Ciepłe myśli na holenderską niedzielę: Bardzo „stara” zupa (cz.201)

Ciepłe myśli

Fot. Shutterstock, Inc.

Ciepłe myśli na holenderską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur


Bardzo „stara” zupa

Jak wspomniałam w ubiegłym tygodniu, dzisiaj pragnę zabrać Czytelniczki i Czytelników portalu Niedziela.nl na bardzo nietypową wyprawę w przeszłość. Przeniesiemy się do średniowiecza. Naszym wehikułem czasu będzie zupa.

Przenosimy się w czasy Hanzy, czyli Ligi Hanzeatyckiej. Związku miast handlowych Europy Północnej z czasów średniowiecza i początku ery nowożytnej. Był to bardzo ważny związek, ponieważ miasta do niego należące popierały się na polu ekonomicznym, utrudniając pracę kupcom z miast nienależących do związku. Liga stała się nie tylko potęgą ekonomiczną, ale również siłą polityczną a niekiedy również wojskową.

Liga Hanzeatycka działała pod hasłem „Wspólna praca się opłaca”. Zadziwiające, że współcześnie nadal nie wszyscy się z tym zgadzają. Być może nie wiedzą, że wspólnie można osiągnąć znacznie więcej.

W XII wieku (późne średniowiecze) miasta Zwolle, Kampen, Zutphen i Deventer stały się dużymi ośrodkami handlowymi. Kupcy z tych miast stworzyli rodzaj wspólnoty, której celem było nie tylko rozszerzenie, ale i ochrona własnej działalności handlowej. Związek Hanzeatycki rozpadł się w XVI wieku.

Liga Hanzeatycka była pierwotnie partnerstwem kupców z różnych miast, którzy handlowali tymi samymi produktami. Pracując razem, mogli oszczędzać na kosztach, ponieważ podróżowali razem. Takie podróży były również bezpieczniejsze. Dzięki temu kupowali i sprzedawali na większą skalę. Nie tylko zarabiali więcej, ale kupcy stali się siłą, która miała moc przeciwstawiania się władcom.

W 1356 roku na spotkaniu w Lubece, mieście na terenie dzisiejszych Niemiec, postanowiono, że Hanza stanie się również wspólnotą interesów dla miast, a nie tylko dla kupców. Liga Hanzeatycka stworzyła potężną sieć miast handlowych na obszarze graniczącym z Morzem Północnym i Bałtykiem. Liga zaczęła również prowadzić wymianę handlową z partnerami spoza swojego obszaru, np. z Londynem i miastami hiszpańskimi.

W owych czasach zaczął kwitnąć handel solą, zbożem, rybami, drewnem, winem, piwem, skórami zwierzęcymi i tkaninami. Transport odbywał się głównie drogą morską i rzeczną, przy pomocy statków. Miasta zaczęły się gwałtownie rozwijać, umacniały mury miejskie oraz rozbudowywały porty.

A co ówcześnie jedzono? Z powodu tak historycznego tematu, przygotuję dzisiaj bardzo historyczną zupę. Nie łatwo znaleźć taki przepis, ale mi się udało. Dziś prezentuję średniowieczny hanzeatycki krupnik dla 4-6 osób.
Ta zupa jest rekonstrukcją tego, jak wyglądał codzienny posiłek w późnym średniowieczu w Holandii. Tak właśnie mógł wyglądać obiad przeciętnej rodziny w okresie hanzeatyckim. Marchew, cebula i ziarna były częścią codziennej diety dla tych, którzy nie byli bogaci. Dzisiaj prezentowany przepis zawiera również luksusowe dodatki a mianowicie bulion, sól i pieprz.
Średniowieczny człowiek wkładał wszystkie składniki do kociołka z odrobiną wody i je dusił. Ja spróbuję przygotować ten sam przepis na piecu z XXI wieku. Zobaczymy, jak będzie smakowało.

Zacznę od składników: 15 g masła, 2 duże cebule, 1 liść laurowy, 2 gałązki tymianku (same listki), 1 marchewka, pokrojona na kawałki, 1 pasternak, pokrojony na kawałki, 100 g kaszy jęczmiennej, 1,5 l bulionu warzywnego, sól i świeżo zmielony czarny pieprz.

Na początek należy rozpuścić masło w dużym rondlu na średnim ogniu i podsmaż cebulę, liść laurowy i tymianek. Dodać marchewkę i pasternak oraz smażyć jeszcze około 5 minut. Następnie dodać kaszę jęczmienną i wywar. Teraz pozostaje już duszenie przez
około 30 minut, aż ziarna jęczmienia będą miękkie. Na koniec trzeba oczywiście jeszcze doprawić naszymi luksusowymi składnikami - solą i pieprzem.

Zupę podawać z chlebem. Aż chce się napisać, z pajdą chleba.

Co ciekawe, w średniowieczu ta zupa wyglądała inaczej w zależności od pory roku. Wiosną dodawano świeże warzywa liściaste, takie jak szpinak, boćwina i zioła - pietruszkę, szczypiorek i pokrzywę. Mogły też znaleźć się w niej dzikie zioła, buraki oraz świeży groszek. Latem można było dodać świeży bób, kapucynki i zielone zioła. Jesienią natomiast grzyby, pasternak, marchewkę i kalarepę. Gdy było całkiem zimno, dodawano do niej kawałki boczku, kiełbasy, jarmużu oraz suszonego groszku lub fasoli.

Zupa jest smaczna i pożywna, ale nie jest potrawą, którą przygotowałabym, zapraszając gości na obiad. Nie zmienia to faktu, że pichcenie historycznych potraw bardzo mi się spodobało i z pewnością jeszcze kiedyś ugotuję coś „bardzo starego”.

Fot. Shutterstock, Inc.


Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka



15.08.2021 Niedziela.NL // fot. Shutterstock, Inc.

(as)


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki