EUROPA: Tusk i Rutte milczą, Polaków broni Niemiec

Świat

- Na razie nie jest to problem Polaków mieszkających w Holandii, to jest problem Holandii i jej reputacji w Europie – takie zdumiewające słowa na temat wymierzonego m.in. w Polaków portalu Wildersa wypowiedział, według radia RMF, premier RP Donald Tusk. Bagatelizującą poczynania Wildersa postawę holenderskiego premiera Marka Rutte można jakoś zrozumieć, ale milczenie szefa polskiego rządu jest zaskakujące. Tym bardziej, że sprawa portalu Wildersa – co zresztą od kilku tygodni dokładnie opisujemy na tych łamach – wzbudziła oburzenie wielu europejskich polityków, nie tylko tych z Polski czy Holandii, ale także i z innych państw UE.

- Ta strona internetowa kłóci się ze wszystkimi europejskimi zasadami wolności – mówił szef chrześcijańskich demokratów w Parlamencie Europejskim, Francuz Joseph Daul. Nie tylko szef największej frakcji PE był oburzony tą inicjatywą. Również przewodniczący całego europarlamentu, Niemiec Martin Schulz nie krył zdumienia i złości. Niemiec, który fotel szefa PE przejął niedawno po Jerzym Buzku, od początku ostro się wypowiadał o tej inicjatywie.  Schulza zirytowało również milczenie premiera Holandii Marka Ruttego, który nie chciał się odciąć od inicjatywy Wildersa. Determinacja niemieckiego przewodniczącego PE była tak duża, że udało mu się zmusić premiera Holandii do specjalnego spotkania. Do rozmowy, poświęconej w dużej mierze kwestii antypolskiego portalu, doszło w czwartek 1 marca, w trakcie szczytu UE w Brukseli.

W trakcie spotkania Rutte po raz kolejny przedstawił swoje stanowisko, sprowadzające się do przypominania, że portal Wildersa jest inicjatywą partii politycznej PVV, a nie holenderskiego rządu. Taktykę Ruttego, polegającą na unikaniu komentarzy w tej sprawie, Schulz czytelnie rozszyfrował i w trakcie konferencji prasowej po spotkaniu mówił o “podwójnej roli”, jaką odgrywa Rutte. Na scenie holenderskiej Rutte współpracuje z PVV i nie widzi w tym problemu. A na scenie europejskiej udaje, że nie ma nic wspólnego z PVV, Wildersem i inicjatywami tej partii. 

Ostra, szczera i bolesna dla Ruttego analiza w wykonaniu Schulza jest jednocześnie bardzo trafna. Zachowanie szefa PE jest budujące: ktoś jednak w Europie gotów jest zdecydowanie potępiać przypadki dyskryminacji. Na tym tle zachowanie Donalda Tuska – bądź co bądź szefa rządu kraju, którego obywatele są głównym celem portal PVV – dziwi.

W trakcie tego samego czwartkowego szczytu Tusk miał okazję do rozmowy z Ruttem na ten temat. Jak informuje radio RMF, nie zrobił tego. “Premier Donald Tusk nie bronił na unijnym szczycie w Brukseli Polaków dyskryminowanych w Holandii. Co więcej - jak przyznał w rozmowie z naszą korespondentką Katarzyną Szymańską-Borginion - w ogóle nie rozmawiał na ten temat z premierem Holandii Markiem Ruttem”, czytamy na stronie RMF.  Cały tekst dostępny tutaj: http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-tusk-nie-stanal-w-obronie-polakow-dyskryminowanych-w,nId,437026).

Dlaczego Tusk nie postawił kilku trudnych pytań w sprawie antypolskiego portalu niderlandzkiemu premierowi? Polski premier wykręcił się, mówiąc, że “nie było przewidzianego formatu spotkania polsko-holenderskiego”. Tak jakby w trakcie wielogodzinnego szczytu wszyscy europejscy liderzy rozmawiali jedynie na tematy z góry dokładnie ustalone…
Jeszcze dziwniej zabrzmiała inna z cytowanych przez RMF wypowiedzi Tuska:
- Dla nas ważniejsze jest to, aby stanowisko wokół negatywnych zdarzeń w Holandii było stanowiskiem wspólnotowym, a nie tylko tych, którzy czują się dotknięci tym działaniem – cytuje szefa polskiego rządu Katarzyna Szymańska-Borginion. Te tajemnicze słowa interpretować można jako wyraz dosyć kuriozalnego przekonania, że w sprawie dyskryminującego portalu Wildersa dla szefa polskiego rządu ważniejsze jest dogadanie się z niderlandzkimi władzami i wypracowanie z nimi wspólnego stanowiska. Tyle, że stanowisko Ruttego już znamy i brzmi ono: nic się nie stało, sprawy nie ma, bez komentarza. Wygląda to tak, jakby dla Tuska ważniejsze od odczuć tysięcy Polaków mieszkających w Holandii było lekceważące sprawę zdanie niderlandzkiego premiera.

To zadziwiające, ale stanowisko szefa polskiego rządu w sprawie wymierzonego w imigrantów z Polski holenderskiego portalu jest bliższe holenderskim władzom, niż zdaniu szefa Parlamentu Europejskiego (Niemca) czy przewodniczącemu chadeckiej frakcji w PE (Francuza), nie wspominając już o dziesiątkach polskich głosów w Holandii i nad Wisłą, oburzonych tą dyskryminującą inicjatywą Geerta Wildersa.

ŁK, Niedziela.NL