Ciepłe myśli na holenderską niedzielę: Niderlandzka mamałyga, (cz.163)

Ciepłe myśli

fot. Agnieszka Steur

Ciepłe myśli na holenderską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur


Niderlandzka mamałyga!

Dzisiaj przy niedzielnej kawie pragnę zajrzeć do niderlandzkiej kuchni. Chcę opisać jeden rodzaj potraw, które Holendrzy uwielbiają, a przybywający do Królestwa Niderlandów, jeśli już je polubią, zajmuje to trochę czasu – trzeba się przekonać.

Jedną z moich ulubionych literackich postaci jest Herkules Poirot, detektyw z powieści kryminalnych Agathy Christie. Co ma on wspólnego z niderlandzką kuchnią? Właściwie niewiele, ale dla mnie stał się w jakimś sensie inspiracją do napisania tego tekstu. Już wyjaśniam.

Jednym z moich ulubionych odcinków serialu telewizyjnego jest ten pod tytułem w języku angielskim „Sad Cypress” (Smutny Cyprys) w języku niderlandzkim „Schuldig in eigen ogen” (Winny we własnych oczach) a w języku polskim „Zerwane zaręczyny”. Nie wdając się w szczegóły, wspomnę tylko, że Poirot podejrzewa, że ofiara została otruta za pomocą pasty rybnej. Pochodzący z Belgii detektyw, dziwi się Anglikom, że są w stanie jeść taką mamałygę. Gdy patrzyłam na wykrzywioną obrzydzeniem twarz Poirot, pomyślałam, że pewnie podobnie krzywiłby się w Królestwie Niderlandów. Przecież Holendrzy uwielbiają spożywać takie nie do końca zidentyfikowane papki. Zjada je się tutaj zarówno na chlebie na śniadanie lub podczas lanczu, jak i podaje na tostach w trakcie imprez czy to rodzinnych, czy spotkań towarzyskich i bussinesowych. Lubują się w nich dorośli i dzieci, gdyż owe holenderskie mamałygowe specjały występują w wersji na słodko, ostro czy słono.

Gdy, dzięki Poirot, do głowy przyszedł mi pomysł na dzisiejszy tekst, wybrałam się do sklepu na poszukiwanie dalszych inspiracji i zdziwiłam się jeszcze bardziej, bo wiedziałam, że past, które w Holandii zwane są sałatkami, jest wiele, ale w życiu nie spodziewałam się aż takiego wachlarza smaków. Na stronie jednej z niderlandzkich sieciówek znalazłam informacje o 32 smakach. Zaryzykuję stwierdzenie, że w Królestwie Niderlandów nie ma niczego innego w tak wielu smakach.

Prawdopodobnie najbardziej znanymi sałatkami są te z firmy Johma, ale praktycznie każda sieć supermarketów w Holandii w swoim asortymencie ma tego typu sałatki „własnej roboty”, czyli wybór powiększa się w zawrotnym tempie. Ostatnio zauważyłam, że również pobliski rzeźnik ma zestaw własnych sałatek. One są najlepszym przykładem mamałygi. Takie prawie domowej roboty, nie mają na opakowaniu zdjęć, lub ilustracji składników, z których powstały i na oko nie można stwierdzić, czym się między sobą różnią. No może z wyjątkiem koloru. Niektóre są jak budyń waniliowy a inne mają kolor żółtawy, różowawy a jedna była nawet czerwona.

Jeśli Czytelnicy portalu Niedziela.nl spodziewają się, że podobnie jak Hercules Poirot skrytykuję teraz zarówno te potrawy, jak i podniebienia mieszkańców Królestwa Niderlandów, to są w błędzie. Ja uwielbiam te sałatki! A rozmaitość tych smaków szczerze mnie fascynuje, szczególnie w tak oszczędnym w odmienność kulinarną kraju. U nas w domu prawie zawsze w lodówce stoi jedno lub dwa opakowania owych sałatek. Uwielbiam tę z kawałeczkami starego sera, ale nie spożywam jej za często, bo wartości kaloryczne przygnębiają. Mój syn zajada się sałatką z łososia a mąż uwielbia taką ze startym selerem. Moja jest żółtawa, syna różowa a męża całkiem bialuśka. Przyznaję jednak, że niderlandzkiej mamałygi nie polubiłam od razu, jak tylko przyjechałam się w Holandii. Rozsmakowanie się w tych dziwnych papkach zajęło mi wiele lat, lecz stanowczo stwierdzam, że dobrze mi z tym, że się do nich przekonałam. Nie było to łatwe i nie chodzi o ich smak, choć to oczywiście jest względne, jak wszystko w kwestii gustów kulinarnych, każdy lubi przecież coś innego. Mam na myśli to, jak wyglądają. Papka z niezidentyfikowanymi kawałkami warzyw, owoców, mięsa, sera... może odstraszać. Szczęściem dla mnie i wielu mieszkańców Królestwa Niderlandów nie o wygląd przecież tutaj chodzi.

fot. Agnieszka Steur

Smacznego!

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka



22.11.2020 Niedziela.NL // fot. Agnieszka Steur

(as)


Komentarze 

 
0 #9 Moto_Girl_ 2020-11-28 00:07
A co mnie obchodzi ich kuchnia?
Cytuj
 
 
+1 #8 joanna 2020-11-27 04:14
Smaczne ale naladowane konserwantami
Cytuj
 
 
+2 #7 Sxxx 2020-11-26 14:26
Stary ser? Chyba chodzi o ser długo dojrzewający?
Cytuj
 
 
+1 #6 Alex 2020-11-25 17:42
Ja tez je bardzo lubie, ale o 20 latach mozna sie przyzwyczaic :)
Cytuj
 
 
+1 #5 Kamila 2020-11-23 22:37
ja najbardziej lubię "łososiową" i "porową" hahaha :D kto kocha ten kraj, lubi też rozsmakowywać się w tutejszym jedzeniu, cieszą go tutejsze widoki i po prostu chce być częścią tej kultury i życia. Kto się nie utożsamia - ten nie jest zainteresowany. Proste. Pozdrawiam pastojadów :P
Cytuj
 
 
+6 #4 kokooo 2020-11-22 13:25
Nie wiem co oni widzą w tych "saladjes"
Cytuj
 
 
0 #3 Marek 2020-11-22 13:23
Co ciekawe, wartość kaloryczna niektórych tych sałatek jest nad wyraz zaskakująca. 175gr takiej sałatki to nawet może być prawie 500 kcal. Idealna "metoda na głoda. :)
Cytuj
 
 
+1 #2 Wojtek 2020-11-22 10:17
Mnie również zajęło kilka lat zanim spróbowałem tych "sałatek" bardziej pod pasty podchodzą spróbowałem większość smaków i mam już swoją ulubioną .
Cytuj
 
 
+2 #1 Jolanta 2020-11-22 10:08
Czyli wiecej o Herkules Poirot nuz o holenderskich mamałygach. Troche sie zniesmaczyłam...
Cytuj
 

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki