5 tys. protestujących w Amsterdamie. Minister: to niedopuszczalne

Archiwum '20

fot. Shutterstock

W demonstracji przeciwko rasizmowi, która odbyła się w poniedziałek na amsterdamskim placu Dam, wzięło udział 5 tys. osób. Władze miasta nie interweniowały, mimo że w Holandii w związku z epidemią wciąż obowiązuje zakaz organizowania wielkich zgromadzeń.

Śmierć czarnoskórego George’a Floyda, przyduszanego przez aresztującego go amerykańskiego policjanta, doprowadziła do fali – często brutalnych – demonstracji antyrasistowskich w Stanach Zjednoczonych i poza granicami tego kraju. W poniedziałek do protestu „Black Lives Matter” doszło w Amsterdamie.

Femke Halsema, burmistrz stolicy, powiedziała, że organizatorzy, zwracając się o pozwolenie na protest, poinformowali, iż weźmie w nim udział 250-350 osób. W rzeczywistości na demonstrację przyszło o wiele więcej ludzi; szacuje się, że było ich aż 5 tysięcy.

- Nie spodziewaliśmy się, że będzie ich aż tak dużo – tłumaczyła w programie telewizyjnym „Op1” Halsema. Według niej wydanie nakazu rozwiązania demonstracji mogłoby doprowadzić do jeszcze większych problemów.

– Jedyny sposób zakończenia protestu musiałby być ostry i brutalny. A tego nie chcieliśmy – tłumaczyła była liderka Zielonej Lewicy, cytowana przez dziennik „AD”. Policja nie interweniowała i nie wypisywała uczestnikom mandatów, np. za łamanie zakazów wprowadzonych na czas epidemii.

Kiedy było już wiadomo, że na Dam zmierzają tłumy, udała się tam też pani burmistrz. – Chciałam zobaczyć, czy protest przebiega w sposób pokojowy i jak demonstrujący odnoszą się do policji. Wielu demonstrujących miało maseczki i ogólnie rzecz biorąc wyglądało to dosyć spokojnie – mówiła Halsema.

Jednocześnie podkreśliła, że także w czasach epidemii i obostrzeń prawo do demonstracji jest bardzo ważne. – Również sąd podkreślił niedawno, że nie można ot tak pozbawiać ludzi prawa do demonstracji – przypomniała.

Postawa pani burmistrz spotkała się z ostrą krytyką wielu innych polityków, w tym ministra sprawiedliwości Ferda Grapperhausa. Według niego poniedziałkowy protest w Amsterdamie był niedopuszczalny.

Uczestniczyło w nim zbyt wiele osób, a w dodatku nie zachowywały one zalecanego dystansu co najmniej 1,5 m od siebie.

- Obserwowanie tego, co tam się działo, było bardzo bolesne dla wszystkich ludzi, którzy w minionych tygodniach stosowali się do obostrzeń związanych z epidemią oraz ciężko pracowali, by zwalczyć ten kryzys – powiedział minister Grapperhaus, cytowany przez portal nos.nl.

Także Klaas Dijkhoff szef klubu parlamentarnego VVD, największej obecnie partii w holenderskim sejmie Tweede Kamer, skrytykował panią burmistrz. Według niego miasto powinno być lepiej przygotowane na taką sytuację, a tłumaczenia Halsemy nie są przekonujące.

Lider antyislamskiej partii PVV Geert Wilders użył ostrzejszych słów. Według niego to absurdalne, że restauratorom, którzy złamią obostrzenia, grozi nawet 4 tys. euro grzywny. - Ale jeśli jesteś lewicowym demonstrantem, to nagle nie musisz zachowywać dystansu 1,5 m – mówił Wilders. – Dla Halsemy lewica jest ważniejsza od prawa i to jest skorumpowana postawa.

Również wielu amsterdamskich radnych krytykuje Halsemę i zarzuca jej brak odpowiedniego przygotowania. – Tego trzeba było uniknąć. Jak władze miasta mogły zakładać, że na demonstrację przyjdzie tylko 250 osób? Jakie informacje miała policja? Dlaczego nie zamknięto dróg dojazdowych na plac Dam? – pytają samorządowcy z ugrupowania D66.

W radzie miasta ma dojść do debaty na temat demonstracji, a część samorządowców domaga się dymisji pani burmistrz. - Zachowania Halsemy nie da się wytłumaczyć tym wszystkim mieszkańcom Holandii, którzy stosują się do obostrzeń – portal nu.nl cytuje Annabel Nanningę z Forum dla Demokracji FvD.

04.06.2020 Niedziela.NL
(łk)


Komentarze 

 
+4 #1 Roberto 2020-06-04 20:58
bo lewakom z antify wolno łamać prawo bez konsekwencji
Cytuj
 

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki