską polską grupę teatralną Angelus Hagenum przedstawienie w reżyserii Izabeli Pacholec dalekie było od profesjonalnej inscenizacji – aktorzy odczytywali swe kwestie z trzymanych w dłoniach tekstów, w role męskie wcieliły się kobiety, a niderlandzki szóstki aktorek nie zawsze był zrozumiały – to sztukę uznać należy za ważny głos w dyskusji na temat polskiej imigracji w Holandii.
Choć z pewnością nie jest to głos, z którym identyfikuje się większość polskich imigrantów w Holandii. Tak sztukę Bartosa opisano na stronie radiowej Trójki (w 2011 roku dramat został zrealizowany jako słuchowisko w ramach Teatru Polskiego Radia):
„Dramat ukazujący skrajną, patologiczną sytuację emigrantów zarobkowych z Polski. Grupa czterech mężczyzn, mieszkająca w warunkach przez siebie określanych jako "warunki dla obywateli trzeciej lub nawet czwartej kategorii", jest przykładem ludzi, którzy dla pieniędzy są w stanie dać się upodlić i zdegradować.
Ubóstwo mieszkaniowe, materialne jest jednak konsekwencją ubóstwa duchowego bohaterów, dla których jedyną rozrywką i urozmaiceniem ich nędznego życia jest alkohol i prostytutki. Nieznajomość języka, wynikająca z lenistwa i ignorancji oraz zupełny brak zainteresowania tym, co kraj ma do zaoferowania oprócz pieniędzy, powoduje, że życie bohaterów to ciągła wegetacja. Nawet praca, po którą rzekomo przyjechali nie jest dla nich wartością”.
Oglądając „Nagich i martwych” w haskim teatrze można było odnieść wrażenie, iż obraz „polskiego imigranta” zarysowany przez Bartosa pokrywa się w wyobrażeniem tych Holendrów, którzy w polskich imigrantach widzą jedynie zdegenerowanych, prymitywnych pijaków. Dramat Bartosa nie demaskuje stereotypów, ale jedynie je potwierdza.
Mocno zarysowane postaci bohaterów, żywy, brutalny język i sprawne poruszanie się autora na granicy komunizmu i tragizmu, pokazują, że autor „Nagich i martwych” zna się na dramaturgicznym rzemiośle. Sposób pokazania życia w „polskim hotelu robotniczym w Dordrechcie”, ze wszystkimi kliszami i stereotypami z tym związanymi (alkohol, zdrady, brak moralności, degeneracja, przekleństwa, kradzieże, itp.), pokazują z kolei, ze Bartosowi nie udało się wznieść ponad powierzchowne, stereotypowe wyobrażenie życia polskiego imigranta w Holandii.
„Pytaniem, które musi postawić sobie czytelnik, jest pytanie o możliwość powrotu do Polski – pisała o Nagich i martwych Beata Paszkowska na www.bookznami.pl – Być albo nie być tych ludzi to wrócić albo – skoczyć (z balkonu hotelowego na dziewiątym piętrze). Życie w hotelu jest „zawieszeniem”, stanem pośrednim między jednym a drugim, niewolą. To dramat o niemocy wyrwania się z tego piekła”.
Autor dramatu, Grzegorz Bartos, zadebiutował w 1996 roku opowiadaniem „Sen Tomasza Okrutny”, opublikowanym w czasopiśmie Brulion. Jest autorem kilku powieści („Czapki z głów”, „Anarchiści”, „Rozdział zamknięty”) oraz sztuk teatralnych, m.in. „Hazardziści” czy „Wszyscy jesteśmy grubasami”. Jego ostatnia sztuka, „Nadzy i martwi” właśnie, znalazła się w finale trzeciej edycji konkursu Gdyńska Nagroda Dramaturgiczna.
Sztuka Bartosa została przetłumaczona na niderlandzki przez Izabelę Pacholec i Dianę Grudzińską. Książeczkę z tekstem dramatu w języku polskim i niderlandzkim opublikowało wydawnictwo KANTOR KULTURA (Radom 2012).
Pełen tekst dramatu Bartosa (w języku polskim) znajdziemy tutaj:
http://raportfestival.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=62:grzegorz-bartos-qnadzy-i-martwiq&catid=7:lista-sztuk&Itemid=27
ŁK, Niedziela.NL
< Poprzednia | Następna > |
---|
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Komentarze
Juz Holendrzy na widok Polaka pierwsze pierwsze slowa to k----,k---- czyli nauka idzie do przodu.Jeszcze jedno jak komus wyskoczy slowo k---- nie znaczy ze sie po chamsku zachowuje.Ogladalas Polskie filmy wiekszosci slowa to k---- i k---- tak w Polsce wychowuja mlodziez i nie dziw sie ze gdzie zobaczysz Polaka czy Polke to co drugie slowo k----, to Panstwo wychowalo tych ludzi bo co mieli robic w malych miastach ani sportu ani kina a w kazdym sklepie alkochol ,brak pracy, brak perspektyw do zycia jedyna atrakcja to upijanie sie.Ci co przynosza wstyd napewno tego nie czytaja nie maja czasu,albo trzezwieja,albo maja to gdzies.Pisanie ze chamstwo,szumowiny wiecej przynosi szkody niz korzysci ktos to czyta i wykorzystuje robi sie nienawisc samych do siebie.Po takich komentarzach Polak o Polakach na widok swojego zaczyna sie odwracac myslac ze zaraz ktos mu wstydu przyniesie.Widac to juz wszedzie na glos Polski kazdy sie odwraca tylko zeby ktos sie do niego nie odezwal.
Chamem sie jest,albo nie.Nigdy odwrotnie.
Mylisz sie.Holender nigdy sie nie przyzwyczai do chamskiego zachowania Polaka .A wiec nie próbuj sasiadów przyzwyczajac, bo zle skonczysz, a potem zwalisz wine na cala Holandie, ze taka "nietolerancyjna".
Ja bym powiedzial ze to w genach pozostalo po przodkach ,picie i bluznierstwo.U nas k---- to jak u Holendrow dzien dobry.Tego nie da sie opanowac to samo wyskakuje narazie ich to drazni ale zbiegiem czasu sie do tego przyzwyczaja.