Milik strzela, Legia przegrywa, ale Ajax nie może być pewny awansu

Sport

- Szacuję, że mamy 60 procent szans na awans do kolejnej rundy – słowa trenera Franka de Boera po wygranym 1-0 meczu 1/16 finału Ligi Europejskiej pokazują, że sytuacja nadal przypomina tę z okresu tuż po losowaniu: Ajax nadal jest lekkim faworytem dwumeczu, Legia nadal nie jest na straconej pozycji. Czego dowiedzieliśmy się po czwartkowym (19.02) spotkaniu na Ajax ArenA? Pięć (subiektywnych) wniosków.

1. Arkadiusz Milik może i (jeszcze) nie do końca pasuje do systemu de Boera, ale trafia, gdy tego najbardziej potrzeba.

Tego pytania na przedmeczowej konferencji nie mogło zabraknąć, choć z perspektywy pomeczowej brzmi ono mało poważnie: czy Arek Milik jest w kryzysie? Odpowiedź trenera Ajaxu była zdecydowana: „Nie”. Ale to „nie” ma też swoje „ale”. Inaczej niż np. Lasse Schöne – na którego de Boer stawiał w ostatnich meczach, sadzając słabiej grającego w minionych tygodniach Polaka na ławce – Milik musi się jeszcze wiele nauczyć, np. przytrzymać piłkę w ataku, tłumaczył de Boer. „Ale jest nowy w drużynie i bardzo ciężko pracuje”, dodawał. W dodatku jako napastnik wykańczający akcje, z ciągiem na bramkę i dużą skutecznością sprawdza się świetnie. Mecz z Legią był tego idealnym przykładem. Początkowo Polak kilka razy łatwo stracił piłkę i niecelnie podawał – jakby ilustrując braki, o których mówił de Boer – by w 34. minucie przepięknym strzałem z około 20 metrów posłać piłkę w górny róg bramki Legii – ilustrując drugą, pozytywną część wywodu de Boera.

Tak, Ajax w pierwszej połowie dominował, ale dobrze poukładana obrona Legii postawiła mur, przez który młodziutka, szybka jedenastka Ajaxu nie potrafiła się przebić – do chwili, gdy Milik dostał trochę wolnej przestrzeni przed polem karnym i jak bezlitosny snajper wykonał wyrok. Po bramkach reprezentacyjnych strzelonych Niemcom i Szkotom 21-letni wychowanek Rozwoju Katowice do kolekcji arcyważnych trafień dorzucił kolejnego gola na wagę złota, tym razem dającego zwycięstwo w meczu Ligi Europejskiej. Polak nie będzie już chyba długo czekać na to, by wypożyczający go z Bayeru Ajax oficjalnie wykupił jego kontrakt. A kryzys? O tym już nikt nie mówi.

2. Nie taki straszny Ajax jak go malują (ale i też nie taki słaby).

Ajax to z jednej strony czterokrotny zdobywa najważniejszego klubowego pucharu w europejskiej piłce, rekordzista pod względem liczby tytułów mistrza Holandii i klub kończący rozgrywki Eredivisie ostatnie cztery lata z rzędu na pierwszym miejscu. W starciu z o wiele mniej utytułowaną (na poziomie europejskim) Legią, grającą w dodatku w lidze słabszej niż holenderska, powinien być zdecydowanym faworytem. Faworytem może był – i jest – ale na pewno nie zdecydowanym. Jest też bowiem druga strona medalu: w tym sezonie Ajax gra w lidze słabiej niż w poprzednich latach, do pierwszego w tabeli PSV ma już 12 punktów straty, a niderlandzkie media przez moment spekulowały nawet, czy Frank de Boer nie powinien odejść z klubu. W dodatku w poprzednich czterech sezonach Ajax w Lidze Mistrzów odpadał już w fazie grupowej, a w Lidze Europejskiej trzykrotnie w 1/16 finału (w tym z takimi przeciętniakami jak Steaua Bukareszt czy Red Bull Salzburg). Mecz z Legią był potwierdzeniem tego pośredniego statusu klubu: Ajax to drużyna z piękną przeszłością, ale dziś do ścisłej europejskiej czołówki nie należy i mistrzowie Polski mogą toczyć z nim równą walkę.

3. Legia mądra taktycznie, ale nieskuteczna.

Kiedy w 34. minucie przepełniony szczęściem Milik podbiegł do rozentuzjazmowanych fanów Ajaxu, którzy później nawet skandowali jego nazwisko, kibic na stadionie mógł pomyśleć, że tu się na jednym golu dla gospodarzy nie skończy. Legia zaczęła mecz bardzo defensywnie, Ajax dominował, a po trafieniu Polaka mógł jeszcze bardziej nabrać wiatru w żagle. Druga połowa wyglądała jednak zupełnie inaczej. Legioniści ruszyli do przodu i kilkakrotnie byli bliscy zdobycia cennego wyjazdowego gola. To głównie Cillessenowi amsterdamczycy zawdzięczają to, że po przerwie wynik nie zmienił się na 1-1 czy -1-3. Bramkarz gospodarzy kilka razy w spektakularny, prawie że akrobatyczny sposób stawał na drodze piłce pędzącej w kierunku siatki i nie bez powodu został wybrany najlepszym graczem Ajaxu. Trener warszawiaków Henning Berg  powiedział po meczu, że w pierwszej połowie ustawienie faktycznie było defensywne, ale to logiczne: nikt nie chce na wyjeździe ryzykować szybkiej utraty dwóch czy trzech bramek. W drugiej połowie to jednak Legia dominowała i powinna wygrać, dodał norweski szkoleniowiec. To prawda, Legia miała więcej okazji, ale warto przypomnieć, że w piłce nożnej wygrywa się strzelając gole, a nie stwarzając okazje do ich strzelenia i je widowiskowo marnując. W Warszawie Legia musi nie tylko zagrać tak dobrze i składnie jak w drugiej połowie w Amsterdamie, ale przede wszystkim – skuteczniej.

4. Zamieszanie nie pomaga, szczególnie jeśli chodzi o miliony.

Symptomatyczne: na pomeczowej konferencji prasowej trenera Legii większość pytań polskich dziennikarzy dotyczyła nie samego meczu, ale zamieszania wokół Miroslava Radovicia. Najlepszy obecnie gracz mistrza Polski, występujący w barwach warszawskiego klubu od 2006 r., dostał bajeczną ofertę z Chin i najprawdopodobniej zamieni solidny polski klub na egzotyczną drugą ligę chińską. Do Amsterdamu pochodzący z Serbii piłkarz jeszcze przyjechał, jednak na boisku się nie pojawił. Dlaczego? Czy to on nie chciał grać? A może to trener, „zdradzony” przez swego zaufanego podwładnego, postanowił go w ten sposób ukarać? Odpowiadając, Berg z rozwagą ważył każde słowo. Tak, Radovic to podpora drużyny i świetny piłkarz. Tak, z wiadomych przyczyn (= ewentualne miliony z Chin) jego głowę zaprzątają obecnie inne sprawy. Tak, to nie jest komfortowa sytuacja. Ale to oczywiście ja decyduję o składzie, mówił trener legionistów, i to ja, po rozmowie z Radoviciem zdecydowałem, że jest on w takim stanie emocjonalnym, że lepiej, by w tym meczu nie zagrał. Opera mydlana z Chińczykami kuszącymi workami pieniędzy, piłkarzem nie śpiącym po nocach (wystawić do wiatru własny klub i cieszyć się juanami? zrezygnować z milionów i nadal być gwiazdą w Legii?) oraz trenerem, któremu w tym melodramacie, rozgrywającym się akurat w chwili, gdy ważą się losy awansu do 1/8 Ligi Europejskiej, przypada rola bezradnego statysty - to nie mogło dobrze wpłynąć na morale warszawiaków. Ajax powinien wysłać Hebei China Fortune wielki bukiet tulipanów i liścik z podziękowaniami.

5. Polski kibic potrafi (nawet jeśli oficjalnie nie może).

Ze względu na karę nałożoną przez UEFA na Legię za niedopuszczalne zachowanie niektórych fanów (np. rasistowskie wybryki w trakcie meczu z belgijskim Lokeren) na amsterdamskim stadionie nie mogli być obecni jej kibice. Ajax obawiał się ich tak bardzo, że nie sprzedawał w ogóle biletów Polakom (tak jakby wszyscy Polacy byli fanami Legii…). Ostrożność była tak wielka, że nawet jeśli któryś z polskich fanów w tygodniach pomiędzy losowaniem par 1/16 finału a meczem Legii w Amsterdamie wysłał wniosek o wydanie karty kibica Ajaxu, potrzebnej do zakupu biletów na jakikolwiek mecz na Amsterdam ArenA, spotkał się z odpowiedzią odmowną. Na stadionie słychać było jednak tu i ówdzie język polski, a w pewnym momencie niedaleko stanowisk dziennikarskich kilkuosobowa grupa fanów Legii zaczęła nawet głośno śpiewać. Na wypełnionej prawie w całości amsterdamskiej Arenie  - sprzedano ponad 46,700 biletów – szybko zostali zagłuszeni. W trakcie rewanżu w Warszawie w czwartek 26 lutego (godz. 19.00) nikt nikogo zagłuszać nie będzie, ponieważ ze względu na wspomnianą karę odbędzie się on przy pustych trybunach. Jeśli Legia chce awansować, musi wygrać co najmniej różnicą dwóch bramek lub zwyciężyć 1-0 i liczyć na gola w dogrywce albo szczęście w serii rzutów karnych. Tak czy siak, tym razem same okazje nie starczą i jeśli Legia chce zagrać w 1/8 finału LE piłka musi zatrzepotać w bramce Ajaxu.


20-02-2015 ŁK, Niedziela.NL




Komentarze 

 
0 #1 coolt 2015-02-21 14:06
Legia zasłużyła na wygraną ! (L)
Cytuj
 

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze w kategorii: Sport

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki