[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
Zarządzanie pandemią jest trudne, natomiast wydaje się, że minęło już tyle czasu, że powinniśmy nauczyć się jak to robić – mówił PAP dr hab. Piotr Rzymski. Dodał, że takie rozwiązania, jak paszporty covidowe, czy obowiązek szczepień w niektórych grupach, powinny obowiązywać już dawno.
"Zarządzanie pandemią jest bardzo trudne, natomiast wydaje się, że już minęło tyle czasu, że powinniśmy nauczyć się jak to robić. Chociażby doświadczenia z ub. roku powinny nas nauczyć, że najlepiej działają te metody, które wprowadzone zostają jeszcze zanim pojawi się istotny problem. Inaczej mówiąc, stosujemy profilaktykę i wyprzedzamy wydarzenia. To wymaga jednak wsłuchiwania się w głos nauki, przewidywania zdarzeń i dalekowzrocznego spojrzenia" – podkreślił w rozmowie z PAP ekspert w dziedzinie biologii medycznej i badań naukowych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu dr hab. n. med. Piotr Rzymski.
Dodał, że "dzisiaj, decydenci są bogatsi o doświadczenia poprzednich fal pandemii, więc należy oczekiwać, że będą swoimi decyzjami wyprzedzać pewne zdarzenia i zmniejszać skalę ich oddziaływania".
Rzymski wskazał, że obecnie potrzeba decyzji, które wynikają tylko i wyłącznie z aspektu zdrowotnego, a nie z "kalkulacji politycznych". "Niestety, polityka przesłania nam dzisiaj kwestie związane ze zdrowiem publicznym i można tylko nad tym ubolewać. Decyzje, które są teraz podejmowane, są przysłowiową +musztardą po obiedzie+. Rok temu również zignorowano ostrzeżenia ekspertów o fali jesiennej" – podkreślił.
Jak tłumaczył, modele matematyczne od dłuższego czasu pokazywały, że zbliżamy się do szczytu fali zakażeń, szczytu hospitalizacji i zgonów? „Ale zasadniczo problem tej fali nie pojawił się przecież tydzień temu, czy dwa – to zjawisko, które się rozwija na tyle długo, że trzeba było mu przeciwdziałać wcześniej. Skoro wiemy, że osoby zaszczepione mają mniejsze ryzyko zakażenia, że w ograniczony sposób roznoszą wirusa w populacji - to respektowanie i używanie certyfikatów covidowych po to, żeby sprawdzać, kto jaki status bezpieczeństwa prezentuje, powinno być już rutyną" - podkreślił.
Rzymski wskazał, że już od dłuższego czasu wydarzenia powinny być organizowane – na wzór rozwiązań stosowanych już obecnie za granicą - w taki sposób, by mogły w nich uczestniczyć tylko trzy grupy osób: osoby, które posiadają ważny certyfikat zaszczepienia przeciw COVID-19, osoby, które są ozdrowieńcami i mogą to wykazać, oraz osoby, które nie mogą lub nie chcą poddać się szczepieniu – ale w związku z tym przed danym wydarzeniem poddadzą się testowi na obecność koronawirusa.
"To nie jest przecież metoda, która kogoś dyskryminuje. Zamiast dzielić, szuka płaszczyzny wspólnej. Nie zaszczepiłeś się, nie przechorowałeś – zrób test, zrób to dla dobra innych. Wierzę w to, że osoby, które z różnych względów nie poddały się szczepieniom – nie chcą przecież świadomie przyczynić się do czyjegoś zakażenia czy śmierci. Dlatego myślę, że wykonanie testu nie powinno być dla nich problemem. Wówczas mielibyśmy na takim wydarzeniu towarzystwo w jakiś sposób wyselekcjonowane, nie tylko zaszczepione, ale któremu przyświeca jeden cel – dbania o zdrowie publiczne, o dobro wspólne. To by było najlepsze rozwiązanie i kompletnie nie rozumiem dlaczego to nie zostało wprowadzone o wiele wcześniej" – zaznaczył.
Odnosząc się do obowiązkowych szczepień przeciw COVID-19 ekspert wskazał, że gdyby takie rozwiązanie miało zostać wprowadzone w Polsce, to w jego opinii obowiązek ten powinien objąć tylko osoby dorosłe i być wprowadzany selektywnie i etapowo.
"Uważam, ze obowiązek szczepienia powinien objąć osoby, które z różnych przyczyn są bardziej narażone na zakażenie SARS-CoV-2 i jego konsekwencje, czy też osoby mogące mieć kontakt z ludźmi, którzy są przedstawicielami grup ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19. Moim zdaniem więc w pierwszej kolejności taki obowiązek powinien dotyczyć osób pracujących w służbie zdrowia, oraz wszystkich studentów uczelni medycznych na kierunkach medycznych, ponieważ oni też w ramach różnych zajęć klinicznych mają kontakt z pacjentami z grup podwyższonego ryzyka. Prawa pacjenta są nad prawami studenta" – tłumaczył.
Dodał, że w tym przypadku "to rozwiązanie powinno być wprowadzone od samego początku". "Środowisko medyczne w większości jest za tym rozwiązaniem, więc jego wprowadzenie nie byłoby żadną stratą polityczną dla tego, kto podejmie takie decyzje" - wskazał. Dodał, że wśród grup, w których warto by było rozważyć wprowadzenie takiego obowiązku, są także nauczyciele, a w dalszej kolejności pracownicy różnych służb, czy osoby pracujące w sektorach usług i handlu.
Rzymski zaznaczył, że wprowadzanie kolejnych obostrzeń nie powinno się wiązać z zapominaniem o podstawowych metodach walki z zakażeniem, czyli respektowaniu nakazu noszenia maseczek w zamkniętych przestrzeniach publicznych, czy zachowywaniem dystansu.
"Rok temu ludzie - widząc wysokie liczby zakażeń - robili wielkie oczy, bo to były liczby, które straszyły. W tym roku mamy sytuację odwrotną - liczby są coraz wyższe, a oczy się zamykają, ludzie stają się niewrażliwi, a tym samym liczba osób, które nie noszą maseczek jest niepokojąco duża. I tu problem polega na tym, że potrzeba narzędzi, które pozwolą na egzekwowanie tego nakazu. W tej fali za bardzo bazowaliśmy na dobrej woli, czy ktoś tę maseczkę założy, czy nie - a poleganie tylko na dobrych decyzjach obywateli – w walce z tym wirusem - to za mało" – podkreślił.
Ekspert w rozmowie z PAP zaznaczył również, że wciąż należy zachęcać ludzi do szczepień przeciw COVID-19. Zaznaczył, że jednym z rozwiązań, które warto by było rozważyć jest także np. ponoszenie przez osoby niezaszczepione kosztów leczenia COVID-19.
"Zupełnie sensowne było by wprowadzenie takich rozwiązań, które niejako wymuszałyby na osobach niezaszczepionych, a przechodzących ciężko COVID-19, konieczność zapłacenia za leczenie. Biorąc pod uwagę to, że przeciętny koszt leczenia pacjenta z COVID-19 to ok. 3 tys. euro, a koszt zaszczepienia trzema dawkami szczepionki to ok. 100 euro - łatwo policzyć, co się bardziej ekonomicznie opłaca" – zaznaczył.
"Dzisiaj dostęp do szczepionek jest nieograniczony, państwo zakupiło metodę profilaktyczną, z której część obywateli świadomie zrezygnowała. Mieli do tego prawo, bo nie ma obowiązku szczepień, ale niech wezmą odpowiedzialność za tę decyzję. Wśród osób niezaszczepionych są również te, które w ogóle nie wierzą w istnienie koronawirusa i głoszą, że w szpitalach leżą +statyści+. Dla nich w szczególności nie powinno być problemu z zaakceptowaniem ponoszenia kosztów leczenia za coś, co +nie istnieje+, bo przecież nie powinno ich nigdy dotknąć, prawda?"- podkreślił.
09.12.2021 Niedziela.NL // źródło informacji: Nauka w Polsce www.naukawpolsce.pap.pl // autorka: Anna Jowsa // fot. Shutterstock, Inc.
(cd)
< Poprzednia | Następna > |
---|
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Komentarze