[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
W odróżnieniu od większości państw UE, w których panuje polityczne porozumienie w sprawie europejskiej integracji, w Wielkiej Brytanii jest to kwestia dzieląca partie polityczne i trudna dla rządów. Eurostrefa postrzegana jest jako obszar stagnacji i kamień u szyi.
Według dyrektora ośrodka badawczego CER (Centre for European Reform) Charlesa Granta, istnieją cztery powody tłumaczące sceptyczny na ogół stosunek Brytyjczyków do UE: historia, geografia, ekonomia i media.
Wielka Brytania wyszła z wojny zubożała, ale z honorem. Kraj jest na obrzeżach Europy, a przez Atlantyk graniczy z USA. W latach 1995-2008, a więc przed krachem na finansowych rynkach, brytyjska gospodarka radziła sobie lepiej niż inne kraje wysoko uprzemysłowione. 75 proc. mediów ma orientację eurosceptyczną, gdyż takie są preferencje ich właścicieli.
"O ile w przeszłości eurosceptycy byli przeciwko Europie, głównie dlatego, że podejrzewali ją o dążenie do przekształcenia się w superpaństwo kosztem ograniczenia narodowej suwerenności członków, o tyle obecnie przedstawiają UE jako strefę stagnacji niezdolną do reform, zbiurokratyzowaną, socjaldemokratyczną, ograniczającą Brytyjczykom pole manewru" - tłumaczy Grant.
W niedawnej debacie na temat polityki zagranicznej w Izbie Gmin premier David Cameron powiedział, że osobiście nie chce wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, ale taki scenariusz "jest wyobrażalny". Wypowiedź ta interpretowana jest jako próba utrzymania jedności w jego partii, przesuwającej się coraz wyraźniej w stronę eurosceptycyzmu, a z drugiej powstrzymania rosnącej popularności antyeuropejskiej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), która wyrasta na trzecią siłę polityczną kraju.
Trudny do zignorowania odłam torysów chce rozpisania referendum, dającego wyborcom wybór między członkostwem "na odległość wyciągniętej ręki", jak je nazywa burmistrz Londynu Boris Johnson, opartym zasadniczo na udziale we wspólnym rynku, a wyjściem z UE.
W lipcu 2012 r. Cameron przyznał, że nie wyklucza europejskiego referendum w nowej kadencji parlamentu (po 2015 r.), ale nie przedstawił pytania, które w głosowaniu miałoby być postawione. Zastrzegł za to, że w bliskim czasie referendum nt. wystąpienia z UE byłoby niewłaściwe. W prywatnych spotkaniach z europejskimi przywódcami, premier dał do zrozumienia, że w zamian za podpis Londynu pod nowym traktatem ustanawiającym unię fiskalną, bankową, bądź inną ponadnarodową instytucję, spodziewa się zgody na przyznanie Londynowi wyjątków i odstępstw uchylających wiele zasad obecnie go wiążących. W przeciwnym razie grozi wetem.
Czołowy eurosceptyk w partii konserwatywnej, były minister obrony Liam Fox w niedawnym przemówieniu mówił o tym, że kraj musi być bardziej ufny w swoje siły. Wskazał, że eksport eurostrefy do Wielkiej Brytanii przewyższa brytyjski import i że europejscy członkowie NATO są zależni od brytyjskiego potencjału wojskowego. Kierownictwo Partii Konserwatywnej jest nieco bardziej powściągliwe w oficjalnych wypowiedziach, a David Cameron ma przedstawić swoje stanowisko wobec UE w przemówieniu na początku 2013 r.
Charles Grant ocenia szanse pozostania Wielkiej Brytanii w UE przed końcem następnej kadencji parlamentu (2020 r.) na nie więcej niż 50 proc. Na bardziej eurosceptyczne stanowisko w sprawie UE przesuwa się także opozycyjna Partia Pracy, co widać w kwestiach budżetu UE i migracji.
02.01.2013 (AC) Londynek.net
< Poprzednia | Następna > |
---|
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Praca
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl