Kiedy mój tata zmienił się w krzak – czyli jak to jest być gdzie indziej

Archiwum '18

fot. Shutterstock

Ciepłe myśli na niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Od chwili, gdy przyjechałam do Holandii fascynują mnie połączenia. Czasem złączyć dwa na pierwszy rzut oka niepasujące do siebie elementy jest nieprawdopodobnie trudno a czasem przychodzi to z ogromną łatwością. Chyba właśnie ta zmienność i często trudny do odgadnięcia rezultat, jest tak bardzo frapujący. Mój dom i całe życie w Holandii to ciągłe łączenie tego, co tutejsze z tym, co Polskie.

Dziś znów chcę wspomnieć o takim połączeniu polsko-niderlandzkim. Tym razem o takim, które wydaje się być idealne. To połączenie literacko-teatralne, ponieważ napiszę o niderlandzkiej książce i polskim przedstawieniu teatralnym. 

Podczas jednego z moich pobytów w rodzinnym Wałbrzychu, miałam ogromną przyjemność obejrzeć przedstawienie zrealizowane w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego „Kiedy mój tata zmienił się w krzak”.  Powstało ono na podstawie książki niderlandzkiej pisarki  Joke van Leeuwen „Toen mijn vader een struik werd”. Tekst na język polski przełożyła Jadwiga Jędryas. Książka w języku polskim jest jeszcze niedostępna. Spektakl w reżyserii Jakuba Skrzywanka zapiera dech w piersi. Na scenie można zobaczyć cudownych aktorów: Karolina Krawiec, Angelika Cegielska, Irena Wójcik, Michał Kosela oraz Ryszard Węgrzyn.

Produkcja spektaklu została dofinansowania w ramach 2. Edycji Konkursu im. Jana Dormana, organizowanego przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wspomnę tylko, że w pierwszej edycji tego konkursu  przedstawienie zrealizowane przez wałbrzyski teatr wygrało, ale o tym napiszę kolejnym razem. Napiszę z pewnością, bo również tamto przedstawienie zrealizowano na podstawie książki niderlandzkiego pisarza – kolejne magiczne połączenie.

Wróćmy do „Kiedy mój tata zmienił się w krzak”. Przedstawienie przeznaczone jest dla młodego widza, ale ja polecam je osobom w każdym wieku, ponieważ pod wieloma względami jest niezwykłe. W jego przypadku teatr przychodzi do widza a dokładniej do szkół. Ja miała ogromną przyjemność obejrzeć przedstawienie razem z uczniami Publicznej Szkoły Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi  w Wałbrzychu. 

Na środku sali gimnastycznej rozstawiana została ogromna klatka a wokół niej, na podłodze porozkładane poduszki. Przejęta usiadłam na jednej z nich, ciekawa tego, co się wydarzy. Po chwili do sali weszli uczniowie i aktorzy. Klatka stanowiła scenę i w pewnym sensie również postać spektaklu… a może i życia każdego z nas.     

Spektakl „Kiedy mój tata zmienił się w krzak” to opowieść o wojnie i uchodźctwie, przedstawiona z perspektywy kilkuletniej dziewczynki – Tody. 

Już gdy usłyszałam pierwsze słowa wypowiadane przez główną bohaterkę, wiedziałam, że nie uda mi się powstrzymać łez:
„Kiedy tata zmienił się w krzak, żyliśmy gdzie indziej.
W tamtym czasie nie myślałam o tym jako o gdzie indziej. Wszędzie indziej było gdzie indziej, z wyjątkiem miejsca, w którym mieszkaliśmy. Każdy umiał tam bez problemu wymówić moje imię. Tu, gdzie teraz mieszkam, tego nie potrafią. Nie wymawiają litery „k”. Pierwszy, kto spróbował tu wypowiedzieć moje imię, od razu złamał sobie język.”

Przecież mam na imię Agnieszka i mieszkam w Holandii. Zrozumiałam Todę, poczułam jej myśli. Przecież ze znajomych Holendrów, tylko mój mąż poprawnie wypowiada moje imię.  Reszta upraszcza je do czegoś w rodzaju Aniska.

W tamtej  chwili powstrzymałam jeszcze łzy, ale potem było już tylko gorzej. Toda dowiaduje się, że musi opuścić dom i babcię, ponieważ zbliżają się wojska wroga. Dziewczynka nie chce odejść. Wtedy jej babcia tworzy wspomnienie, które doda dziewczynce siły i pomoże przetrwać trudne chwile. Babcia prowadzi piekarnię i razem z dziewczynką zapamiętują smaki i zapachy wszystkich ciastek, które są tam wypiekane. W tej chwili nie potrafiłam już powstrzymać łez. Poczułam się jak mała Toda. Każdy mieszkający poza granicami Polski wie JAK pachnie i smakuje nasz chleb, jak bardzo brakuje tego co polskie, nawet gdy człowiek się zadomowił.

Historia Tody, to historia dziecka, które musi uciekać a na swej drodze niczym Mały Książę poznaje dorosłych. Osoby, które powinny pomóc a tak naprawdę ukazują absurdalność naszego świata. 

Po przedstawieniu odbywają się warsztaty skierowane do uczniów oraz nauczycieli. W wałbrzyskiej szkole przysłuchiwałam się młodym ludziom z zachwytem, gdy rozmawiali o podejmowanych w spektaklu kwestiach i pojęciach związanych z tematem uchodźctwa. W uczniach jest jeszcze tak wiele młodzieńczej mądrości i dobroci. W książce i w przedstawieniu dziewczynka określana jest głównie przez status uchodźcy i doświadczenie wojenne i wszystko co się z tym łączy. Czyli przede wszystkim opowieść o jej domu, wspomnieniach, babci i listach od ojca. I co bardzo ważne w głowach dzieci o wyobraźni. Widzowie towarzyszą Todzie w podróży  i dzięki temu przekonują się, jak dziewczynka widzi świat, ten który dorośli dla niej stworzyli. Codzienność dziewczynki stawia przed nią podstawowe pytania, które przez chwilę są również pytaniami widzów. Niestety z każdą chwilą jej świat staje się coraz bardziej absurdalny i pozbawiony logiki. Gdy przedstawienie się skończyło a uczniowie rozeszli się do klas, ja nie mogłam przestać myśleć ile takich dzieci jest na świecie. Zmuszonych zmienić miejsce pobytu, zagubionych i samotnych.

Wiem, że nie muszę ich poznać, by wiedzieć, że czują się tak z powodu nas – dorosłych.

Osoby, które nie mogą odwiedzić teatru zachęcam do przeczytania niderlandzkojęzycznej książki i trzymania ręki na polskim pulsie wydawniczym. Mam ogromną nadzieję, że książka Joke van Leeuwen już wkrótce dostępna będzie również po polsku.

Widzimy się za tydzień ... przy porannej kawie.

Trailer spektaklu:


04.03.2017 Agnieszka Steur, Niedziela.NL


Komentarze 

 
+1 #1 MaGda 2018-03-04 08:57
Chyba za duzo tej kawy hehehe
Cytuj
 

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki