Ciepłe myśli na niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie: "Słodki święty Marcin"

Ciepłe myśli

fot. Shutterstock

Spoglądając w kalendarz widzę, że zbliża się dzień świętego Marcina. Pochodzę z Wałbrzycha, miasta w którym nie obchodzi się tego święta, więc przyznam, że przed przyjazdem do Holandii niewiele wiedziałam o tradycjach z nim związanych. Tu na miejscu bardzo szybko przekonałam się, że Sint-Maarten to bardzo ważny dzień, szczególnie dla… dzieci.

Zanim zaczęłam pisać ten tekst, przeszukałam Internet w nadziei, że znajdę informacje o tym święcie i już na początku pojawił się kłopot, ponieważ świętych Marcinów jest aż dziesięciu. O którego tutaj chodzi? Święty, którego dzień obchodzony jest jedenastego listopada to Marcin z Tours, biskup, święty kościoła katolickiego i prawosławnego, patron dzieci, hotelarzy, jeźdźców, kawalerii, kapeluszników, kowali, krawców, młynarzy, tkaczy, podróżników, więźniów, właścicieli winnic, żebraków i żołnierzy. Uff… dużo.

Tradycji związanych z tym dniem nie znałam, ponieważ w Polsce uroczystą oprawę ten dzień ma tylko w Wielkopolsce. Najbardziej znane obchody dnia św. Marcina to te poznańskie. W mieście odbywa się festyn, ulicami przechodzi pochód a wszystkiemu towarzyszy zapach tradycyjnych rogali świętomarcińskich. W Wielkopolsce kolejki za wspomnianymi rogalami przypominają te w tłusty czwartek. Podobnie jak nie wypada w tłusty czwartek nie zjeść pączka, tak jedenastego listopada nie wypada, w miastach Wielkopolski, nie zjeść choć jednego rogala świętomarcińskiego.

Sint-Maarten w Holandii, jest bardzo ważny, szczególnie dla najmłodszych. Obok Mikołaja, Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy to najważniejsze święto w kalendarzu maluchów. 

W przeszłości święto łączyło się z zakończeniem żniw. Wówczas czczono bogate zbiory, oraz to, że bydło przed nadejściem zimy stało już w stajniach. Rozpalano wielkie ogniska i ubijano gęsi.

Dziś dzień ten świętują dzieci i robią to zdecydowane „na słodko”. Najmłodsi niosąc lampiony, które bardzo często sami wykonali, śpiewając piosenki chodzą od drzwi do drzwi, prosząc o słodycze. Na początku było to święto ludzi ubogich. Bogaci Holendrzy uważali, że ich dzieci nie powinny chodzić po domach i prosić o słodkości. Zmieniło się to w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Od tamtego czasu tradycja ta jest kultywowana przez wszystkich. Jedenastego listopada zakończyła się również pierwsza wojna światowa. Próbowano połączyć te święta i pielęgnować dzień św. Marcina jako święto wolności. Holendrzy jednak nie przepadają za połączeniami zabawy z polityką, czy religią. Mimo, że dla nas brzmi to dziwnie, nawet dzień św. Marcina nie łączy się z religią. Gdy kilka lat temu, pewna pani odmówiła dzieciom cukierków, ponieważ twierdziła, że nie są katolikami, rozpętała się medialna burza. Dlatego powiązanie dnia św. Marcina z zakończeniem wojny również się nie powiodło.

Według niektórych popularność dnia św. Marcina wciąż rośnie, dlatego dobrze jest podczas zakupów przed jedenastym listopada nie zapomnieć o dużej paczce cukierków, ponieważ tego roku dzieci z lampionami mogą zapukać również do naszych drzwi.

Widzimy się za tydzień ... przy porannej kawie


05.11.2017 Agnieszka Steur, Niedziela.NL


Komentarze 

 
+2 #1 Pepco 2017-11-06 10:57
Uwilbiam ciasteczka! Muszę spróbować!
Cytuj
 

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki