Słowiańskie opowieści – rozmowa z Anetą Noworytą

Archiwum '19

alt

Dzisiaj mam ogromną przyjemność rozmawiać z Anetą Noworytą. Aneta jest pisarką, autorką wierszy oraz ilustratorką. Spod jej pióra wyszły książki „Zosia i książę Elfów”, „Wodnik ze Starego Lasu”, „Trolligrant” oraz zbiór wierszy „Strach na Lachy”. Jest również autorką wielu sztuk teatralnych wystawianych na Wierszowisku (Festiwalu Polskiej Poezji dla Dzieci w Holandii) oraz serii opowieści o kocie Dwalinie, opublikowanych w czasopiśmie „Kocie sprawy”. Wiele dzieci w Holandii zna ją ze spotkań autorskich, które odbyły się w szkołach polonijnych i bibliotekach. Aneta niezwykle interesująco opowiada o swoich książkach oraz o mitach słowiańskich, o których wie chyba wszystko.

Agnieszka Steur: Bardzo się cieszę, że możemy dziś porozmawiać. Chcę zapytać o tak wiele, że nie wiem od czego zacząć. Może od inspiracji. Dlaczego właśnie mity i podania słowiańskie?
Aneta Noworyta: To fascynacja, która pojawiła się jeszcze w dzieciństwie. Babcia opowiadała mi o rusałkach, które żyją w wodach jezior i rzek, podczas zbierania jagód ostrzegała mnie przed borowym, czytała bajki o krasnoludkach, czasem straszyła bobokiem lub mamuną.

AS: Która postać ze słowiańskich mitów jest Ci najbliższa i dlaczego?
AN: Żadna i każda. Wszystkie są odbiciem wierzeń naszych przodków, których historia niezmiernie mnie ciekawi. Wszystkie demony miały swoje funkcje, a mianowicie pozwalały ówczesnym ogarnąć choć trochę nieodgadniony i niezrozumiały dla nich świat i zjawiska przyrody. Nie tyle fascynują mnie demony, ale raczej ich dwoistość i przemiany „charakteru”, jakie przeszły w czasie. Np. Baba Jaga czy Marzanna. Wcześniej prawdopodobnie boginie, z biegiem wieków przerodziły się w demony, utożsamiane ze złymi duchami.

AS: A jak te dawne opowieści zmieniasz w nowe historie?
AN: Nie zmieniam, bo opowieści nie ma. Są bogowie bez mitów i demony, którym przypisane są cechy wyglądu i charakteru, ale opowieści z ich udziałem brakuje. Tylko niektóre z nich miały więcej szczęścia, te, o których napisano wiersze lub wspomniano w legendzie o czymś, kimś innym.

AS: Nieliczni młodzi… zresztą nie tylko młodzi… Niewiele już osób zna słowiańskie legendy. Miłośnicy Sapkowskiego, wiedzą kim był Leszy lub Wodnik, ale większość nie zna naszych podań. Czy to utrudnia, czy właśnie ułatwia Twoją pracę? Domyślam się, że w jakimś stopniu musi też być frustrujące.
AN: Zdecydowanie utrudnia proces studiowania. Trzeba sięgać do źródeł, w których są wzmianki, ale niekonkretne historie, porównywać je, zajrzeć do prac wybitnych naukowców, posłuchać starych babć w Bieszczadach itp. To praca detektywa i fanatyka zaginionej, pięknej kultury. Przykro mi, kiedy dzieci znają świetnie trolle i elfy, a własnych demonów nie znają, bo te odeszły już z pamięci ich rodziców, a nawet bab
. Nawet wampir nie należy już do nas, a przecież to iście słowiańskie straszydło, czasem nazywane strzygiem. Rozumiem, oczywiście, że nie wszystko da się zachować, bo świat się zmienia. Gdyby Słowianie pozostawili po sobie jakieś pisma z IX lub X wieku, prawdopodobnie mitologia i demonologia pozostałaby głębiej w naszej pamięci narodowej, ale niestety tak się nie stało. Pozostają widma i domysły, ale i te warto przypomnieć.

AS: A jak zabierasz się za pracę. Jak przystępujesz do pisania książki?
AN: Najpierw jest pomysł. Potem nasionko kiełkuje w mojej głowie i nie mogę spać po nocach. Potem dopada mnie gorączka i muszę naszkicować zarys fabuły. Reszta to ciężka i monotonna praca. Sama wiesz, że również samotna, bo siedzisz zamknięta w pokoju i jedynymi rozmówcami są postaci z kreślonej historii. Jeśli mają ochotę z tobą gadać. Najczęściej zajmują się oczywiście sami sobą, a ja muszę pilnować, żeby nie pozmieniały fabuły wedle własnego gustu.

AS: Pewnie wiersze pisze się inaczej. Skąd pomysł na zbiór wierszy „Strachy na Lachy”?
AN: Zawsze lubiłam wiersze dla dzieci i cenię poezję. Nie wiem dokładnie, dlaczego napisałam wiersze. Chyba chciałam wrócić do mojego dzieciństwa, kiedy babcia czytała mi Tuwima, Brzechwę, Konopnicką czy Wawiłow.

AS: Słyszałam, że czasem dzieci na spotkaniach bały się Twoich Strachów. Czy Strachy faktycznie są straszne?
AN: Nic mi o tym nie wiadomo… Ale skoro ktoś się boi, to znaczy, że strachy nadal mają moc!

AS: Kim jest Trolligrant?
AN: To Troll – emigrant. Wpadłam na pomysł napisania tej baśni, kiedy Wilders w parlamencie wrzeszczał „minder Marrokanen”. Nawet rusałki w tekście to powtarzają, tyle, że o trollach. Strasznie się wtedy uśmiałam z własnego tekstu; wyobraziłam sobie delikatne, śliczne, rozkapryszone i wszystkiemu przeciwne panienki z kwiatkami we włosach, zmarszczonymi czołami, wymachujące transparentami przeciw imigracji. Trochę jak Mała Mi z Muminków.
Ale oczywiście książka jest jak najbardziej poważna. Musimy się bronić przed ksenofobią rękami i nogami. Ale żeby to robić umiejętnie, trzeba wystrzegać się słuchania jednej strony
i popatrzyć na świat obiektywnie oraz bez strachu. Tak robią w mojej książce elfy. To prawdziwi obrońcy myśli demokratycznej.

AS: Właśnie skończyłaś pisać najnowszą książkę. Możesz zdradzić o czym ona jest? Czy znów wracasz do słowiańskich korzeni?
AN: Owszem, jestem wierna mojej pasji.  Ale tym razem to książka dla dorosłego odbiorcy. Opowiada o trzech studentkach, które spędzają wakacje na północnych rubieżach Polski. Podczas nocnej eskapady nad jezioro, jedna z nich znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Powiem tylko, że to wydarzenie ma wiele wspólnego z pojawieniem się wiekowego demona rezydującego w toni okolicznych wód, a wartka akcja książki zapuszcza korzenie aż w wiek X.

AS: A zatem książka „Rusałki” skończona, jakie plany?
AN: Wydanie jej i zaczęcie kolejnej.

AS: Masz już pomysł, czy jeszcze poszukujesz inspiracji?
AN: W szufladzie leży kilka niedokończonych historyjek. Moje Mity Małego Lechity nie znalazły wydawcy. Zastanawiam się, co z tym zrobić, bo to jest mała kopalnia wiedzy, również dla szkół. A dla dorosłych… Chciałabym dokończyć powieść obyczajową o moim pobycie w Kalabrii i zająć się pracą nad zbiorem opowiadań. Ale zobaczymy, na ile mi czas pozwoli.

AS: Gdzie czytelnicy portalu Niedziela.nl mogą nabyć Twoje książki?
AN: Książki drukowane są dostępne w księgarniach internetowych.
TUTAJ.
TUTAJ.
TUTAJ.
A tutaj link do ebooków:
TUTAJ: wersja holenderska
TUTAJ: wersja polska

AS: Specjalnie dla czytelników portalu Niedziela.nl już wkrótce zostanie opublikowany fragment najnowszej, jeszcze nie publikowanej, książki „Rusałki”, za co bardzo dziękuję.
AN: To ja dziękuję.

AS: Bardzo dziękuję za rozmowę.
AN: Cała przyjemność po mojej stronie. Pozdrawiam Czytelników Niedzieli i zapraszam do czytania moich książek!

Strona internetowa Anety Noworyty: www.anetanoworyta.com

03.06. 2019 Niedziela.NL

(as)


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki