Ciepłe myśli na holenderską niedzielę: Wspomnienia z Tilburga (cz.158)

Ciepłe myśli

fot. Shutterstock, Inc.

Ciepłe myśli na holenderską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur


Wspomnienia z Tilburga

Chwilę przed ogłoszeniem przez premiera Marka Rutte częściowego lockdownu Holandii, (czyli częściowego zamknięcia kraju) miałam ogromną przyjemność odwiedzić Polską Szkołę w Tilburgu. Zostałam tam zaproszona z okazji corocznej, polskiej akcji Narodowego Czytania. Równocześnie poproszono mnie o poprowadzenie spotkania dla dzieci. Miałam im opowiedzieć o moich książkach. Okazało się, że był to bardzo miły dzień. Spędziłam go wśród wesołych dzieci i bardzo zaangażowanych rodziców.

Z powodu panującej już od wielu miesięcy sytuacji związanej z pandemią, z pewnością jak większości z nas, bardzo brakowało mi takich spotkań. Dziś wiem, że jeszcze jakiś czas będę musiała za nimi tęsknić. Częściowe zamknięcie całego kraju zniechęca do organizowania tego typu spotkań. Dlatego właśnie wspomnienia z Tilburga stały się nagle tak istotne. A teraz tym większą mam nadzieję, że nie dojdzie do całkowitego zamknięcia.

Wizyta we wspomnianej szkole po raz kolejny pokazała mi, jak ważne są takie miejsca dla Polaków mieszkających poza granicami ojczyzny. Każda z polskich szkół w Królestwie Niderlandów została otwarta z inicjatywy zaangażowanych emigrantów. Najczęściej samych rodziców. A ogromna waga tych miejsc jest właśnie w sercach wszystkich osób, które spotkałam w Tilburgu. Każda z nich w jakiś sposób była zaangażowana w imprezę czytelniczą, ale także w każdy dzień istnienia szkoły. Miałam okazję porozmawiać z rodzicami, kadrą i samymi uczniami. Każda z rozmów była nie tylko interesująca, ale również bardzo inspirująca.

Na szczególną uwagę i wspomnienie zasługuje przewodnicząca Fundacja Polska Szkoła w Tilburgu „Akademia Polonez"  pani Justyna van Halteren-Bogucka, która zgromadzonym w szkole rodzicom przeczytała fragmenty kilku moich felietonów z okresu pierwszych lat mojej emigracji w Holandii, a które pochodzą ze zbioru „Słowa do użytku wewnętrznego”. Przyznaję, że jeden z nich wywołał chwilę zadumy wśród gości oraz wzruszył, co dla mnie jako autorki jest powodem do dumy. A fragment ten brzmiał: „Polszczyzna to również ojczyzna. Język polski to język, w którym myślę, marzę i śnię. Ojczyzna to Polska, kraj, który opuściłam ponad osiem lat temu. (Dziś to już ponad dwadzieścia lat!) Zabrałam ze sobą całe mnóstwo rzeczy. To, co wtedy wydawało mi się ważne. Wciąż coś ze sobą zabieram. Mam polskie książki, fotografie, obrazy, wydmuszki na Wielkanoc i bombki na Boże Narodzenie. W moim domu mieszają się wspomnienia z drobinami holenderskiej kultury. Co jakiś czas przemknie się też gdzieś gnom, bo tak jak moje polskie korzenie są obecne u nas w domu, tak i korzenie mojego męża ukazują się w jakiejś irlandzkiej, czterolistnej koniczynie i w garncu złota zakopanym na końcu tęczy. Z Polski zabrałam wspomnienia i tradycje a także polski temperament i wrażliwość. Zabrałam też coś, co nie jest rzeczą, jest natomiast czymś, bez czego nie mogę żyć. Mój język. Jest on czymś, co mimo, że rzecząÂ  nie jest, ma siłę wielu przedmiotów. To słowa w tym języku ranią najbardziej i to ta mowa potrafi mnie najgłębiej wzruszyć. „Mąż” wydaje się poważniejszy niż „man”, „syn”, „córka” czulsze niż „zoon”, „dochter”, a „motyl” jest jakby lżejszy i wyżej frunie niż „vlinder”. Teraz już wiem, że ojczyzna to raczej nie kraj na mapie, a znacznie bardziej w sercu. Moja ojczyzna jest we mnie. Teraz nie potrafię już do końca odnaleźć się w Polsce, bo to, co najcenniejsze, zabrałam z Polski ze sobą. Stworzyłam sobie moją małą ojczyznę gdzieś daleko. Teraz już wiem, że dzięki mojemu językowi mam coś, co zawsze będzie mnie łączyć z tym, co najlepsze w Polsce. Jednak to, co najważniejsze to „mama oć tu!” w ustach moich dzieci i „wytaj kfatuszek” w telefonie od męża.”

Nie potrafię się doczekać chwili, gdy walka z wirusem dobiegnie końca i znów będzie można spotykać ludzi, słuchać ich opowieści, zbierać doświadczenia, być.

Bardzo dziękuję każdej miłej osobie, którą spotkałam w Polskiej Szkole w Tilburgu za ten przyjemny dzień w tak nieprzyjemnym czasie pandemii!

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka



18.10.2020 Niedziela.NL // fot. Shutterstock, Inc.

(as)


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki