Mattijn, chłopak Polki, zaginął w dżungli. „Liczy się każda sekunda”

Archiwum '18

Do dramatu doszło w dżungli w Laosie. Kajak Mattijna zderzył się z drzewem zwalonym do rzeki i od tego czasu ślad po 30-latku zaginął. Trwa akcja poszukiwawcza, ale olbrzymie koszty wynajęcia helikoptera (70 tys. euro) pokryć muszą najbliżsi zaginionego.  

„Liczy się każda sekunda, a ja jestem przerażona, że on jest w dżungli sam zdany tylko na siebie”, napisała na Facebooku Olga Niziołek, dziewczyna Mattijna Lahuisa (całość wpisu TUTAJ). Polsko-holenderska para po kilku latach spędzonych wspólnie w Holandii (i przez pewien czas w Polsce) wyjechała na początku tego roku do Azji. Olga pracuje jako tłumaczka z języka niderlandzkiego, a Mattijn to informatyk. Oboje mogą więc pracować w drodze i nie muszą być cały czas w Holandii czy Polsce. Połączona z pracą podróż do Azji była spełnieniem ich marzeń…

Pobyt w Azji zakończył się jednak koszmarem. „Od chwili wypadku, poniedziałku 30 lipca, lokalna policja i wolontariusze szukają Mattijna w rzece i w dżungli. Jego jedyną szansą na przeżycie jest w tej chwili wyłącznie jak najszybsza operacja ratunkowa z helikopterem. Dla Mattijna to jedyna szansa na ratunek.”
Wynajęcie na trzy dni helikoptera w tym miejscu kosztuje 70 tys. euro. Rodziny i najbliższych Mattijna nie stać na opłacenie pełnych kosztów akcji. Dlatego zorganizowali internetową zbiórkę pieniędzy. Szczegóły TUTAJ

Najbliżsi zaginionego z góry dziękują za każde, nawet najmniejsze wsparcie. O sprawie poinformowało wiele holenderskich mediów, m.in. największe dzienniki „De Telegraaf” i „AD”, a także popularne portale informacyjne, np. rtlnieuws.nl i nos.nl. W czwartek około godziny 16:00 za pośrednictwem gofundme.com zebrano ok. 23 tys. euro.  

Fatalne zderzenie z drzewem

Mattijn pod koniec lipca z kilkoma przyjaciółmi udał się do Laosu. W trakcie trzydniowej wyprawy w dżungli towarzyszył im profesjonalny przewodnik, co dawało im poczucie bezpieczeństwa. Ostatniego dnia (30 lipca) wyprawa zamieniła się jednak w koszmar…

„Płynęli dwoma kajakami. Rzeka nagle ostro zakręcała, nurt wody przyspieszał, a za zakrętem wyrósł przed nimi jak ściana pień drzewa w wodzie. Pierwszy przewodnik ledwo go ominął, ale Mattijn i drugi kajak nie mieli szans. Kajak Mattijna utknął pod drzewem pod wodą, jego przyjacielowi Tomowi udało się uratować. Drugi kajak też się przewrócił, ale wszyscy dotarli na brzeg”, czytamy.

„Wolontariusze przeczesali już dżunglę w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów. 10 kajaków przepłynęło rzekę w poszukiwaniu Mattijna. Dżungla jest jednak jak gąszcz, przez który nie można się przedrzeć, a nurt rzeki uniemożliwia nurkom poszukiwanie na dnie rzeki”.

Potrzebny helikopter

Teraz jedyną nadzieją jest akcja ratownicza z udziałem helikoptera. „Ekipa ratunkowa z Laosu Vientiane Rescue 1623 to fantastyczny zespół ratowników, którzy robią wszystko, co w ich mocy, żeby ratować ludzi. Niedawno uratowali chłopców z jaskini w Tajlandii – a wcześniej setki innych osób. Wszyscy pracują za darmo, są wolontariuszami, ale potrzebują helikoptera i pilota, a to kosztuje 70.000 euro za trzy dni. Helikopter to jedyna szansa dla Mattijna. Poszukiwania z lotu ptaka są bardziej skuteczne, a specjalny sprzęt do wykrywania ciepła ludzkiego ciała i obiektów pod wodą, to jedyna nadzieja, że go znajdą”.

„Błagam, pomóż nam go uratować. Dzięki Twojej pomocy ten koszmar może się skończyć”, napisała Olga. „Możesz wspomóc nas przez stronę zbiórki TUTAJ albo przelać pieniądze bezpośrednio na specjalne konto NL46RABO 0331 6678 35, SWIFT: RABONL2U dla Jana Lahuisa, taty Mattijna. Jeśli wygodniej byłoby Ci wspomóc nas w złotówkach, mój numer konta to: 94 2490 0005 0000 4000 3044 8977. Wszystkie otrzymane pieniądze natychmiast przekażę Janowi”, informuje partnerka zaginionego.

„SPRAWDŹ, ŻE TO PRAWDZIWA HISTORIA Ambasada Holandii w Tajlandii (odpowiadająca też za Laos) potwierdzi, że Mattijn Lahuis zaginął, podobnie jak holenderskie ministerstwo spraw zagranicznych (Ministerie van Buitenlandse Zaken)”, dodaje Olga.

02.08.2018 ŁK Niedziela.NL