[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK
Spis treści |
---|
POLKA TYGODNIA: Agata Siwek, polska artystka w Liessel |
strona 2 |
strona 3 |
strona 4 |
strona 5 |
Za sztuką do Holandii, za domem do Polski
AGATA SIWEK DATA URODZENIA: 20.10. 1972 MIEJSCE URODZ.: Pionki, k. Warszawy W HOLANDII: od 1997 r. ZAWÓD: artystka (grafika, rysunek, malarstwo, rzeźba, instalacje) MIEJSCE PRACY: Deurne, niedaleko Eindhoven MIESZKA: w Liessel (gmina Deurne) |
- Ale też nadal maluję – odpowiada, zapytana czy całkowicie przerzuciła się na sztukę użytkową – Ostatnio namalowałam ze 200 obrazów na szkle. W tej chałupie muszę mieć takie tradycyjne, święte obrazki, więc sobie namalowałam.
Agata Siwek wstaje, podchodzi do piecyka i dorzuca drewna. Obok piecyka stoi stół nad którym wisi lampa ze zwisającymi kiełbasami i parówkami. To również jedna z prac (PK 12), które oglądać można było m.in. w Museum Van Bommel Van Dam w Venlo w trakcie solowej wystawy w 2005 r.
Czy głośna artystka Agata Siwek, o której jeszcze kilka lat temu pisały gazety w Holandii, Polsce, Niemczech, Belgii i kilku innych krajach już w zupełności porzuciła prowokacyjną, zaangażowaną sztukę?
- Mam paru stałych klientów, którzy zawsze coś zamawiają, więc jeszcze coś sprzedaję. Głównie grafiki. Robię też różne obiekty, na przykład lampy. Jeśli pracownik odchodzi na emeryturę, szef daje mu moją lampę za 300 euro – opowiada. – Teraz mój mąż zarabia wystarczająco dobrze, więc ja nie muszę zarabiać.
Drugi mąż urodzonej w 1972 roku Agaty Siwek pochodzi z Liessel. Tutaj ma też swoją firmę.
- Mój mąż bardzo lubi Polskę, ale nie mówi po polsku, więc to jest problem. Chwali pysze polskie jedzenie, piękne krajobrazy, przyrodę. I ludzie w Polsce też normalniejsi niż tutaj.
Być może z mężem Holendrem uda się Siwek przeprowadzić z powrotem do Polski, kiedy dom w Stróży będzie już gotowy. Za sprawą holenderskiego męża – nie tego obecnego, ale poprzedniego – Siwek już raz się przeprowadziła: pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX w. Tyle, że wtedy z Polski do Holandii.
Zanim opuściła Polskę i zamieszała w holenderskim światku artystycznym, ukończyła ASP w Krakowie (1991-1996) i odbyła stypendium w Szkocji, w Glasgow.
- Już w podstawówce nauczycielka mówiła: o dziecko, musisz iść do szkoły plastycznej, bo ładnie rysujesz. Mój ojciec pracował z panią, której sąsiadem był profesor ASP, więc poszliśmy do profesora. Profesor powiedział: o wielki talent, trzeba dalej kształcić! Poszłam na lekcje, zdałam egzamin, dostałam się. I tak zostałam artystką – opisuje początki swej artystycznej drogi.
Amsterdam wszystko zmienił
Ojciec, z zawodu chemik, chciał, by jego córka po ASP została konserwatorem zabytków. Wtedy mogliby pracować razem. Ale Siwek wybrała inną drogę: zamiast restaurowania czyichś starych dzieł sztuki, zaczęła tworzyć nowe własne; zamiast spokojnej pracy w Polsce z ojcem, wybrała pełną niepewności drogę niezależnej artystki w Holandii.
- Do Holandii przyjechałam od razu na studiach. Najpierw poznałam, jeszcze na pierwszym roku, na nartach pewnego Holendra. I tak „za nim” tutaj przyjechałam.
Na studiach zajmowała się głównie grafiką. Z sukcesami.
- Na początku, co gdzieś wysłałam pracę, to dostawałam nagrodę. Na tych wszystkich konkursach liczyła się technika, a technikę miałam ładną. Dopiero później, kiedy poszłam do tej szkoły w Amsterdamie, zaczęłam robić te głupoty! – dodaje ze śmiechem.
„Tą szkołą” w Amsterdamie jest renomowana Akademia Sztuk Pięknych Rijksakademie van beeldende kunsten. Siwek robiła tu masterclasses, które trwały do 2001 roku. A „tymi głupotami” – jej sztuka konceptualna, która w kraju i za granicą wzbudziła wiele dyskusji. Gdyż pomimo świetnego warsztatu i wielu nagród za prace graficzne, Siwek postanowiła po zakończeniu studiów zająć się bardziej zaangażowaną sztuką.
- Zawsze byłam takim wojownikiem moralnym, interesowały mnie kwestie społeczne, polityka. To było trochę bez sensu, malować ładne obrazki, które mogły się komuś podobać, a nic nie miały do powiedzenia. I wtedy zaczęłam robić zaangażowane projekty. Które, wiadomo, nikomu się nie podobają. Tylko skandale w tym widziano, niestety! Szkoda, że gazety same głupoty pisały – mówi.
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl