Za dusze naszych zmarłych

Archiwum '18

fot. Shutterstock

Ciepłe myśli na niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

„Umrzeć - tego się nie robi kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.”

„Doodgaan-dat doe je een kat niet aan.
Want wat moet een kat
in een lege woning beginnen.”


Pijąc poranną niedzielną kawę, po raz kolejny spróbuję połączyć to, co niderlandzkie z tym, co polskie… nie muszę próbować, robię to przecież codziennie. Przedziwna mieszanina obu tych miejsc jest moim życiem. Naszym życiem…

W kończącym się właśnie tygodniu obchodzone były wyjątkowe święta - Wszystkich Świętych i Zaduszki. Gdzieś w Internecie przeczytałam, że są to „najważniejsze święta w Polsce”.  Nie wiem, czy są najważniejsze, wydaje się to być bardzo subiektywną oceną, ale z pewnością są niezwykłe. Łączą się przecież z najtrudniejszymi chwilami w naszym życiu, z koniecznością pogodzenia się z odejściem najbliższych.    

W tym roku po raz pierwszy spędziłam je na cmentarzu w Holandii. Dlatego również cytuję wiersz Wisławy Szymborskiej w języku niderlandzkim, ponieważ ten smutek oddać można w wielu językach.

W każdej kulturze ludzie inaczej przeżywają śmierć i żałobę. Różnice zazwyczaj łączą się z wyznawanymi w danym miejscu religiami, historią oraz również z odwagą, by wychodzić poza utarte od dawien schematy.

A jak te święta obchodzone są w Holandii? Dużo o tym napisałam już w moim wcześniejszym artykule.

Wszystkich Świętych i Zaduszki w Polsce i w Holandii

W Holandii ludzie zdecydowanie bardziej koncentrują się na tym, co tu i teraz. Są bardziej pragmatyczni i chyba dlatego mniej myślą o śmierci. A jeśli myślą, robią to tak, jak podpowiada im serce. Śmierć jest czymś, co czeka nas wszystkich i dla Holendrów ważne jest, aby żyć w zgodzie z sobą. Jeśli jednak mowa o niderlandzkim sposobie żegnania najbliższych, rytuały zmieniły się bardzo w ciągu ostatnich 40 lat. W pewnym momencie ludzie zaczęli coraz wyraźniej odczuwać potrzebę, by żegnać swoich bliskich w sposób, który podpowiadało im serce a nie tak jak wymagały tego utarte zwyczaje. Grzebanie bliskich i żałoba po nich, jako niezwykle ważne w życiu każdego, powinny być osobiste i mieć znaczenie dla tych, których one dotykają. Wcześniej zakłady pogrzebowe załatwiał wszystkie formalności i rodzina zmarłego miała bardzo ograniczony wybór w związku z tym, co będzie się działo. Współcześnie w Holandii jest całkiem inaczej.

Pogrzeb i pożegnanie zmarłego może wyglądać tak, jak zażyczą sobie tego najbliżsi a nawet jak zaplanował za życia sam zmarły. Czasem, dla nas Polaków mogą przybierać przedziwne formy. A co wydaje się w tym temacie najważniejsze, to to, że nikt tutaj nie ocenia tego, co robią żałobnicy. Nikt nie twierdzi, że powinno się to robić inaczej, ponieważ każdy sposób, jeśli płynie z serca, jest tym właściwym. Holendrzy w jakiś sposób rozwinęli w sobie zrozumienie, że smutek może objawiać się na różnie a i zmarłego można wspominać i jego odejście czcić na różne sposoby.

Ten rok odebrał nam kogoś bliskiego… ten rok jest osobliwy, wielu z moich znajomych straciło bliskie im osoby. Dlatego w czwartek wieczorem odwiedziliśmy cmentarz. Po południu zaczął padać deszcz i padał tak do późnej nocy. Poszliśmy na cmentarz pod parasolami. Było bardzo spokojnie. Nie było wielu ludzi, ale byli. Przynosili kwiaty i zapalali znicze. Zapaliliśmy nasze, niektóre przyjechały z Polski, inne kupiliśmy tu w Holandii. Zadumaliśmy się na chwilę. A ja przejęta chłodem tego wieczoru pomyślałam, że bez względu na tradycje będę wspominać tych, którzy odeszli, tak jak ja chcę, tak jak podpowiada mi moje serce.

Widzimy się za tydzień ... przy porannej kawie


04.11.2018 Agnieszka Steur, Niedziela.NL


Komentarze 

 
+2 #1 Horacy 2018-11-04 09:34
dzięki twojej kawie mamy ciekawe artykuły, dobra robota.. czekamy na więcej
Cytuj
 

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki