Legenda o powstaniu Amsterdamu

Archiwum '18

fot. Dennis van de Water / Shutterstock.com

Ciepłe myśli na niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Od czasu do czasu przy naszej niedzielnej kawie opowiadam Państwu niderlandzkie legendy. Opowiedziałam już historię o Bazyliszku, który zamieszkał w Utrechcie a także o Domu z sześcioma głowami, który również współcześnie można odwiedzać w Amsterdamie. Dziś również chciałabym opowiedzieć bardzo starą historię… a właściwie dwie. Chciałabym przybliżyć dwie legendy, które mówią o tym, jak powstał Amsterdamu. Obie dotyczą tego samego wydarzenia, ale każda z nich jest inna.

Pierwsza to opowieść o walce, książętach i rycerzach. A zatem: dawno, dawno temu był sobie pewien norweski książę. Znalazłam inną wersję tej historii, w której nie mam mowy o Norwegii a na miejscu królewskiego syna pojawia się biskup Utrechtu… jednak ta z księciem brzmi jakoś bardziej romantycznie i bajkowo. A zatem powróćmy do pierwszej wersji. Podczas jednej z morskich wypraw statek królewskiego syna został zaatakowany i doszczętnie zniszczony.

Książek na wraku o mały włos nie stracił życia z rąk fryzyjskich pogan. Na szczęście w ostatniej chwili uratował go fryzyjski rybak, chrześcijanin o imieniu Wolferd. Wspólnie udało im się zbiec na łodzi Wolfreda. Jednak już na wodach jeziora Flevo, które dziś już nie istnieje, rozpętał się nad nimi koszmarny sztorm.

Jezioro to istniało w czasach rzymskich i w średniowieczu. Niektórzy geografowie uważają, że nie było to jedno jezioro, ale kilka ze sobą połączonych. Wtedy to królewski syn złożył uroczystą przysięgę, że jeśli los go oszczędzi wybuduje miasto w miejscu, gdzie pies Wolfreda spocznie, gdy oni bezpiecznie staną na lądzie. Zmęczeni usnęli na łodzi, którą wody unosiły ku ich przeznaczeniu. Gdy się obudzili, spostrzegli, że ich modlitwy zostały wysłuchane. Łódź przycumowała do brzegu urodzajnej ziemi, nad ich głowami świeciło słońce a pies wygodnie ułożył się pod pobliskim drzewem. Książę zrozumiał, że nowy świat się przed nim otworzył. Oczywiście dotrzymał obietnicy i na tym miejscu wybudował nowe miasto.

W drugiej legendzie dotyczącej powstania Amsterdamu, nie ma rycerzy ani książąt, są za to rolnicy i magiczny ptak. A zatem: dawno, dawno temu byli sobie myśliwy i rybak. Obaj podążali bagnistym terenem nad brzegiem rzeki Amstel. Obaj martwili się bardzo, co stanie się z nimi, ich żonami i dziećmi. Legenda, którą odnalazłam nie wspomina skąd te zmartwienia. Wtedy wydarzyło się coś nieprawdopodobnego. Tuż przed nimi usiadła czapla, która bardzo współczuła ich zmartwieniom i przemówiła do mężczyzn ludzkim głosem. Ptak powiedział im, że powinni wybudować domy na piaszczystym brzegu w załamaniu rzeki

Amstel tam, gdzie jej wody wpadają do rzeki IJ. Czapla również coś im obiecała: „Wasze domy zmienią się w osadę – powiedziała – osada zmieni się w wioskę. Wioska natomiast zmieni się miasto a miasto to będzie panować nad światem.”

Obie legendy pochodzą z niezwykłej książki Geerta Maka „Een kleine geschiedenis van Amsterdam”(Mała historia Amsterdamu). Autor przedstawia legendy w zarysie ponieważ dla niego ważniejsze są fakty.

A faktem jest, że pierwsze zabudowania w miejscu, gdzie dziś znajduje się stolica Holandii powstały pod koniec XII wieku. Stanęły one na gliniastym podłożu powstałym po dwóch ogromnych powodziach z lat 1170 i 1173. Rejony te były ponure i podmokłe, pełne bagien i jezior, które były połączone z morzem i po każdej powodzi stawały się większe.

Która z tych przypowieści jest prawdziwa? Nie wiadomo, ale z pewnością mają swój urok. W każdej z nich pewnie, jak to z legendami bywa, jest również ziarno prawdy.

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.



22.07.2018 Agnieszka Steur, Niedziela.NL



Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze w kategorii: Holandia

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki