Ciepłe myśli na holenderską niedzielę: Całkiem inny powrót do szkoły (cz.150)

Ciepłe myśli

fot. Shutterstock, Inc.

Ciepłe myśli na holenderską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

Całkiem inny powrót do szkoły

W tym tygodniu w części Holandii, w której mieszkam, rozpoczął się nowy rok szkolny. Jak to mówią „back to school”! Ten jednak jest inny od innych. Podstawówki miały zajęcia jeszcze przed wakacjami, ale młodzież zasiadała w ławkach po raz pierwszy od marca. Toż to pół roku! Taki powrót nie jest łatwy. Łączy się z nim bardzo wiele emocji.

- Mamo – zaczęła tłumaczyć moja nastolatka - „back to school” to również uczucie.

Popatrzyłam na nią, nie do końca rozumiejąc, co ma na myśli. Poprosiłam o wyjaśnienie. - No, to również uczucie, takie jak strach, radość, złość, „back to school” jest między nimi.

Musiałam wiedzieć więcej. Moja córka zaczęła wyjaśniać dalej - to jest całkiem odrębne uczucie. Każdy nastolatek je zna. Najlepiej chyba można je określić, jako mieszankę wielu, to strach, podekscytowanie i ciekawość. To również brak ochoty, zniechęcenie i uczucie rezygnacji z wszelkich radości.

Uśmiechnęłam się pod nosem, chyba zrozumiałam.

Ten powrót do szkoły nie przypominał jednak żadnego z wcześniejszych. Szkoła nie wygląda tak, jak na początku tego roku. Zmieniło się prawie wszystko.

Gdy moja nastolatka wróciła z pierwszych zajęć zaczęła opowiadać.

- W szkole wyznaczyli kierunki, to znaczy jeden kierunek. Chodzimy zawsze w jedną stronę. Nie wolno chodzić pod prąd. Mamy wyznaczone, którędy i w którym kierunku możemy iść. Nie wszystkie wejścia są otwarte i nie wszystkie są dla nas. Przez niektóre mogą wchodzić tylko nauczyciele. W klasach siedzimy każdy osobno. Wszystkie okna i drzwi są otwarte. Ciekawe, jak sobie z tym poradzą, gdy zrobi się zimno, albo będzie wiał silny wiatr, albo zacznie padać deszcz – rozważała na głos.

- Nauczyciel siedzi przy biurku, tak jak zawsze, ale nie możemy do niego podchodzić. Przed sobą ma ten przeźroczysty ekran. My w ogóle mamy ruszać się jak najmniej. Nie czekamy już pod klasą aż przyjdzie nauczyciel, wszystkie lokale są otwarte i musimy od razu wchodzić do środka i zajmować swoje miejsca.

Jeśli chcemy, możemy nosić maseczki, ale na razie nikt tego nie robi. Jeśli chcemy możemy też dezynfekować stoliki, ale raczej też nikt tego nie robi. Za to dezynfekujemy ręce. O! I jak ktoś zacznie kaszleć na lekcji, nauczyciel może go wysłać do domu. Jeśli kichnie, również. Musimy trzymać się od siebie z daleka, ale to jest prawie nie do zrobienia. W naszej szkole jest ponad tysiąc uczniów. Jak mamy zachować ten dystans? Oczywiście, jeśli ktoś źle się czuje, musi zostać w domu. Gdy ktoś z rodziny jest chory, również musimy zostać w domu, nie można iść do szkoły.

Słuchałam jej z uwagą i pomyślałam, że te wszystkie zasady są jasne, nie ma zawiłości, ale tworzą jakby nową szkołę, nowe miejsce, które młodym ludziom jest obce. To, co kiedyś było normalne, naturalne, teraz jest zakazane. Jak oni sobie z tym poradzą?

„Back to school” to również zakupy. Kiedyś, gdy dzieci były młodsze, robiliśmy te zakupy już w połowie wakacji. Składały się na nie zeszyty, długopisy, piórniki i nierzadko również nowe plecaki. Teraz jakoś nikomu się nie spieszy i robimy je na ostatni moment. Tym razem nie było to najmądrzejsze posunięcie, ponieważ w sklepie spotkaliśmy bardzo wielu podobnych nam maruderów i prawie niemożliwym stało się zachowanie dystansu społecznego. O tym jednak napiszę za tydzień.

Musimy jeszcze „tylko” kupić atlas świata, który jest niezbędny na lekcjach geografii. Z pewnością czytelnicy portalu Niedziela.nl, których dzieci uczęszczają do niderlandzkich szkół średnich właśnie razem ze mną ciężko westchnęli. Atlas świata, o którym mowa to ogromna książka, która jest bardzo ciężka, ponadto również bardzo droga. Oczywiście od razu nasuwa się myśl, by odkupić ją od uczniów poprzednich lat. Zazwyczaj jest to jednak niemożliwe, ponieważ nowy atlas wydawany jest bardzo regularnie i ten używany w latach poprzednich, obecnie jest już nieaktualny. Gdy moja córka rozpoczynała naukę w szkole średniej, wymagano atlasu nr 54, teraz musi już mieć edycję o numerze 55. To istne szaleństwo, ale może nasz świat zmienia się właśnie tak szybko.

To wszystko, o czym właśnie wspomniałam, to nasza codzienność, z którą się zmierzymy. Najgorsze jednak jest to, że nie mamy pewności. Nikt z nas jej nie ma. Nie wiemy, co przyniesie przyszłość. Czy będzie, choć odrobinę normalnie? I co to w ogóle znaczy? Co będzie za dwa tygodnie, za miesiąc? Czy pandemia znów zmusi nas do pozostania w domach?

Początek roku szkolnego przyniósł nam bardzo dużo pytań i jak na razie niewiele odpowiedzi.

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka



23.08.2020 Niedziela.NL

(al)


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki