Holandia: Nowy senat: 75 mandatów i… 12 partii!

Archiwum '15

Holenderski parlament, fot. Shutterstock

Na brak partii politycznych Holendrzy narzekać nie mogą. W wybranym we wtorek senacie 75 mandatów podzielą między siebie przedstawiciele aż 12 różnych frakcji. Rozdrobniony senat to zła wiadomość dla premiera Marka Rutte, któremu jeszcze trudniej będzie znaleźć w tej izbie większość dla rządowych planów.

W Holandii  senatorów nie wybierają bezpośrednio obywatele, ale deputowani do „Provinciale Staten”, lokalnych parlamentów w 12 holenderskich prowincjach, czyli czegoś na wzór polskich sejmików wojewódzkich. Deputowanych tych sejmików Holendrzy wybrali w wyborach powszechnych w marcu 2015 r., a pod koniec maja tych kilkuset lokalnych deputowanych wybrało skład senatu.

Wynik tych wyborów można było z dużą dokładnością przewidzieć już po marcowych wyborach do sejmików, gdyż deputowani z sejmików prawie zawsze głosują w wyborach do senatu na kandydatów swych partii.

Tylko czasem dochodzi do kosztownych błędów i niespodzianek. Tak było np. w senackich wyborach sprzed czterech lat, gdy jeden z deputowanych nie użył właściwego ołówka w głosowaniu i jego głos uznano za nieważny, co na tyle zmieniło wyniki, że jego partia straciła jedno miejsce w senacie na rzecz konkurencji.

Tym razem większych niespodzianek nie było i skład senatu w dużej mierze pokrywa się z wynikiem marcowych wyborów do sejmików. Oznacza to, że obie partie tworzące obecną koalicję rządową straciły senatorów. Liberalna partia VVD premiera Marka Rutte zamiast 16 będzie miała 13 senatorów, a lewicowa Partia Pracy PvdA odnotowała jeszcze większą stratę: spadek z 14 do 8 mandatów.

Holenderski senat liczy 75 miejsc, więc jak łatwo policzyć koalicja rządowa VVD-PvdA i w poprzednim senacie nie miała większości. Wówczas jednak liczyć mogła na regularne wsparcie trzech mniejszych partii, które razem miały tyle mandatów, że starczało to do uzyskania większości.

Nowy skład senatu jest jeszcze bardziej rozdrobniony i obecnie nawet wsparcie trzech partii „konstruktywnej opozycji” nie da rządowi większości. W dodatku liderzy tych trzech partii – proeuropejskiego, proreformatorskiego D66, lekko lewicowej partii chrześcijańskiej Christen Unie oraz ugrupowania konserwatywnych protestantów SGP – coraz głośniej ostrzegają rząd, by nie zakładał, że będą oni nadal z taką łatwością popierać kolejne jego projekty.

Dla każdego rządowego planu premier Mark Rutte będzie więc musiał budować nową, wielopartyjną koalicję w senacie. W liczącym 150 posłów sejmie (Tweede Kamer) nie ma tego problemu, gdyż tam VVD i PvdA mają większość. W liczącej 75 senatorów pierwszej Izbie (Eerste Kamer) układanka jest o wiele bardziej skomplikowana.

Największą partią pozostaje tu VVD (13 mandatów) premiera Marka Rutte, ale oprócz tego aż pięć innych ugrupowań ma ponad 10 % mandatów każda. Są to chadeckie CDA (12 mandatów), centrowe, proreformatorskie D66 (10), Partia Socjalistyczna SP (9), antyimigracyjna i antyislamska partia PVV Geerta Wildersa (9) oraz lewicowa Partia Pracy (8).

Pozostałych 14 mandatów przypadło w udziale sześciu mniejszym frakcjom, wśród których znajdują się m.in. Partia na rzecz Zwierząt PvdD, Partia Seniorów 50+ czy ugrupowanie konserwatywnych protestantów, marzących o teokracji (SGP). Złożenie z tych klocków większości dla kolejnych rządowych ustaw będzie więc nie lada wyzwaniem.

- Jestem przekonany, że dla rozsądnych propozycji zawsze znajdzie się większość – uspokajał we wtorek premier Rutte. Wielu polityków rządzącej koalicji uważa, że znalezienie większości powinno być obecnie paradoksalnie nawet łatwiejsze niż jeszcze rok czy dwa lata temu, i to mimo mniej sprzyjającego składu nowego senatu.  

Dlaczego? Ponieważ wówczas rząd przeprowadzać musiał niepopularne, bolesne reformy, wiążące się z cięciami wydatków, a mimo to zawsze znalazły się odpowiedzialne partie opozycyjne, które wspierały takie plany. Obecnie gospodarka znów przyspieszyła, a w budżecie jest więcej pieniędzy „do rozdania”, wobec czego partie opozycyjne chętniej będą się „podpinać” pod rządowe plany, by później móc powiedzieć: „my także przyczyniliśmy się do tych pozytywnych zmian”. Tak przynajmniej rozumuje koalicja rządowa, która brak większości w senacie stara się lekceważyć.

Słuchając wypowiedzi liderów partii opozycyjnych – zapowiadających ostre recenzowanie rządowych propozycji w senacie – trudno jednak podzielać optymizm rządzącej koalicji. Wraz z wyborem nowego senatu sytuacja na holenderskiej scenie politycznej jeszcze bardziej się skomplikowała. I wcale nie jest pewne, czy rządowi Marka Rutte uda się dotrwać do końca kadencji (2017 r.).   


29.05.2015 ŁK Niedziela.NL

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze w kategorii: Holandia

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki