[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
Coffeeshopy – to dla wielu jedno z pierwszych skojarzeń związanych z Holandią. Możliwość zakupu kilku gramów marihuany w legalnie funkcjonującym sklepie w sercu Hagi czy Amsterdamu wydaje się potwierdzać stereotyp Holandii, jako kraju, w którym wszystko wolno. Nie tylko prostytucja czy eutanazja, ale i sprzedaż i zażywanie narkotyków są tu na porządku dziennym – myśli obserwator. Holenderska polityka wobec narkotyków nie jest jednak wcale taka prosta. Przyjrzyjmy się pięciu faktom i mitom na ten temat: co właściwie jest dozwolone, czego nie można, dlaczego i jakie są tego skutki? Oto nasz krótki “narkotykowy” raport.
1. Narkotyki są w Holandii legalne – prawda czy fałsz?
Nieprawda. Spacerując pełnymi coffeshopów ulicami w centrum Rotterdamu czy Amsterdamu, czując specyficzny zapach wydostający się z tych budynków oraz widząc dziesiątki młodych ludzi z jointem w dłoni, dojść można do wniosku, że sprzedaż, posiadanie i zażywanie narkotyków (przynajmniej niektórych) jest w Holandii całkowicie legalne. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana. Holandia od lat siedemdziesiątych prowadzi oryginalną politykę odnośnie narkotyków. Najkrócej można by ją ująć w ten sposób:
- Narkotyki są w Holandii nielegalne
- Zażywanie narkotyków nie jest karalne
- Holenderskie prawo rozróżnia narkotyki “miękkie” (sofdrugs) oraz “twarde” (harddrugs), ponieważ różnią się one szkodliwością dla zdrowia
- Coffeeshopy sprzedające miękkie narkotyki są przez władze tolerowane.
Podstawą holenderskiej polityki wobec narkotyków jest nowelizacja ustawy “opiumowej” (Opiumwet) z 1976. Myślenie holenderskich władz jest bardzo pragmatyczne. Założono bowiem, że na zjawisko zażywania narkotyków spoglądać trzeba przede wszystkim z perspektywy ochrony zdrowia publicznego, a nie z perspektywy prawno-karnej. Mówiąc prościej, narkotyki były i zapewne zawsze będą, a zatem państwo nie ma się skupiać na pryncypialnej, ale skazanej na porażkę walce z tym problemem, ale na takiej regulacji tego zjawiska, by ograniczyć szkody zdrowotne obywateli i zachować nad nim kontrolę.
2. Które narkotyki są “lekkie”, a które twarde i po co ten podział?
Jedną z najważniejszych zmian, jakie przyniosła ustawa z 1976, było rozróżnienie pomiędzy dwoma grupami narkotyków. Do grupy narkotyków lekkich (softdrugs) zaliczono m.in. marihuanę, haszysz, czy niektóre z grzybków halucynogennych. Są to narkotyki, których zażywanie wiąże się z mniejszym ryzkiem dla zdrowia i ryzykiem uzależnienia niż w przypadku środków z drugiej grupy. W drugiej grupie znalazły się tzw. narkotyki twarde (harddrugs), czyli m.in. kokaina, heroina, amfetamina, LSD czt Extasy (XTC).
Po co ten podział? W połowie lat siedemdziesiątych niderlandzkie władze uznały, że ideał społeczeństwa bez jakichkolwiek narkotyków jest nieosiągalny. Ludzie nadal – z nudów, głupoty, ciekawości lub z przygnębienia - będą sięgać po “zakazane” owoce. Przygodę z narkotykami najczęściej zaczyna się od marihuany czy haszyszu. Ponieważ jednak ówczesny rynek znajdował się w rękach zorganizowanej przestępczości, dilerom zależało, by ich klienci szybko przerzucili się na droższe, mocniejsze i bardziej uzależniające twarde narkotyki. Podział wprowadzony przez ustawę z 1976 r. miał temu zapobiec. Celem tej regulacji było wyznaczenie wyraźnej granicy pomiędzy miękkimi narkotykami o ograniczonej szkodliwości, a kokainą czy heroiną, mogącą zruzjnować życie. Użytkownika marihuany, chcącego sobie od czasu do czasu zapalić jointa, chciano uchronić przed kontaktem z dilerem, który w jednej kieszeni miał marihuanę, a w drugiej – woreczek z kokainą.
Taki był właśnie początek coffeshopów. Amsterdamskie władze podobne rozróżnienie stosowały już wcześniej, na początku lat siedemdziesiątych. Choć trudno w to uwierzyć, to normalną praktyką było, że policja i miejskie władze wymuszały na klubach młodzieżowych i dyskotekach, takich jak Paradiso czy Melkweg, by te wyznaczyły jednego “domowego dilera”, który oficjalnie mógł tam sprzedać haszysz i marihuanę. Wszyscy pozostali dilerzy byli przez policję scigani. Na tym przykładzie najlepiej widać, że całe holenderskie podejście do narkotyków opiera się na czystym pragmatyźmie.
Rozumowanie władz wyglądąło mniej więcej tak: Jeśli całkowicie zakażemy sprzedaży narkotyków w dyskotekach, młodzi i tak je nielegalnie kupią, ale diler, do którego trafią, sprzeda im być może nie tylko haszysz, ale i kokainę. Dlatego wyznaczmy “naszego” dilera, nad którym mamy kontrolę. Młodzi nadal będą palić jointy, oczywiście nie popieramy tego, ale lepsze oficjalne palenie jointów, niż nieoficjalne szprycowanie się heroiną.
3. Skąd się wzięły coffeeshopy?
Wspomnani wyżej “domowi dilerzy” byli prekursorami coffeeshopów. W 1973 roku otwarto w Amsterdamie “herbarciarnię” Mellow Yellow, którą wielu uważa za pierwszy niderlandzki coffeshop. Stąd zresztą nazwa “coffeshop”, pierwsze sklepy, gdzie można było kupować i palić marihuanę, powstawały najczęściej jako, oficjalnie rzecz biorąc, kawiarnie lub herbaciarnie. Ale państwo, opierając się na opisanym powyżej rozumowaniu, tolerowało delektowanie się w nich także innymi produkatmi niż pyszna chińska herbata czy brazylijska kawa.
Coffeeshopów zaczęło przybywać, podobnie ich klientów. Maksymalna ilość “zioła”, jakie mógł ówczesny klient za jednym zamachem kupić wynosiła aż trzydzieści gram (dziś wynosi pięć). Kontrolowany handel miękkimi narkotykami stał się powszechnie tolerowanym przez policję i władze zjawiskiem. Coffeeshopy muszą ubiegać się o specjalne licencje, liczyć się muszą z częstymi kontrolami i nie mogą sprzedawać narkotyków niepełnoletnim. Sprzedaż i spożywanie alkoholu są tam zakazane, podobnie jest w przypadku twardych narkotyków. Coffeeschopy obowiązuje zakaz reklamowania się. Kilka lat temu wprowadzono przepis, że nie mogą się znajdować w promieniu 250 metrów od szkoły.
Wszystko pięknie, tylko skąd coffeeshopy biorą swoje zaopatrzenie? Tutaj natrafiamy na jedną ze słabości holenderskiej polityki narkotykowej. O ile kontakty sprzedawcy-klienci państwo ma na oku (po to są coffeshopy), dzięki czemu chroni się klientów przed stycznością z narkotykowym półświatkiem kryminalnym, o tyle kwestia dostaw do samych coffeeshopów jest bardzo niejasna.
Możliwości uprawy konopii są w Holandii ograniczone. Pomysły, by to również państwo zajęło się zorganizowaną produkcją miękkich narkotyków, spotykają się ze sprzeciwem większości polityków, obawiających się pogorszenia wizerunku Holandii w oczach międzynarodowej opinii publicznej. Także eksport i import narkotyków jest zakazany. W efekcie mamy do czynienia z paradoksalną sytuacją: państwo pozwala na sprzedaż małych ilości narkotyków setkom tysięcy klientów, a jednocześnie nie istnieje żaden legalny sposób, by coffeeshopy mogły nadążyć z uzupełnianiem swych zapasów. Drzwi, którymi klient wchodzi do coffeeshopu ma na oku państwo; drzwi na tyłach sklepu, którymi kilogramy marihuany i haszyszu trafiają do środka, kontroluje często zorganizowana przestępczość.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że w latach 1994-2002 [Holandia miała wtedy liberalno-lewicowy rząd – Ł.K.] dostaw “tylnymi drzwiami” do coffeshopów nie udało się uwolnić od półświatka przestępczego – mówiła w wywiadzie dla magazynu Groene Amsterdammer, minister zdrowia z lat 1989-1994 i zwolenniczka legalizacji narkotyków, Hedy d'Acona – Teraz utrzymujemy system, w którym istnieje wyraźny związek pomiędzy legalnym i kryminalnym światem.
4. Co można a czego nie?
O ile w latach siedemdziesiątych holenderskie tolerancyjne i pragmatyczne podejście do kwestii narkotyków było czymś niezwykłym na tle innych państw, o tyle od połowy lat dziewięćdziesiątych stosunek kolejnych rządów wobec nrakotyków ulega zaostrzeniu. Kiedy dziś wydaje się, że wiele państw podąża w tej kwestii drogą Holandii, sama Holandia zastanawia się, czy nie lepiej z tej ścieżki zawrócić.
Kolejne pomysły legalizacji narkotyków nie przyniosły skutku. Zatem powtórzmy jeszcze raz, narkotyki są w Holandii nielegalne; jedynie ich zażywanie nie jest karalne. Ponieważ coraz więcej mieszkańców domów, znajdująych się w pobliżu coffeeshopów, skarży się na nieprzyjemności związane z takim sąsiedztwem (hałas, wandalizm, itp.), władze lokalne prowadzą coraz ostrzejszą politykę wobec tego zjawiska. Wiele coffeeshopów nie dostało nowych licencji; szczególnie w terenach przygranicznych (z Belgią i Niemcami) mieszkańcy często skarżyli się na głośnych i groźnych “narkotykowych-turystów”. W dodatku kilka lat temu wybuchła dyskusja o szkodliwości marihuany i haszyszu. Szczególnie “zioła” hodowane na miejscu, w Holandii, okazały się w opinii niektórych naukowców o wiele bardziej szkodliwe dla zdrowia, niż wcześniej uważano. Przede wszystkim młodzi “palacze” liczyć się muszą z większymi zagrożeniami (np. psychozy w przypadku regularnego zażywania marihuany). Wszystko to doprowadziło do zmniejszenia się liczby coffeshopów w Holandii. W 1997 roku było ich 1179, w 2007 – 702.
Wypowiedziano także wojnę domowym plantacjom konopii. Osoba, która w swym mieszkaniu ma więcej niż pięć tego typu roślinek, ryzykuje nie tylko grzywnę i proces, ale także eksmisję, zerwanie kontraktu wynajmu czy utratę hipoteki.
Co można, a czego nie w przypadku miękkich narkotyków? Na rządowej stronie www.rijksoverheid.nl, znajdziemy następujące wyliczenie:
- posiadanie maksymalnie 5 gramów jest dopuszczalne
- w przypadku posiadania od 5 do 30 gramów posiadacz może być pociągnięty do odpowiedzialności karnej
- w przypadku wykrycia, narkotyki zostaną zawsze skonfiskowane
- posiadanie więcej niż 30 gramów: do dwóch lat pozbawienia wolności i/lub 11,250 euro kary
- sprzedaż, wytwarzanie lub posiadanie do trzydziestu gram: maksymalnie miesiąc pozbawienia wolności i/lub 2,250 euro kary
- import/eksport: do czterech lat pozbawienia wolności i/lub 45,000 euro kary
- uprawa, sprzedaż, transport: do dwóch lat pozbawienia wolności i/lub 11,250 euro kary
- uprawa, sprzedaż, transport na skalę przemysłową: do czterech lat pozbawienia wolności i/lub 45,000 euro kary.
W przypadku narkotyków twardych kary są o wiele wyższe. Na przykład za samo posiadanie niewielkiej ilości twrdych narkotyków na własny użytek grozi kara do roku pozbawienia wolności i 11,250 euro grzywny. Osoby przyłapane na przemycie twardych narkotyków mogą się pożegnać z wolnością nawet na dwanaście lat.
5. W Holandii zażywa się dużo więcej narkotyków niż w innych krajach – prawda czy fałsz?
Nieprawda. Opinia “Holandii jako narkotykowego raju” nie ma przełożenia na fakty. Mimo pragmatycznej polityki rządu, ilość osób zażywających narkotyki nie jest w Holandii wyraźnie wyższa niż w innych zachodnich krajach. W porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi, Australią czy Francją, sytuacja w Holandii jest zdecydowanie lepsza. Spójrzmy choćby na dane z lat 2000-2005. Spośród dorosłych Holendrów 23 procent przyznało, że zdarzyło im się kiedykolwiek palić marihuanę lub haszysz. W przypadku Francuzów odsetek ten wyniósł 31 procent, a wśród mieszkańców Stanów Zjednoczonych – aż 40.
Podobnie jest w przypadku “twardych” narkotyków. Kokainę zażyło przynajmniej raz w życiu 14,3 % Amerykanów, 10,6 % Kanadyjczyków i 7 % Francuzów. Wśród Holendrów kontakt z tym narkotykiem miało 3,4 % obywateli. Również popularność tabletek Ectasy jest w Holandii mniejsza niż w wielu innych krajach Zachodu. W Australii Extasy połknęło 7,5 % mieszkańców, w Wielkiej Brytanii 6,7, a w Holandii – 4,3.
Represyjna amerykańska polityka antynarkotykowa nie przekłada się zatem na mniejszą ilość osób zażywających narkotyki. Z kolei holenderska tolerancja nie oznacza wcale większego zagrożenia masową popularnością narkotyków w całym społeczeństwie. Owoc, który nie jest zakazany, staje się mniej smaczny.
Powyższe dane pochodzą z raportu instytutu Trimbos. Instytut ten zajmuje się badaniem problematyki narkotykowej i alkoholowej w Holandii. Oczywiście wiele państw wypada w statystykach lepiej niż Holandia. Wzorem może być tu Szwecja, gdzie kontakt z lekkimi narkotykami miało jedynie 12 procent mieszkańców, z kokainą 0,7, a z Ectasy – 0,2 procent.
Co dalej?
Holenderska tolerancja wobec zażywania miękkich narkotyków przyjęła się już prawie w całej Europie. Od Portugalii po Czechy kolejne państwa EU uznały, że nie ma sensu ścigać posiadaczy niewielkich ilości miękkich narkotyków. Polska pozostaje tutaj jednym z nielicznych wyjątków. Jednak zarówno w Holandii, jak wynika z powyższej analizy, sytuacja nie jest wcale prosta. Coffeeshopy zaopatrwane są często przez przestępców, a brak możliwości legalnej uprawy lub importu konopii, wręcz skazuje je na kontakty z kryminalistami.
Alternatywą dla tego stanu, byłoby całkowite zalegalizowanie upraw i dostaw, ale nie ma na to zgody ani władz, ani coraz konserwatywengo w ostatnich latach społeczeństwa. W efekcie klienci i właściciele coffeschopów poruszają się częściowo w szarej strefie, w której nie do końca wiadomo, co wolno, a czego nie. Symbolem tej dwuznaczności jest zasada od której zaczęliśmy tekst: narkotyki są nielegalne, ale ich zażywanie nie jest karalne.
05.04.2011 Niedziela.NL // aktualizacja ilustracji 14.09.2022 // fot. Marcos Mesa Sam Wordley, Hiszpania / Shutterstock.com
(łk)
< Poprzednia | Następna > |
---|
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Praca
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Komentarze
I co, uda się? ;)
Holandia jest zagubiona ale nie należy ją o to obwiniać to tylko winna mediów. Holandia jest pięknym krajem. Kiedyś najbardziej wierzącym.
Ano tak że większość antybiotów bardziej niszczy układ odpornościowy człowieka niż go wzmacnia. Po drugie jedzenie było świeżutkie a substancje odżywcze trafiające do organizmu były bez E i innych gówien. Z tym myciem raz na rok to przesadzasz. W Europie Zachodniej fakt myli się bardzo rzadko i śmierdzieli dlatego często się perfumowali. Natomiast w Polsce byłą higiena chłop codziennie po pracy brał miske z wodą i się mył.
Widze że nie którzy już zaczynają mówić jak holendrzy. terug naar jouw eigen land. Brawo może zapewni ci to lżejszą prace. Będziesz mniej czarna od nas Polaków. murzynów, marokanów i turków. Pomyśl też Aniu o ciągnieciu holenderskiego lizaka podobno wtedy życie też staje się lżejsze. Wystarczy się sprzedać. Gratulacje za postawe.
ha ha dobre przeciez Holandia wlasnie wycofuje sie z zezwolen na palenie trawki w miejscach publicznych, zakazuje , zamyka co tylko sie da.
Mieszkam tu od 9 lat ale to co wy tu wypisujecie to jeden ielki smiech na sali
to w polsce jest wiecej narkomanow i cpunow.
a jezeli chodzi o homoseksualistow - to to tacy sami ludzie jak my- a czasem o wiele lepsi od nas.
zastanowcie sie czasem co piszecie a moze wczesniej poczytajcie o tym o czym chcecie napisac.
pozdrawiam