POLKA TYGODNIA: Agata Siwek, polska artystka w Liessel

Polak/Polka tygodnia

Spis treści
POLKA TYGODNIA: Agata Siwek, polska artystka w Liessel
strona 2
strona 3
strona 4
strona 5

Kilkanaście lat temu utalentowana artystka Agata Siwek wyjechała z Polski do Holandii. Tutaj uczyła się na prestiżowej Akademii Sztuk Pięknych w Amsterdamie (Rijksakademie), tutaj stworzyła swe najważniejsze prace. Dzieła często wywołujące dyskusje, a czasami – skandal. Obecnie Siwek tworzy w malutkim miasteczku Deurne, niedaleko Eindhoven, mieszka w jeszcze mniejszej wiosce Liessel i buduje dom. Ale nie w Holandii, lecz w Polsce, pod Krakowem. Jak to możliwe? I dlaczego Siwek myśli o powrocie do ojczyzny? Oraz dlaczego od kilku lat mniej wystawia, a chętniej od malowania robi schody i lampy?

Drzwi otwiera mi osiemdziesięcioletnia staruszka z pomarszczoną twarzą. – Czy nazywa się pani Siwek? – pytam po niderlandzku. Kobieta musi się zastanowić. Podaję adres i pytam, czy to właściwy dom. Staruszka odpowiada, że musi sprawdzić i znika na moment. Wraca z mapą. Tak, to ten adres. Czy ona nie wie, gdzie mieszka? – zastanawiam się. Przyglądam się pomarszczonej twarzy i zadaję sobie pytanie: czyżby to faktycznie była Agata Siwek? W masce i przebraniu staruszki?

Nie byłoby w tym nic dziwnego – polska artystka, od lat mieszkająca w Holandii, jest autorką wielu prac przez wielu uważanych za „prowokacyjne”. Dzieł, które w pewnym sensie „nabierały” widzów i konfrontowały ich z niespodziewanymi sytuacjami. Czyżbym teraz sam był częścią kolejnego eksperymentu?

Kiedy przed domem obok przed płot wychodzi inna, dużo młodsza kobieta, kamień spada mi z serca. Staruszka faktycznie jest staruszką, zadzwoniłem nie do tych drzwi co trzeba. Uspokajam osiemdziesięciolatkę, która nadal zastanawia się, pod jakim adresem mieszka i zmierzam w kierunku sąsiedniego domu. Przed płotem witam się z Agatą Siwek i wchodzimy na plac przed wielkim, starym budynkiem, w którym znajduje się pracownia artystki. A Siwek tłumaczy, że podała mi niewłaściwy adres. Tutaj, w Deurne, znajduje się jedynie jej pracownia, a mieszka kilka kilometrów dalej, w malutkim Liessel; dlatego nie pamięta dokładnie adresu pracowni.

Schody w Deurne, furgonetka dla kosmitów i chata pod Krakowem

Przed budynkiem stoi furgonetka. Ta sama, która jeszcze kilka lat temu stała w jednym z holenderskich muzeów. Tyle że wówczas była wyładowana pomalowanymi na żółto kanciastymi blokami, przypominającymi złoto. Is that what you come for – tak nazywała się instalacja z 2005 roku z furgonetką pełną sztucznego złota. Siwek grała na tu na pewnym skojarzeniu: według niektórych „ufologów”, kosmici przybędą na ziemię właśnie po złoto. Więc przygotowała dla nich piękny podarunek: ciężarówkę pełną cennego kruszcu.

W środku pracowni od razu widać, że jesteśmy we wnętrzu, gdzie pracuje artystka wszechstronna. Grafiki, rysunki, obrazy, rzeźby, instalacje, zdjęcia, ubrania, ramy, kupione gdzieś na pchlim targu gadżety – portret papieża Piusa XII, wypchany lis... nie brakuje tu niczego. To, co teraz dominuje, to drewno, dużo drewna.

- Robię właśnie schody – tłumaczy Siwek i częstuje mnie tortem. Artystka opowiada, że ostatnio więcej czasu niż na obrazy czy grafiki poświęca na produkcję mebli, schodów, framug. Wszystko z powodu domu w Stróży pod Krakowem. Siwek kupiła starą, stylową chałupę i od kilku lat intensywnie ją remontuje, prawie wszystko wykonując własnoręcznie. Tu w Holandii.

- Teraz robię głównie schody, podłogę też zrobiłam – opowiada – Później to wszystko muszę zgromadzić, żeby jednym tirem wysłać do Polski. Już dwa tiry wysłałam w zeszłym roku. Drewno wożę do lasu – śmieje się – Ale tutaj kupuję dęby, u nas w Polsce nie ma dębów. Kiedyś kupiłam cztery deski dębowe w Polsce, bo potrzebowałam na łóżko i zapłaciłam 500 zł. Więc stwierdziłam, że nie ma sensu. A tu kupuję dęby, które wycinają gdzieś przy drodze.

Z entuzjazmu, z jakim artystka opowiada o chatce pod Krakowem, wywnioskować można, że to właśnie Dom jest dziełem sztuki, któremu w minionych latach poświęca się z największą pasją.

- W dzień robię drewno, wieczorem wyszywam. A następnego dnia odlewam ceramikę. Ale to fajnie, wszystko jestem w stanie sama zrobić. Jeszcze jedyne, czego sama nie robiłam to szkła; nigdy jeszcze nie dmuchałam i nie odlewałam szkła. W moim domu wszystko będzie mojej produkcji – opowiada.



Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki