INTERNET: Europa w „globalnej pajęczynie”

Biznes

W minionym 2013 roku świat zagłębił się w wiek cyfrowych technologii – podsumowała w ostatnich dniach austriacka gazeta „Wirtschaftsblatt”. I następstwa wydarzeń w tej sferze okażą się dla gospodarki światowej bardziej znaczące niż rezultaty rewolucji przemysłowej. Wielu ekspertów porównuje zauważany ostatnio prawdziwy „cyfrowy wybuch” z uruchomieniem ogromnego złoża naftowego albo z pojawieniem się nowego rodzaju społecznego bogactwa.

Prawie 90 procent wszystkich cyfrowych danych przechowywanych w pamięci urządzeń elektronicznych na całym świecie, jak zaznacza dalej autor austriackiej gazety, zostały „zapisane” tam dopiero w ostatnich dwóch latach. Do 2020 roku w porównaniu z 2010 ich rozmiar może powiększyć się 50-krotnie. Do tego czasu od 2 do 3 miliardów mieszkańców Ziemi będzie posiadać smartfony. A głównym źródłem tego cyfrowego boomu jest internet, który stał się praktycznie powszedniością dla większości ludzkości, podsumowuje gazeta.

Jednak internet jest codziennością na razie bynajmniej nie dla wszystkich. Nawet w Europie. Pod koniec minionego roku eksperci agencji statystycznej Unii Europejskiej – „Eurostat” przeprowadzili badanie dotyczące stopnia rozpowszechnienia internetu w krajach UE i niektórych państwach sąsiednich. Okazuje się, że na obszarze zjednoczonej Europy odnotowuje się wyraźne „wahania” z punktu widzenia poziomu komputeryzacji. Obecnie do internetu w Unii Europejskiej ma dostęp 79 procent rodzin. Co prawda, jeśli w Holandii po „światowej pajęczynie” serfuje 95 procent mieszkańców, to w Bułgarii ten wskaźnik wynosi tylko 54 procent. A poza UE rozrzut jest jeszcze większy – od 96 procent w Islandii do 49 procent w Turcji.

Ogólnie w Unii Europejskiej co piąty respondent odpowiadał, że nigdy nie miał dostępu do sieci. Ten wkaźnik jest jeszcze wyższy w Rumunii, Grecji i Włoszech. W Polsce i na Cyprze dostępu do internetu nie miał prawie każdy trzeci. Komisja Europejska ogłosiła za swoje zadanie obniżyć do 2015 roku liczbę obywateli, którzy nie mają internetu. Szczególną uwagę eksperci „Eurostatu” poświęcili w swoim badaniu roli internetu w kontaktach obywateli ze strukturami państwowymi – czyli działaniu tak zwanej „elektronicznej administracji”. I tutaj rozrzut jest znaczny.

Eurostat” nie poruszał problemów związanych z ochroną danych osobowych i bezprawnym śledzeniem służb specjalnych – jak amerykańskich, tak i „domowych”, europejskich – użytkowników internetu i telefonii komórkowej. Ale ten problem niezmiennie wypływa za każdym razem, kiedy mówi się o sferze telekomunikacji. „Powstaniem internet-gigantów” nazwało, na przykład, niemieckie pismo „Cicero” list otwarty, z którym zwrócili się pod koniec minionego roku do gospodarza Białego Domu przedstawiciele takich koncernów internetowych jak Google, Microsoft, Facebook, Apple, Twitter, Yahoo i inne. Jednocześnie szefowie tych firm spotkali się osobiście z Barackiem Obamą. I w pierwszy i w drugim przypadku była mowa o zaprzestaniu elektronicznego szpiegostwa przez amerykańskie służby specjalne, co wywołuje odpływ użytkowników Internetu i obniżenie zysków koncernów.

Czy można internet uczynić rzeczywiście otwartym i bezpiecznym dla obywateli? Niemiecki ekspert w zakresie bezpieczeństwa w sferze wysokich technologii Wolfgang Sander-Beuermann wystawił w wywiadzie radiowym dość kardynalną receptę.

Pierwsza odpowiedź – unikajcie amerykańskich serwerów. Amerykańskie prawo pozwala je szpiegować. A druga odpowiedź jest najtrudniejsza i najdroższa. Powinniśmy pozbyć się kolonialnego statusu internetu i trzeba stworzyć własną strukturę – europejski internet. Dokładnie tak, jak Europa postanowiła stworzyć własnego „Airbusa”, tak trzeba postępować w sferze wysokich technologii. Ale na razie jesteśmy od tego daleko.

W sprawie „europejskiego internetu” opinie są różne. Ale ogólnie rzecz biorąc, uważa wicedyrektor Instytutu Analiz Politycznych i Wojskowych Aleksander Chramczichin, trzeba myśleć realnie.

Niczego nie można, że tak powiem, „otworzyć wstecz” albo dokładniej, zamknąć. Internet to już jest rzeczywistość. I on wywiera określony wpływ na życie ludzkości. W szczególności – bezpośrednio na proces polityczny, ponieważ nawet w autorytarnych krajach czyni on politykę bardziej przejrzystą.

Zdaniem naukowca spory o „plusy” o „minusy” internetu są bezużyteczne. Potrzebna jest wola i konkretne działania polityków.

14.01.2014 RUVR

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki