Wigilijna zupa rybna i menonici w okolicach Torunia i Bydgoszczy

Holenderskie ciekawostki

fot. Shutterstock

Będąc ostatnio w rodzinnych stronach ze zdziwieniem odkryłam, że wsie niedaleko osiedla mojej mamy (np. Strzelce Dolne, Strzelce Górne) oraz te wokół miejscowości, w której żyli moi dziadkowie (np. Zła Wieś Wielka, Czersko) były kiedyś menonickie. Nawet dzisiejsze osiedle w Bydgoszczy- Łęgnowo- to też była osada olęderska. I okolice Fordonu.

O Żuławach i ich związkach z Holendrami  słyszeliśmy chyba wszyscy. Podobnie o osadnictwie holenderskim na Mazowszu i o późniejszych  przenosinach potomków menonitów na tereny dawnej Rosji. Ale, że Holendrzy mieszkali także niedaleko Bydgoszczy i Torunia, to historia już mniej znana.


Skąd się tu wzięli?

Obecność menonitów na Kujawach i Pomorzu zawdzięczamy księciu Albrechtowi (temu od hołdu pruskiego w 1525 r.), który na zniszczone wojnami ziemie Prus Książęcych w latach dwudziestych XVI wieku sprowadził ponad trzy tysiące chłopów. Byli to uciekający przed prześladowaniami  menonici emigrujący z Niderlandów i krajów niemieckich. Osiedlali się na terenie Prus przyjmując propozycję dzierżawy gruntów na bardzo korzystnych warunkach.
Taka forma wieloletniej dzierżawy utrwaliła w polskim prawodawstwie pojęcie „osadnictwo na prawie holenderskim” . Ta kolonizacja i późniejsze jej fale,  po średniowiecznych lokacjach, były największą i najbardziej znaczącą akcją osadniczą w północnej Polsce.

Wczesne osadnictwo olęderskie w Dolinie Dolnej Wisły związane było z zapotrzebowaniem na rolników i specjalistów od melioracji, którzy potrafiliby zagospodarować mady rzeczne i tereny narażone na częste powodzie.
Pobożność  i prawa panujące w obrębie gmin, wartości jakie wyznawali przybysze: pracowitość, sumienność, uczciwość, surowa moralność, pomoc sąsiedzka,  powodowały, że  „olędrzy” byli chętnie zapraszani zarówno przez władze świeckie, jak i duchowne. Nowi osadnicy regularnie płacili podatki, a także uiszczali ogromne sumy w celu uzyskania zwolnienia dla synów ze służby wojskowej, której nie uznawali ze względów religijnych.

Kim byli menonici i jak żyli? 

To  anabaptyści, a raczej ich odłam, który powstał w XVI wieku we Fryzji (Niderlandy)  w wyniku działalności Menno Simmonsa (1496-1559). Był on kaznodzieją i autorem pracy zatytułowanej  "Fundamentbook" (1539). Menonici odrzucili całkowicie chrzest dzieci, a wprowadzili chrzest dorosłych. Sakrament Eucharystii i chrzest rozumiane są przez nich jako zewnętrzny przejaw nieustannego oddziaływania Boga na wiernych. Wyznawcy tej religii wzbraniają się przed obejmowaniem urzędów i służbą wojskową. Obowiązuje ich surowa dyscyplina i podległość kościołowi, wynikająca z dosłownego tłumaczenia nauk ewangelicznych. Żyli zgodnie z przeświadczeniem, że „Ostatecznym celem gospodarzenia nie jest wzrost plonów lecz kultywowanie i doskonalenie istoty ludzkiej”. Niezależnie jednak czy dawni olędrzy na ziemiach polskich byli bardzo surowi w swoich poglądach, czy mniej ortodoksyjni, to musieli coś jeść.

Jakie potrawy przygotowywały w swoich kuchniach żony osadników z dawnych Niderlandów?

Na pewno były to dania mało wykwintne, bo przecież przybysze byli rolnikami. Według Tadeusza Chamskiego autora „Opisu krótkiego lat upłynionych” kuchnia olędrów była „nieumiarkowanie tłusta” i charakteryzowała się „używaniem zbytnim wołowiny”. Wędrując po świecie menonici przejmowali zwyczaje kulinarne sąsiadów i wykorzystywali dostępne na miejscu produkty. Na przykład współcześni menonici z Kanady za swoje tradycyjne dania uważają gołąbki, barszcz i pierogi, które przecież są podstawą kuchni ruskiej i polskiej. Jednak ich przepisy na sery czy naleśniki pochodzą z terenów współczesnej Holandii. Bardzo interesujące jest to, że w kuchni menonitów nie ma prawie dań rybnych, a przecież żyli i gospodarowali na terenach nadmorskich i w dolinach rzek. Autor książki „Mennonici. Życie codzienne od kuchni”, Wojciech Marchlewski, który odwiedził miejsca gdzie żyją potomkowie dawnych Holendrów, znalazł zaledwie jeden przepis na zupę rybną.

„Weź suma o wadze pół kilograma. Zalej wodą i zagotuj. Dodaj po łyżeczce soli i czerwonego pieprzu, dziesięć ziaren ziela angielskiego, liść laurowy, korzeń pietruszki i małą cebulę. Dolej tyle wody żeby przykryła całą rybę i gotuj. Weź cztery średnie kartofle, pokrój je w kostkę i ugotuj w osolonej wodzie. Zdejmij z ognia garnek z rybą. Poczekaj aż przestygnie. Wyjmij ostrożnie rybę i usuń z niej wszystkie ości. Przecedź wywar przez sito, włóż do niego kawałki ryby i ugotowane kartofle. Znowu zagotuj. Weź cztery łyżki mąki i rozprowadź w pół szklanki śmietany. Ostrożnie wlej do gotującej się zupy. Na koniec dodaj dwie łyżki masła. Zupę podawaj na gorąco z chlebem.”

W naszym domu na Wigilię podje się zupę rybną i wygląda na to, że jest to zupa menonicka, bo przepis, którego używały moja babcia i mama, a teraz ja, jest identyczny z tym znalezionym przez Wojciecha Marchlewskiego. Wieś, w której żyła rodzina mojej mamy, jest oddalona od Złej Wsi Wielkiej tylko o 5 km, więc całkiem możliwe, że gusta kulinarne przenikały się wzajemnie.

Chociaż menonici zamieszkiwali wiele miejscowości w obecnym województwie kujawsko- pomorskim, to jednak najcenniejsze pamiątki po nich zachowały się we wsi Chrystkowo, oddalonej 40 km od Bydgoszczy. Historia tej malowniczej miejscowości sięga XVII wieku, kiedy osiedlili się tu menonici.

Domy nowych przybyszów lokowane były na terenie zalewowym, w związku z czym ich kształt różnił się od innych z tego regionu. Charakteryzowały się one podcieniem frontowym, nad którym znajdował się spichlerz. Ten wsparty na pięciu drewnianych słupach podcień zwany jest także facjatą. Życie rodziny (niemałej, bo menonici mieli dużo dzieci) toczyło się na poddaszu budynku, który łączył funkcje mieszkalne z gospodarczymi. Podcienie pełniły ważną rolę w czasie powodzi. To właśnie dzięki nim udawało się wygospodarować większą przestrzeń na poddaszu, dzięki czemu straty spowodowane żywiołem były ograniczone. Ponadto chałupy budowane były zwykle na naturalnych lub sztucznie usypanych wzniesieniach, które pozwalały dłużej uchronić gospodarstwo przed niszczącą siłą powodzi.

Właśnie w Chrystkowie zachował się świetny przykład typowej menonickiej chaty z 1770 roku. Ta chata jest jedną z niewielu tego typu zachowanych w dobrym stanie. Możemy oglądać  tutaj oryginalną stolarkę okienną i drzwiową i tzw. komin butelkowy. W Chrystkowie zachowały się też specjalne równie pochyłe, po których podczas powodzi wprowadzano zwierzęta na poddasze.  Obecnie we wnętrzu domostwa zgromadzone są pamiątki związane z codziennym życiem okolicznych rolników. Zwiedzając to miejsce, należy zwrócić uwagę na dbałość o detale i zdobienia, co świadczy o wysokich umiejętnościach budowniczego tego domu.

Na miejscu można posłuchać o życiu menonitów i skosztować specjałów miejscowej  kuchni – musów i powideł śliwkowych, które są chlubą regionu. Pobliska miejscowość, też w przeszłości zamieszkana przez menonitów- Gruczno, jest nieoficjalną stolicą smaku województwa.

„Obecnie szacuje się, że liczba menonitów na świecie dochodzi do 2 milionów. […]

W Polsce, która była do końca XVIII w. krajem z największą liczbą menonitów na świecie, funkcjonuje dziś tylko jedna, mała wspólnota menonicka założona niedawno w Mińsku Mazowieckim przez misjonarzy z USA. Gromadzi ona zaledwie kilkadziesiąt osób.”- twierdzi historyk Michał Targowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, współautor pracy „Olędrzy – osadnicy znad Wisły. Sąsiedzi bliscy i obcy”.


24.12.2018 Grażyna Gramza, Niedziela.NL



Komentarze 

 
+2 #2 Patryk 2018-12-29 21:29
Prosze przeczytac o nizinie walichnowskiej pomorskie i tam sie mozna dowiedziec wiele interesujacych rzeczy o moennonitach. Pochodze z tamtad
Cytuj
 
 
+5 #1 Patryk 2018-12-24 21:11
Z przyjemnością czyta się takie artykuły
Cytuj
 

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki