[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
W szkołach nie ma już obowiązkowych prac domowych. Nie oznacza to jednak, że nauczyciele nic już uczniom nie zadają. W zamian mają inne pomysły.
Odciążenie ucznia. To główny powód, dla którego Ministerstwo Edukacji wprowadziło przepisy znoszące prace domowe. Te zmiany – przypomnijmy – weszły w życie z początkiem kwietnia.
Ograniczenia, a nie całkowity zakaz
Teraz w klasach I-III nauczyciel nie zadaje uczniowi „pisemnych i praktycznych prac domowych do wykonania w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych”. Co do klas starszych, to prace domowe mogą być, ale nie obowiązkowe i bez ocen.
– Od początku byłem temu przeciwny. Faktycznie dzieci są takimi zadaniami mocno obciążone, ale całkowita likwidacja prac domowych nie jest dobrym rozwiązaniem – ocenia pan Paweł, rodzic dwóch córek uczących w szkole podstawowej.
Dodaje, że lepszym rozwiązaniem byłoby ograniczenie, ale nie całkowity zakaz.
Minął tydzień i…
Od wprowadzenia zmian minął tydzień. Jak teraz wygląda sytuacja z zadaniami domowymi?
– Nie mają nic zadawane – mówi nam pani Martyna, matka ucznia VII klasy szkoły podstawowej. I dodaje, że popołudnia jej dziecka wyglądają tak, że chłopak nic nie robi.
– Bo nie musi. Jeżeli nie ma jakiejś klasówki, to po prostu siedzi w telefonie – dodaje kobieta.
Ale nie w każdej szkole tak jest. Okazuje się, że nauczyciele znaleźli sposób, żeby coś zadać do domu i jednocześnie nie zadać.
Pan Paweł opowiada, jak to wygląda w II klasie, do której chodzi jego młodsza córka.
– Codziennie ma czytanki. To dozwolone – opisuje. I opowiada, że kilka dni temu jego córka wróciła ze szkoły i powiedziała, że pani nic już nie zadaje, bo „tak mówili w telewizji”.
– Ale nauczycielka dodała, że do każdego rodzica za pośrednictwem dziennika elektronicznego wyśle informacje o tym, co dziecko powinno poćwiczyć w domu. W naszym przypadku jest to dzielenie, zegar i czytanie – wylicza pan Paweł.
Wskazuje także zadania w ćwiczeniówce i podręczniku, które można wykonać. To nie jest przymus, ale wychowawczyni cieszy się taką sympatią i szacunkiem, że chyba żaden z rodziców nie „oleje” takiej prośby – uważa ojciec dwóch uczennic.W przypadku klasy IV, do której chodzi córka pani Moniki, system jest trochę inny.
– Na języku polskim córka otrzymuje zadania dla chętnych. Nie są oceniane, ale za poprawne wykonanie uczeń dostaje plusa. Za pięć plusów jest piątka – wyjaśnia.
I cieszy się z takiego rozwiązania. – Bo uczeń może w ten sposób podreperować swoje oceny, a jednocześnie nie jest do niczego zmuszany. Choć umówiłyśmy się z córką, że takie zadania dla chętnych będzie robiła. Chciałabym, żeby taki system był też na innych przedmiotach – dodaje pani Monika.
W szkole, a do domu
Co do wspomnianego ucznia z klasy VII, to nauczyciele wybrali inną drogę. Na początku lekcji nauczyciel matematyki mówi, jakie zadania zostaną wykonane na lekcji. Jest ich tak dużo, że nie starcza na nie 45 minut.
– Niezrobione zostają do domu. To nie jest praca domowa, tylko uzupełnienie braków z lekcji. I jest to obowiązkowe – podkreśla pani Martyna.
I dodaje, że czasami nauczyciel zaczyna uczniami zadanie, ale robi z niego tylko połowę przykładów.
– Potem przechodzą do kolejnego, a braki mają uzupełnić w domu – opisuje matka siódmoklasisty.
13.04.2024 Niedziela.NL // źródło: News4Media // fot. iStock
(sk)
< Poprzednia | Następna > |
---|
Polska: Adwokaci już zacierają ręce. Dużo więcej zapłacimy za poradę prawną |
Polska: Listy już przychodzą. Tym razem z podwyżkami opłat za mieszkanie |
Polska: W tych zawodach można najlepiej zarobić przed świętami |
Polska: Kowalski nie taki nasz. Chińczycy udają polskie sklepy |
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Komentarze