[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
Ciepłe myśli na holenderską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie
Agnieszka Steur
Dziwnego czasu ciąg dalszy
Minął właśnie drugi tydzień niderlandzkiej kwarantanny. W tym tygodniu niepewnie zaczęły pojawiać się już pozytywne informacje w sprawie zachorowań na koronawirusa. Z danych podawanych przez Holenderski Krajowy Instytut Zdrowia Publicznego i Środowiska wynika, że podczas niektórych dni jest mniej zachorowań, mniej przyjęć do szpitali i mniej zgonów niż dzień wcześniej. Wciąż nie jest dobrze, ale wśród tak wielu złych informacji można już chwytać się tych dobrych, szukać pozytywnych myśli. Nie poddajemy się! Będzie lepiej!
W domu sytuacja bez zmian. Mąż pracuje przez Internet a ja czasem przysłuchuję się jego naradom prowadzonym przez mikrofon. Dzięki tej sytuacji zaczynam lepiej poznawać zawiłości jego pracy. Dzieci uczą się również wirtualnie, ale mam wrażenie, że szkoły jeszcze nie do końca opracowały metody nauczania online. Ponadto bardzo dużo szkół i profili, praktycznie nie ma nawet możliwości, aby takie lekcje zorganizować. Szczególnie, jeśli chodzi o zajęcia praktyczne.
W tej chwili zdałam sobie sprawę, że cokolwiek człowiek robi, i tak ma to jakiś związek z wirusem. Przysłuchując się jednej z narad męża usłyszałam, że jego kolega z pracy czeka na wyniki badań żony, ponieważ jest podejrzenie, że zaraziła się koronawirusem. Po wirtualnym spotkaniu studentów mój syn przyszedł do nas i przekazał, że dziadek jego koleżanki z roku zmarł zarażony wirusem.
Im dłużej trwa ten dziwny czas, tym trudniej jest myśleć pozytywnie. Szczególnie, gdy człowiek wie, że konsekwencje tych czasów będziemy odczuwać jeszcze wiele lat po zakończeniu kwarantanny. Nie możemy się jednak poddawać. Ponieważ każda nawet najtrudniejsza i najmroczniejsza sytuacja ma jasną stronę. Nie trzeba jej nawet szukać, wystarczy ją zauważyć.
Kończący się właśnie tydzień zaowocował nieoczekiwanym zwrotem akcji. Dotyczy on naszej córki i wielu uczniów kończących średnie szkoły. We wtorek Minister Edukacji ogłosił, że egzaminy końcowe w tych szkołach, w tym roku się nie odbędą a oceny z egzaminów wewnątrzszkolnych będą się liczyć, jako dyplomowe. Gdy tylko padły te słowa, chyba wszyscy uczniowie zaczęli sprawdzać dzienniki elektroniczne i liczyć średnią. I nagle w jednej chwili okazało się, że moja córka zdała maturę. Teraz czekamy, co będzie dalej. Na szczęście w Holandii nikt nie wpadł na pomysł zdawania matur przez Internet. Uczucia związane z odwołaniem tych egzaminów są bardzo mieszane. Z jednej strony ulga, ale z drugiej strata wielu niezapomnianych chwil. Matury to przynajmniej tydzień codziennych egzaminów a potem czekanie na wyniki. No i dzień ich ogłoszenia. Tego też nie będzie. No i chyba nie będzie wywieszania flagi z torbą ani rozdania dyplomów. Dziwne.
Na dwa dni po ogłoszeniu bardziej rygorystycznych restrykcji dotyczących zachowania się ludzi. Poszłam na zakupy. Wiedziałam już, że do sklepu można chodzić pojedynczo i wchodząc zawsze trzeba mieć wózek. Nie było zaskoczenia, jednak, gdy znalazłam się wewnątrz znów ogarnęło mnie to kuriozalne uczucie. Po raz kolejny przekonałam się, że najbardziej dziwne jest to, jak czasem małe rzeczy mają ogromny wpływ na to, jak się czujemy. Weszłam do sklepu i zobaczyłam linie na podłodze, które tworzyły rodzaj planszy do gry. Zasady znałam, nie stać w jednym z kwadratów z drugą osobą. Odległość między ludźmi stała się tak bardzo wyraźna, konkretna, zaznaczona.
Aby wejść do sklepu czekałam w kolejce, oczywiście z zachowaniem odpowiedniej odległości. Gdy podeszłam do drzwi jeden z pracowników supermarketu zdezynfekował mój wózek i poprosił, abym sama zdezynfekowała swoje dłonie. Zrobiłam to. W sklepie zamiast myśleć o tym, co chcę kupić, zwracałam uwagę, by nie znaleźć się za blisko innych kupujących. Przestrzegałam zasad gry. Gdy wróciłam do domu zorientowałam się, że zapomniałam o części zakupów. Następnym razem pójdę z listą.
Będąc jeszcze w sklepie, wzięłam w dłoń paczuszkę z wielkanocnymi jajkami czekoladowymi. Zaczęłam wątpić, czy na pewno chcę je kupić. Dieta i te sprawy. Chciałam je odstawić na półkę, ale się nie odważyłam. Przecież ich dotknęłam. Kupiłam. Jajka były pyszne i trochę mi się humor poprawił. I wtedy pomyślałam, że przecież te wszystkie zasady dziwnej gry są niezwykle ważne, nie tylko dla mnie, ale dla każdej osoby, którą znam i której nigdy nie poznałam. Ich poszanowanie to również troska. Dlatego bez utyskiwania i ze spokojem będę ich przestrzegać a czasem kupię jajka czekoladowe, aby było bardziej słodko.
Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.
Agnieszka
29.03.2020 Niedziela.NL
(as)
< Poprzednia | Następna > |
---|
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Komentarze
.../?fbclid=IwAR3wYUzSkZXr2YlTjdFNS1Ee7VCBLc902u5ZTwRX39EpqOpdnsLctu3fxik
Lepsza katoliczka nie jestes ubliżając i wyzywając Polaków od ciemnogrodow itp... Tak Cię wychowali rodzice??? Na taka porzadna katoliczkę która swoich rodaków nienawidzi a cudzym ( Holendrom) do du.. ki wchodzi i sie laszczy przed nimi jak to ona ich lubi.... i kocha... i szanuje... oni są lepszymi ludźmi jak Polacy.. Myślisz ze Holender Ciebie bedzie szanował?? I tak dla nich jestes i będziesz uchodźcę tak jak my wszyscy. A za plecami Cię obgadaja. A Ty i tak im będziesz z raczki jeść.. Bo jestes głupia.
Co ma jedno, do drugiego? Odnośnie śmierci Księdza...