"Wojna w Jangblizji. W domu"

Temat Dnia

„Wojna w Jangblizji. W domu”, autor Agnieszka Steur

Prezentujemy kolejny fragment z trylogii fantasy autorstwa Agnieszki Steur „Wojna w Jangblizji”. Codziennie jedna książka. Dzisiejszy fragment pochodzi z drugiej części - „Wojna w Jangblizji. W domu”.

„Zarzuciła plecak na ramiona i ruszyła w mrok. Nie zastanawiała się nad tym, co robi. Po prostu musiała działać. Gdyby się zatrzymała, być może rozsądek wziąłby górę i sama zawróciłaby siebie z raz obranej drogi. Gdzieś w głębi wiedziała, że to, co robi jest nieodpowiedzialne, wręcz głupie, nie chciała jednak tego przyznać. Musiała pomóc Lumachelowi.

Bieg przez łąkę w stronę Wieży nie sprawił jej większych problemów. Z bliska budowla ją przeraziła. Mimo, że panował już mrok, nie trudno było zauważyć, że była ona ogromna, obca i ziała grozą. Tak jak wcześniej mówiono, na tyłach nie było żadnej straży. Nana gdzieś daleko usłyszała przytłumione głosy, ktoś musiał być przed budowlą a noc niosła dźwięk. Jednak na tyłach nie było nikogo.

Smród, który tu panował był tak odrażający, że Nanie wydawało się, jakby ktoś uderzył ją w twarz. Przez chwilę nie potrafiła złapać oddechu. Może tak właśnie broniło się jej ciało, nie chciało wpuścić tego odoru do wnętrza. Zaczęło ją mdlić. Kiedyś słyszała, że nos przyzwyczaja się do zapachu i po jakimś czasie go nie czuje. Pomyślała, że niemożliwością jest przyzwyczajenie się do tego. Zastanawiała się jak tędy przedostali się Lumachel i jego towarzysz. Wiedział, że muszą już być w środku. Ta myśl dodała jej odwagi.

Jeszcze stojąc na ziemi, dostrzegła miejsce, z którego obcy wyrzucali odpadki. To był jej cel, tam musiała się dostać. Wspięła się na prowizorycznym gzymsie. „Dzięki za gumowe podeszwy” - pomyślała. Cała zewnętrzna część zbudowana była z grubo ciosanych bali. Nikt nie zadbał o ich porządne wykończenie, dlatego w wielu miejscach ich fragmenty wystawały.  Nana, dzięki obuwiu z Tamtego Świata, nie ślizgała się na wilgotnych od nocnej rosy belkach. Teraz najważniejszym było nie stracić równowagi. Wykonując drobne kroki, postępowała do przodu. Gdy tylko była taka możliwość, robiła również krok w górę. Ta część wyprawy nie stanowiła problemu, ale to był dopiero początek.

Otwór, którym wyrzucano nieczystości, znajdował się już prawie w zasięgu jej ręki. Na chwilę się zatrzymała. Spojrzała w dół, ale ani wysokość, ani ciemność nie zrobiły na niej wrażenia. Tam, gdzie się za chwilę znajdzie, będzie znacznie gorzej. Przygryzła wargę, zamknęła oczy i przez krótką chwilę skoncentrowała całą swą energię, by zobaczyć, że i ona, i Obsydian oraz Lumachel i Nikt bezpiecznie wychodzą z Wieży. Chciała głęboko westchnąć, ale fetor ją powstrzymał. Wyciągnęła się, napięła całe ciało i dotknęła drzwiczek. Odetchnęła z ulgą, gdy pod naciskiem jej palców się poruszyły. Musiały być zamocowane tylko na zawisach u góry. Wystarczyło je delikatnie pchnąć i odchylały się pod naporem. Nana postawił nogę na wyższej belce i wtedy usłyszała jakiś hałas. Zamarła.

Coś działo się wewnątrz. Nagle drzwi się otworzyły, Nana zobaczyła jasną smugę światła i ogromny garniec, z którego czyjeś potężne ramiona wylały śmierdzącą ciecz. Osoba ciężko śmiała się mówiąc coś do innej. Po chwili drzwiczki zamknęły się a wszystko znów spowiła ciemność i cisza. Koszulka Nany kleiła się do jej ciała. Fetor unosił się wokół i teraz ona również cuchnęła, śmierdząca ciecz w ogromnej ilości spłynęła po jej plecach. Księżniczce kręciło się w głowie. Nie chciała wracać. Teraz nic jej nie mogło powstrzymać. Wytarła mokrą dłoń w spodnie, drugą kurczowo trzymała się ściany. Wspięła się jeszcze odrobinę wyżej. Jej stopy wspierały się tylko czubkami palców. Jeden fałszywy ruch i mogła stracić równowagę. Delikatnie pchnęła drzwiczki. Ustąpiły bez sprzeciwu, Nana uniosła je odrobinę i przez chwilę nasłuchiwała. Wewnątrz panowała cisza. Wsunęła głowę pod drewniane drzwi i zajrzała do niewielkiego pomieszczenia. Na ścianach wisiały lampki oświetlające wszystko przytłumionym pomarańczowym światłem. Dzięki niemu księżniczka od razu zobaczyła, że jest sama. Niezgrabnie zaczęła się wdrapywać do środka. Gdy brzeg wejścia znalazł się pod jej brzuchem znów usłyszała hałas. Zamarła. Co teraz? Jeśli ktoś wejdzie, nie będzie mogła nic zrobić. Groteskowo zawisła w połowie, nogi jeszcze na zewnątrz a reszta ciał już w środku. Żaden mięsień nie mógł drgnąć. Głosy zbliżały się do drzwi. Słyszała rozmowę, ale nie mogła pojąć, o czym mówią. Po chwili, która była boleśnie długa, głosy oddaliły się. „Czyli za drzwiami jest korytarz” - pomyślała. Głosy spokojne i radosne, które przed chwilą usłyszała, przekonały ją jeszcze o jednym; nie odkryto obecności innych intruzów. Lumachel i Nikt nie wpadli w ręce wroga. Cicho wdrapała się do wnętrza pomieszczenia i przykucnęła łapiąc oddech. Nie potrafiła stwierdzić, czy tutaj wszystko śmierdzi, czy to była tylko ona.”  

Od lewej: Dragober, tarcza

Jak wygląda Jangblizji? Dlaczego księżniczka Nana znalazła się w tej okropnej, śmierdzącej Wieży? Czy uda jej się z niej wydostać? Kim są Obsydian, Lumachel i Nikt? Chcesz poznać odpowiedzi na te wszystkie pytania? Zapraszamy do lektury całej trylogii „Wojna w Jangblizji”.

Wszystkie części powieści Agnieszki Steur można zakupić tutaj: www.wojnawjangblizji.com/sklep Uwaga specjalna akcja świąteczna!!!



19.12.2018 Niedziela.NL


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki