Holandia: Antyimigrancka partia wyzyskiwała własnych pracowników?

Archiwum '17

Dwóch pracowników PVV, antyislamskiej, eurosceptycznej i antyimigranckiej partii Geerta Wildersa, pozwało do sądu to ugrupowanie – poinformował dziennik „AD”.

Według skarżących się pracowników, PVV zmuszało ich do nadgodzin i często nie płaciło za przepracowane godziny. Trwało to tak długo, aż ze względu na stres i przepracowanie obaj się rozchorowali. Według nich nie były to odosobnione przypadki. Oprócz tego jeszcze piętnastu innych pracowników PVV trafiło w minionych trzech latach na zwolnienia chorobowe właśnie ze względu na przepracowanie, złe traktowanie przez przełożonych, stres i kiepską atmosferę w pracy – uważają.

- Jedynym wyjściem jest pracować tak długo, aż człowiek się ze zmęczenia rozchoruje – słowa jednego z pracowników PVV cytuje dziennik „AD”. Za tytuł tekstu na ten temat gazeta wybrała inny cytat: „PVV dopuszcza się białego niewolnictwa”.

Z dokumentów, do jakich dotarł holenderski dziennik, wynika, że w umowach o pracę w PVV znajdują się zapisy zabraniające pracownikom rozmawiania między sobą o zarobkach i innych warunkach pracy.

Pracownicy, którzy poszli do sądu, podkreślają, że wierzą w ideologię PVV i chcą być lojalnymi pracownikami partii. To panująca w ugrupowaniu atmosfera oraz zmuszanie do nadgodzin doprowadziły do tego, że poszli do sądu.

Według nich sytuacja pogorszyła się po wyborach z 2012 roku. Ze względu na słabszy wynik PVV straciło dziewięć mandatów i musiało zwolnić część ludzi.

Pracy jednak nie ubyło. Wręcz przeciwnie, pracowników było mniej, ale pracy więcej.

Adwokat PVV nie zgadza się z tymi zarzutami. – W PVV trzeba dużo pracować, ale nie nadzwyczajnie dużo – „AD” cytuje słowa Naomi Dempsey, prawniczki reprezentującej PVV.

Obaj pracownicy domagają się w sumie 549 000 euro odszkodowania. Sąd wypowie się w tej sprawie w ciągu nadchodzących czterech tygodni.

18.01.2017 ŁK Niedziela.NL