Holandia: Amerykański Dzień Dziękczynienia narodził się w… Lejdzie?

Holenderskie ciekawostki

fot. Shutterstock

Dziś już niewielu o tym pamięta, ale zanim jedni z pierwszych angielskich kolonizatorów dopłynęli na słynnym statku Mayflower do wybrzeży Ameryki, część z nich spędziła wiele lat w Lejdzie. Wśród mieszkających w tym pięknym holenderskim mieście Anglików byli również przodkowie… prezydentów Bushów oraz (prawdopodobnie) Baracka Obamy! 

Tzw. „Pielgrzymi” to grupa około stu purytanów, którzy w 1620 roku przypłynęli z Anglii do Ameryki, gdzie w dzisiejszym stanie Massachusetts założyli angielską kolonię. To właśnie ich często uważa się za założycieli przyszłych Stanów Zjednoczonych, a wielu z ich potomków zostało później prezydentami USA.

Anglia-Lejda-USA

Część z nich opuściła Anglię kilkanaście lat przed wyjazdem do Ameryki i osiedliła się w Lejdzie (hol. Leiden). Spędzili tu ponad dekadę. Z Anglii uciekali przed prześladowaniami religijnymi, gdyż ówczesne władze nie tolerowały odstępstw od oficjalnej linii Kościoła anglikańskiego, a purytanie domagali się zmian w tej religii (np. porzucenia wpływów katolickich). W bardziej tolerancyjnej, wówczas już w dużej mierze protestanckiej Holandii mogli liczyć na większą swobodę. Do Lejdy przyjechali w 1609 roku, a liderami tej  grupy purytanów byli William Bradford oraz John Robinson. Tych „religijnych uchodźców” z Anglii, którzy osiedlili się w Lejdzie, uzbierało się w sumie około trzystu.

Robinson kupił działkę w pobliżu kościoła św. Piotra (Pieterskerk), czyli jednej z największych świątyń w Lejdzie. W tej okolicy mieszkało też wielu innych angielskich purytanów. W późnogotyckim Pieterskerk w centrum miasta również i dziś zobaczyć można niewielką wystawę poświęconą Pielgrzymom. Około trzysta metrów od kościoła, pod adresem Beschuitsteeg 9, działa obecnie Leiden American Pilgrim Museum, małe muzeum poświęcone mieszkającym tu niegdyś Pielgrzymom i ich niezwykłym dziejom (informacje praktyczne dla chcących odwiedzić tę placówkę, w języku angielskim, na stronie internetowej muzeum TUTAJ). 

Część z purytanów została w Lejdzie na zawsze (np. Robinson został pochowany w Pieterskerk w 1625 r.), inni powrócili do ojczyzny w 1620 roku, po to by na statku Mayflower dopłynąć do Nowego Świata, czyli Ameryki. Jeszcze inni dopłynęli do dzisiejszych Stanów Zjednoczonych nieco później. Przyczyną opuszczenia Lejdy przez część z purytanów była najpewniej ich kiepska sytuacja finansowa oraz rozczarowanie zbyt postępowym i swobodnym obyczajowy – w ich opinii – społeczeństwem holenderskim.

Amerykańscy prezydenci z korzeniami w Lejdzie

Dzięki tej grupce purytanów Lejda pochwalić się może mieszkańcami, którzy byli przodkami wielu słynnych Amerykanów. Potomkami Pielgrzymów, mieszkających przez kilkanaście lat w Lejdzie, jest kilku prezydentów USA, m.in. Franklin Delano Roosevelt, George Bush i jego syn George W. Bush, a także (najprawdopodobniej) Barack Obama. Ojciec Obamy był Kenijczykiem, ale przodkami jego matki była mieszkająca w Lejdzie purytańska rodzina Blossom, uważają niektórzy (głównie holenderscy…) historycy. Na tablicy informacyjnej obok Pieterskerk przeczytać można, że przodkowie Obamy mieszkali właśnie tutaj, w pobliżu kościoła, przy Pieterskerkhof (kompleks uliczek i placyków otaczających świątynię). Na tej samej tablicy zobaczymy też zdjęcie dawnego aktu notarialnego z Lejdy, na którym widnieje podpis Thomasa Blossoma, prawdopodobnie jednego z przodków Obamy.

„Holenderskie korzenie” ma nie tylko wielu prezydentów USA, ale być może także jedno z najważniejszych amerykańskich świąt. Obchodzony w Stanach Zjednoczonych w czwarty czwartek listopada Dzień Dziękczynienia (ang. Tkanksgiving Day) inspirowany jest najprawdopodobniej (częściowo) lejdejskim świętem Leidens onztet (Odsiecz lejdejska).

Mieszkańcy Lejdy wspominają tego dnia (3 października) szczęśliwy dla nich finał wycieńczającego oblężenia przez Hiszpanów w XVI w. W trakcie wojny osiemdziesięcioletniej Hiszpanie chcieli zdobyć Lejdę i w latach 1573-1574 dwukrotnie dokonywali oblężenia miasta. Dla ówczesnych mieszkańców były to bardzo trudne miesiące – bieda, głód, strach i śmierć były na porządku dziennym – ale 3 października 1574 roku Hiszpanie przegrali i musieli ociekać, a oblężenie się skończyło. Władze ówczesnego, rodzącego się w bólach przyszłego państwa holenderskiego (późniejszej Republiki Zjednoczonych Prowincji) w nagrodę za bohaterską postawę mieszkańców ufundowały miastu uczelnię wyższą. Uniwersytet w Lejdzie to najstarsza uczelnia w Holandii i po dziś dzień jedna z najlepszych.

Pieterskerk w Lejdzie - to tutaj pochowany jest John Robinson, fot. ŁK, Niedziela.NL

Od Odsieczy lejdejskiej do Dnia Dziękczynienia?

Leidens ontzet było jednym z najbardziej dramatycznych wydarzeń w długiej historii Lejdy. W kolejnych latach każdego 3 października wspominano szczęśliwy finał oblężenia. W kościele Pieterskerk odbywała się wówczas specjalna uroczystość, a potem ucztowano przy suto zastawionych stołach. Było tak również w okresie, kiedy w Lejdzie mieszkali Pielgrzymi – choć oficjalnie święto to ustanowiono dopiero pod koniec XIX wieku.

Wielu historyków uważa, że to właśnie lejdejskie święto było dla przybyłych do Ameryki Pielgrzymów inspiracją do ustanowienia, już w Nowym Świecie, własnego Dnia Dziękczynienia.  Oczywiście inspiracji amerykańskiego Thanksgivings Day mogło być więcej (np. angielskie zwyczaje dożynkowe czy indiańskie obchody dziękczynne), a po czterech stuleciach trudno ustalić, co kierowało pionierami, przypływającymi do Ameryki. Tradycja (z którą niekoniecznie zgadzają się historycy…) mówi, że pierwszy Dzień Dziękczynienia obchodzono właśnie w 1621 roku w Kolonii Plymouth, dokąd dopłynął Mayflower. Wśród świętujących musiało więc być wielu purytanów, którzy poprzednich kilkanaście lat spędzili w Lejdzie. Gdzie przecież, w trochę podobny sposób, świętowano Odsiecz lejdejską… 

Bez względu na to, w jakim stopniu Dzień Dziękczynienia faktycznie inspirowany jest lejdejskim świętem – bo co do tego nie ma zgody historyków – oraz bez względu na to, czy Obama faktycznie miał przodków mieszkających w Lejdzie (bo i co do tego są pewne wątpliwości), pozostaje niezbitym faktem, że Lejda w nierozerwalny sposób wiąże się z początkami Stanów Zjednoczonych, a wielu Ojców Pielgrzymów, tak obecnie czczonych i szanowanych w USA, spędziło tu ponad dekadę i w ten czy inny sposób musiało przesiąknąć holenderskimi tradycjami. Stany Zjednoczone mają więc z Holandią, a w szczególności z Lejdą, o wiele więcej wspólnego niż to się wielu Amerykanom, Holendrom czy turystom odwiedzającym Lejdę może wydawać.

Tablica w kościele Pieterskerk, upamiętniająca Johna Robinsona, jednego z liderów Pielgrzymów w Lejdzie, fot. ŁK, Niedziela.NL



07.08.2017 ŁK Niedziela.NL



Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki